ROZDZIAŁ 18 - ,,Uwielbiam patrzeć w twoje oczy"

2.2K 132 9
                                    

Po każdym postawionym kroku, Alice rozglądała się niepewnie na boki, jakby z każdej strony mogło coś na nią wyskoczyć. Miejsce, w którym zostawił ją pierwotny, zupełnie zniknęło jej z oczu. ,,Gdzie on polazł?'' - denerwowała się w myślach.

Nagle, zupełnie znikąd, przed nogi nastolatki wyskoczył ogromny wilk. Dziewczyna otworzyła szerzej oczy ze strachu. Z przerażeniem przyglądała się, jak zwierzę odsłania kły w dzikim grymasie, nadając sobie przerażającego wyglądu. Nastolatka bez wahania postanowiła w myślach, że musi się stąd cicho wycofać, ale wtedy dookoła niej zaczęło dobiegać wściekłe warczenie. Alice była całkowicie otoczona przez błyszczące ślepia głodnych drapieżników.

- Ej, spokojnie – powiedziała cicho, wystawiając przed siebie ręce. - Jestem tu tylko chwilowo... Już sobie idę.

Jednak zwierzęta nie zamierzały jej puścić. Wciąż warcząc, nieubłaganie zbliżały się do dziewczyny.

- Z-zostawcie mnie! – podniosła głos Alice, ledwo powstrzymując płacz.

W tym momencie, pierwsze wilki skoczyły na bezbronną nastolatkę. Dziewczyna krzyknęła z przerażenia, bezskutecznie próbując się osłonić. Zacisnęła powieki, spodziewając się ogromnego bólu, ale nic takiego nie nastąpiło.

Alice nieprzytomnie uniosła wzrok. Wilki w panice rozbiegły się na wszystkie strony. Mimo to, nie były wystarczająco szybkie – padały na ziemię, niczym rażone gromem, w kałuży własnej krwi. W końcu cała wataha leżała martwa w promieniu stu metrów, a każdy, najmniejszy kamień był ochlapany szkarłatną cieczą.

Alice zamrugała parokrotnie, ledwo powstrzymując wymioty. Zebrała siły, aby wstać. Tuż przed nią stał pierwotny i, sądząc po minie, nie był w dobrym nastroju.

- Klaus... - wyszeptała z trudem nastolatka. - O mój Boże, Klaus... U-uratowałeś mnie...

- Kazałem ci na mnie czekać, a nie urządzać sobie samotne wycieczki, idiotko – warknął w odpowiedzi. - Jeszcze chwila i to ty leżałabyś tu, rozerwana na strzępy. Ledwo zdążyłem!

Mimo jego ostrych słów, Alice czuła się wzruszona. Nie myśląc długo, podeszła do blondyna i rzuciła mu się w ramiona.

- Dziękuję ci – wymamrotała cicho. 

Klaus zesztywniał na uścisk nastolatki, którego nie spodziewał się w żadnym stopniu. Jedyne, co w tym momencie czuł, to złość na nierozsądność dziewczyny. Kiedy nie zastał jej we właściwym miejscu, przestraszył się. I choć zdawał sobie sprawę, że postąpił nierozważnie, zostawiając towarzyszkę samą, ale nie sądził, że dziewczyna odważy się ruszyć z miejsca.

Po lekkim wahaniu, oddał uścisk. Trwali w takiej pozycji parę dobrych minut, aż w końcu Klaus delikatnie poklepał Alice po plecach.

- Chodź, znalazłem nam przyjemne miejsce do spania – powiedział spokojnie.

Nastolatka odsunęła się nieznacznie i kiwnęła głową.

- To... super – uśmiechnęła się słabo.

Pierwotny chwycił ją w stylu panny młodej.

- Trzymaj się mocno, człowieczku – wyszeptał jej do ucha.

W niesamowitym tempie wspiął się na pobliską półkę skalną i skoczył do znajdującej się za nią kotliny.

- Nigdy się do tego nie przyzwyczaję – wymamrotała Alice, kiedy blondyn się zatrzymał.

- Przyzwyczaisz – odparł Klaus. - I to za niedługo, patrząc na twoją zdolność do akceptacji nienaturalnych rzeczy.

- Bardzo śmieszne – burknęła dziewczyna, rozglądając się po nowym miejscu.

Znajdowali się przed niewielką jaskinią, a ze wszystkich stron otaczały ich skały. Niewiele myśląc, nastolatka podbiegła do zagłębienia i zaczęła rozpakowywać swój plecak. Po chwili, na płaskiej, kamiennej półce leżał już śpiwór Alice, a ona rozsiadła się na nim wygodnie, popijając herbatę i jedząc batona.

