Siedzieli tak bezczynnie przez kolejne parę minut. W końcu Klaus wstał gwałtownie, otrząsając się z transu.
- Powinniśmy tam pójść - stwierdził spokojnym tonem, jakby chwila czułości między nimi w ogóle nie zaszła. - Trzeba się dowiedzieć, dlaczego bransoletka chce, żebyśmy tam poszli... Albo, dlaczego nie chce.
Alice również się podniosła. Nadgarstek wciąż mocno ją piekł, ale dziewczyna nawet się nie skrzywiła. Nieprzytomnie pokiwała głową, zgadzając się z blondynem. W rzeczywistości, jego słowa ledwo do niej dotarły. ,,Powiedział, że cieszy się, że mnie poznał... Ceni mnie! Widzi we mnie kogoś więcej, niż tylko człowieka!'' - rozmarzyła się.
Poruszyło ją to bardziej, niż mogła się spodziewać. Cichy głosik, przytłumiony przez buzujące w nastolatce emocje, piszczał - ,,Kobieta ze snu miała rację! Zakochałaś się w diable!''. Alice uciszyła go jednym, mocnym uderzeniem w czoło.
- Wszystko ok? - jej nagły gest zwrócił uwagę Klausa, który zmarszczył brwi z chłodnym zdziwieniem.
- Tak... - wymamrotała dziewczyna. - Chodźmy już.
Pierwotny rzucił jej jeszcze jedno, długie spojrzenie i, więcej już nic nie mówiąc, ruszył w dół zbocza.
Jednak pomimo niedawnego odpoczynku i nowych, emocjonujących odkryć, siły Alice były na wyczerpaniu. Jeśli dotychczas uważała, że ma powody do narzekania, to bardzo się myliła - wędrówka wytyczonym szlakiem była bowiem niczym w porównaniu do spaceru po nierównym, dzikim gruncie. Gdzieniegdzie znikąd wyskakiwały przeszkody w postaci skał i konarów, sprawiając, że Alice wiele razy ledwo uniknęła upadku. Dziewczyna robiła, co mogła, ale jej nogi zdecydowanie odmawiały współpracy.
Wszystkie te trudności powodowały, że tempo Alice spokojnie można było uznać za ślimacze. Klaus wiele razy musiał wracać do wlokącej się za nim nastolatki, bo zastawała w tyle tak bardzo, że zupełnie tracił ją z oczu. W końcu nie wytrzymał i burknął:
- Chodź tu.
- Co? - wydyszała nastolatka, nie rozumiejąc, co blondyn ma na myśli.
Klaus przyjrzał jej się badawczo i wyjaśnił spokojnie:
- Zdaję sobie sprawę, że ci ciężko. Poniosę cię kawałek, dzięki czemu może uda nam się przejść więcej niż metr na godzinę.
Alice uniosła z zaskoczeniem brwi. Taka propozycja z jego strony była ostatnią, której się spodziewała. Zanim jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć, Klaus nie, zwracając uwagi na jej konsternację, bez wahania podniósł ją do góry, sadzając sobie na barkach. Nastolatka pisnęła cicho, spodziewając się dużej prędkości, ale blondyn nie porzucił swojego poprzedniego tempa, ograniczając się do spokojnego marszu.
- Nie bój się – nakazał, pewnie idąc na przód. - Odpocznij, bo nie będę cię tak niósł nieskończoność.
Tempo było niespektakularne, ale konsekwentnie szybkie. W twarz dziewczyny uderzały lekkie podmuchy wiatru, orzeźwiając ją. Taki sposób podróżowania bardzo jej się podobał - już nie musiała martwić się o wystające korzenie i fakt, że za chwilę zemdleje z wysiłku. Dodatkowo, ciepłe ciało Klausa przylegało ciasno do jej ciała, powodując, że wnętrzności Alice piały z zachwytu.
Dziewczyna wiedziała, że mężczyzna słyszy jej przyspieszone bicie serca i mogła się założyć, że na jego twarzy widnieje szeroki, pewny siebie uśmiech, spowodowany jej reakcją na jego dotyk. Nie skomentował jednak tego ani słowem, za co Alice była mu bardzo wdzięczna. Dzięki temu była w stanie w ciszy rozkoszować się ciepłem, które czuła i świadomością, że jej nieosiągalna sympatia w jakimś stopniu odwzajemnia jej zainteresowanie. Klaus prawdopodobnie bawił się nią, ale to nie miało znaczenia. ,,Wolę przeżyć parę cudownych chwil, które zapamiętam do końca życia i się rozczarować, niż nie czuć nic" - pomyślała stanowczo.
Minuty mijały nastolatce bardzo szybko - zupełnie niespodziewanie przerodziły się one w godziny, a po trzech takich godzinach, wędrowcy (albo raczej wędrowca i jego spowalniacz) znajdowali się u stóp góry, która była ich celem. Klaus westchnął głośno. Chwycił Alice za talię i postawił na ziemi.
- Dzięki – bąknęła dziewczyna. - To naprawdę pomogło.
Nic lepszego nie umiała z siebie wykrztusić.
- Spowalniałaś mnie – blondyn wzruszył obojętnie ramionami. - Mam tylko nadzieję, że twoja bransoletka nie robi z nas idiotów i na tej górze znajdziemy to, czego szukamy.
Alice zarumieniła się lekko z zażenowania. Chłód wiejący z wypowiedzi Klausa nieco ostudził jej zapał, ale dziewczyna szybko się opanowała. Cudem przezwyciężając drżenie rąk, które czuły ogromną potrzebę uderzenia pierwotnego, westchnęła cicho, potrząsnęła głową i wróciła myślami do obecnej sytuacji.
- Myślisz, że to tam jest wioska której szukamy? - zapytała z napięciem.
- Mam pewne teorie – odpowiedział lakonicznie blondyn, skupiając całą swoją uwagę na znajdującym się przed nim szczytem góry.
- To tak, czy...
Klaus natychmiast i bez jakiegokolwiek uprzedzenia, chwycił Alice w pasie, nie dając jej skończyć pytania. Jeszcze raz spojrzał na szczyt i... skoczył. Lecieli tak przez parę przerażających sekund, po czym dotarli do małej półki skalnej. Następnie, nie dając nawet czasu towarzyszce na złapanie oddechu, pierwotny skoczył znowu, potem znowu i znowu...
Alice starała się za wszelką cenę nie patrzeć w dół. Zamknęła oczy, czując paraliżujący strach przed upadkiem. W głębi duszy wiedziała, że Klaus trzyma ją bardzo mocno i nie pozwoli jej się wyślizgnąć, ale umysł dziewczyny kategorycznie rozkazywał jej wracać z powrotem na ziemie. Problem był jednak taki, że taka decyzja w żadnym wypadku nie należała do Alice, a nastolatka była w tym momencie całkowicie skazana na łaskę siły rąk Klausa. Mężczyzna cierpliwie piął się do góry, nie reagując na jej piski przerażenia i błagania o postój. W końcu dotarli na szczyt.
Alice zatoczyła się lekko, kiedy jej stopy spotkały się z podłożem. Zachłysnęła się powietrzem i dopiero teraz zadała sobie sprawę, że podczas niedawnej, osobliwej podróży prawie zupełnie nie oddychała. Złość na Klausa uderzyła w nią z ogromną siłą. Bez wahania odwróciła się na pięcie, szukając pierwotnego wzrokiem i układając w głowie przemowę, w której miała zapewnić go, że jest idiotą i powinien informować ją, jeśli chce w nadprzyrodzony sposób wtaszczyć ją na górę. Jednak kiedy jej wzrok napotkał widok rozciągający się ze szczytu góry, natychmiast zapomniała o złości.
- Wow – wydyszała, spoglądając w dół, na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą się znajdowali. - Tu jest naprawdę wysoko.
Rozejrzała się dookoła siebie. Klaus stał do niej plecami i patrzył się przenikliwie na przeciwne zbocze. Wydawał się być niezadowolony.
- Świetnie – warknął. - Cały wysiłek na marne. Tu oczywiście nic nie ma!
W gniewie kopnął parę leżących dookoła głazów. Wielkie kamienie wyleciały do góry, jakby były zrobione z papieru.
- Ostatnio pomyliłem się tak dwieście lat temu – dodał z ledwo słyszanym zrezygnowaniem. - Trzeba się wrócić... Straciłem tylko niepotrzebnie energię. Teraz musisz mi znowu dać krwi, człowieczku. Muszę być silny!
- Klaus, spokojnie – wyszeptała Alice, podchodząc do hybrydy.
Wiedziała, że to zły pomysł przebywać blisko pierwotnego, kiedy ten jest zdenerwowany, ale chciała go jakoś uspokoić, okazać mu wsparcie... I choć jeszcze przed chwilą miała ochotę rozszarpać go za jego ignorancję, teraz poczuła nagłe współczucie. W jej głowie pojawiła się myśl, że pod maską złości ukrywa swoje ogromne rozczarowanie.
- Jesteś silny – powiedziała motywująco. - Przecież pokonasz każdego, nawet bez energii! Dobrze o tym wiesz, to dlaczego masz wątpliwości?
Klaus spojrzał na nią nieprzytomnie. W jego, już lekko nieprzytomnych, oczach przez chwilę widać było szaleństwo. W końcu westchnął cicho, przymykając powieki. Bursztyn zniknął.
- Masz rację - przyznał. - Czasami popadam w paranoje... Przynajmniej tak twierdzi moje rodzeństwo.
Kopnął ostatni, wyjątkowo duży głaz. Skała z łoskotem spadła w dół zbocza, a wzrok Alice mimowolnie powędrował za nią. W dole była duża dolina, wyglądająca całkiem znajomo...
- Klaus! - zawołała oszołomiona nastolatka. - To... To tutaj!
CZYTASZ
Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku | Klaus Mikaelson
Vampirgeschichten,, - Jesteś człowiekiem - kontynuowała blondynka, nie kryjąc zaskoczenia. - Mój brat omija towarzystwo ludzi... Jedyne, co z nimi robi, to ich zabija, a ty stoisz tu sobie z nim, zwyczajnie rozmawiając...'' Alice King to zwykła dziewiętnastolatka ze...