- Cudne miejsce – powiedziała z pełną buzią. - Cholera, ale ja jestem głodna – dodała, sięgając po kolejna przekąskę.

Klaus, który właśnie przetoczył ogromny głaz, aby zamknąć wejście do jaskini, wbił wzrok w posilającą się nastolatkę.

- Ja również – stwierdził.

W głowie Alice zapaliła się czerwona lampka, ale mimo to, dziewczyna zachowała spokój.

- Chyba wziąłeś sobie jakieś... jedzenie? Korzystacie z krwi ze szpitala, prawda? - spytała ostrożnie.

- Nie pożywiam się z torebek – powiedział blondyn, wolno podchodząc w stronę nastolatki. - Nie daje to tyle energii, a ja muszę zawsze być w stu procentach silny. Zresztą, smakuje okropnie.

- No to bardzo mi przykro, smakoszu – burknęła Alice, teraz już wyraźnie zaniepokojona. - Możesz jeszcze zadowolić się przemiłymi wilkami.

Klaus natychmiast znalazł się przy niej, chwycił za ramiona i podniósł do pozycji stojącej.

- Nie sądzę, żeby to było potrzebne – wyszeptał.

- O nie, nie, nie... - wyrywała się nastolatka, bojąc się tego, co nastąpi. - Klaus, proszę, zostaw mnie...!

Pierwotny pochylił się. Alice poczuła jego oddech na swojej skórze.

- Cicho, kochana – mruknął. - Ktoś musi cię jakoś bronić.

Dziewczyna próbowała się wyswobodzić, ale jej wysiłki były daremne. Klaus dotknął ustami jej szyi i wysunął kły. Alice miała wrażenie, jakby ktoś ukłuł ją igłą. Mężczyzna delikatnie się poruszył, przesuwając swoją ostrą parą zębów przez całą długość szyi nastolatki. Ciało dziewczyny przeszedł dreszcz. Jęknęła cicho, zupełnie się nie kontrolując.

Klaus uśmiechnął się i, dłużej nie zwlekając, wgryzł się w skórę swojej ofiary. Z ust Alice wyrwało się ciche ''Ach''. Ugryzieniu blondyna towarzyszył ból, ale było w tym też coś przyjemnego. To nie było to samo uczucie, które zafundował jej, gdy spotkali się po raz pierwszy. Wówczas pierwotny miał na celu jedynie ją przestraszyć i sprawić, by cierpiała. Teraz z kolei chciał, by oprócz bólu, Alice czuła również przyjemność.

Kiedy Klaus poczuł, że dziewczyna zaczęła słabnąć, oderwał się od niej i wyprostował. Stali naprzeciwko siebie. Nastolatka, dysząc ciężko, spojrzała pierwotnemu w oczy, w których wciąż przeważał kolor bursztynowy.

- Wyglądasz świetnie w tym odcieniu oczu – wyszeptała, bezwładnie wpatrując się w tęczówki mężczyzny. - Mimo, że pokazuje się on zwykle w raczej nieprzyjemnych momentach...

Zamrugała, jakby dopiero teraz dotarło do niej, co powiedziała.

- Przepraszam – westchnęła szybko. - Gadam głupoty...

Podeszła do śpiwora i wsunęła się do środka. Czuła się niepewnie pod czujnym wzrokiem blondyna, więc, chcąc za wszelką cenę skupić uwagę na czymś inny, nerwowo podrapała dwa, lekko zakrwawione punkciki na szyi.

- Nie dotykaj tego – upomniał ją Klaus. - Jakby cię bardzo bolało, powiedz mi. Dam ci swojej krwi, a rana natychmiast się zagoi.

Ręka Alice bezwiednie opadła na śpiwór. Pierwotny odwrócił od niej wzrok i i również ułożył się do spania.

- Wiesz co, człowieczku? - dodał jeszcze, patrząc spokojnie w sufit. - Ja też lubię ten kolor. Dlatego uwielbiam patrzeć w twoje oczy. Na szczęście one są takie zawsze, a nie wtedy, gdy chcesz kogoś zamordować.

-------------------------

Dzień dobry wszystkim :)

Wrzucam dwa rozdziały naraz, bo ten, który na dzisiaj napisałam, wyszedł mi wyjątkowo długi i musiałam rozbić go na dwie części. Zresztą, od dwóch dni (chyba jakoś tak), żadnego nie było, więc trzeba to trochę odrobić :P. 

Jednak piszę tę notkę, żeby podziękować wam za wszystkie gwiazdki i pozytywne komentarze. Uczucie, że ktoś docenia twoją pracę jest cudowne <3

Do następnego :)


Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku  | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz