ROZDZIAŁ 20 - ,,Muszę cię poznać"

2.1K 108 3
                                    

- Wstawaj, człowieczku. No już, obudź się, ty leniu! - warknął po raz setny Klaus, trzęsąc słodko śpiąca Alice.

Od pięciu minut próbował przywołać swoją towarzyszkę do żywych. Jego wysiłki były jednak daremne - słońce dopiero wstało i dziewczyna nie miała zamiaru tak wcześniej przerywać swojego odpoczynku. Nawet nie drgnęła, gdy pierwotny wyjątkowo intensywnie szturchał ją w ramię, a kiedy już porządnie zirytowany, zamienił owe szturchnięcia w uderzenia, ograniczyła się jedynie do sennego westchnięcia. Nastolatka spała jak zabita, sprawiając, że Klaus prawie wychodził z siebie. Nie pamiętał, kiedy ostatnio znalazł się w tak kuriozalnej sytuacji.

- Jeśli natychmiast nie ruszysz się z tego śpiwora, będę mniej delikatny - wycedził, mrużąc groźnie oczy i jeszcze bardziej podkręcając siłę uderzeń.

Alice, jakby podświadomie wyczuwając nieczyste intencje hybrydy, poruszyła się nieznacznie, zabawnie mlaskając. Jednak wciąż spała.

- Sama chciałaś - burknął natręt.

Jednym, płynnym ruchem zrzucił dziewczynę ze skały, na której rozłożyła sobie posłanie. Alice runęła na ziemię, ledwo unikając bliskiego spotkania głowy z wyjątkowo wystającym fragmentem kamienia. Dziewczyna wydała z siebie pełen złości krzyk i rozglądnęła się niepewnie no boki. 

- Tutaj jestem, człowieczku - powiedział spokojnie Klaus, skanując rozpłaszczoną na ziemi nastolatkę chłodnym spojrzeniem. - Radziłbym jednak ci się pospieszyć, bo za pięć minut chcę cię widzieć gotową do drogi. Lepiej już nie wystawiaj mojej cierpliwości na próbę.

Po tych słowach opuścił jaskinie. Alice jęknęła z bezsilności i niezgrabnie podniosła się z ziemi. Plecy bolały ją niemiłosiernie, a głowa pulsowała lekko, nie dając dziewczynie w pełni się skupić. Dziewczyna przeklęła w duchu Klausa za jego brutalne sposoby wybudzania. Krzywiąc się z bólu, który niespodziewanie poczuła w prawym ramieniu, zaczęła sprawnie pakować swój śpiwór. ,,Na prawdę mógł się trochę ograniczyć" - pomyślała ze złością, rozmasowując bolące miejsce. Jednak złość na blondyna szybko przysłoniło coś zupełnie innego i o wiele bardziej istotnego - niedawny sen.

Część podświadomości dziewczyny mówiła jej, że to nic nie znaczące bzdury, spowodowane nadmiernym wysiłkiem. W końcu wiele razy doświadczała czegoś podobnego - Alice należała do tych osób, których sny były pokręcone i często zależały od jej stopnia najedzenia lub zmęczenia. Jednak prawda była taka, że ten sen w żadnym stopniu nie przypominał absurdalnych wizji, które umysł dziewczyny w takich sytuacjach wymyślał.  Alice czuła, jakby wizyta w zniszczonej wiosce i rozmowa z nieznajomą tak naprawdę odbyła się na jawie.

Po chwili rozmyślań, nastolatka pokręciła gwałtownie głową. Potykając się co drugi leżący na ziemi kamień, nieprzytomnie wyszła z jaskini i skierowała się w stronę czekającego na nią Klausa. Blondyn przyglądał jej się ze zdziwieniem, zauważając dziwne zachowanie, ale nie powiedział ani słowa. W milczeniu ruszył przed siebie, dając znak towarzyszce, by za nim podążyła.

Alice nie mogła się zdecydować, czy podzielić się z pierwotnym swoim snem. W uszach wciąż brzmiało jej ostrzeżenie nieznajomej. Kobieta powiedziała ''Strzeż się najstarszego'', a nastolatka po dłuższej analizie z przerażeniem zdała sobie sprawę, że prawdopodobnie wie, kim ten najstarszy był. No bo o kogo mogło nieznajomej chodzić, jak nie o tysiąc letnią hybrydę? Przecież podczas ich krótkiego spotkania, kobieta parę razy robiła aluzję, co do relacji Alice z Klausem. Nastolatka zdawała sobie sprawę, że blondyn ma sporo rodzeństwa, ale, mimo, że nie wiedziała, komu przypada tytuł najstarszego, to przecież nie znała rodziny mężczyzny, więc żaden jej członek, oprócz hybrydy, nie mógł być dla niej zagrożeniem. ,,Zresztą'' - pomyślała - ,,Klaus powiedział, że dał Elijah szlaban. Pewnie zrobił podobnie z resztą rodziny. W końcu zajście hybrydzie za skórę jest banalnie proste''.

Po parunastu minutach szybkiego marszu, Alice niespodziewanie poczuła uderzenie w okolicy klatki piersiowej. Zdziwiona podniosła wzrok, by chwilę później zatopić się w przeszywających, niebieskich tęczówkach. Stała tuż przed Klausem, który przyglądał jej się z góry z widocznym namysłem. Prawdopodobnie mężczyzna nagle się zatrzymał, a ona tego nie zauważyła.

- Nie mamy dużo czasu - powiedział pierwotny. - Więc lepiej się streszczaj.

Dziewczyna spojrzała na niego, zupełnie zdezorientowana.

- Z czym mam się streszczać? - spytała.

- Nie zgrywaj głupiej. Od rana jesteś jeszcze bardziej zakręcona, niż normalnie. Tak więc, słucham. O co chodzi?

Nastolatka westchnęła cicho. Z początku poczuła lekką panikę na myśl, że Klaus zmusi ją do wyznania mu prawdy o śnie, który przed chwilą miała, ale panika szybko ustąpiła, kiedy dziewczyna przypomniała sobie inne dręczące ją pytanie.

- Co zrobiłeś z Elijah? - wyszeptała.

- Że co proszę? - zirytował się blondyn. - Co to ma wspólnego z moim pytaniem?

- Wszystko - odpowiedziała Alice, patrząc się hybrydzie prosto w oczy i topiąc się w nich jeszcze bardziej. - Bardzo bym chciała ci zaufać, ale twoja osoba nie jest szczególnie wiarygodna. Muszę cię... poznać...

Klaus zmarszczył brwi, a na jego ustach pojawił się grymas niezadowolenia. Stał nieruchomo, wpatrując się w towarzyszkę nieprzeniknionym spojrzeniem, jakby nad czymś się zastanawiał. Milczał tak długo, że Alice straciła nadzieję na uzyskanie odpowiedzi, jednak w końcu mężczyzna westchnął głośno i powiedział:

- Zasztyletowałem Elijah.

Dziewczyna otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia, łącząc w całość elementy układanki.

- Rebekah mówiła coś o sztylecie w plecy! - zawołała w nagłym olśnieniu.

Klaus rzucił jej zirytowane spojrzenie.

- Rebekah zawsze za bardzo wszystko przeżywa - prychnął.

Wziął głęboki wdech, aby się uspokoić.

- Istnieją srebrne sztylety, które zanurzone w popiołach z białego dębu, potrafią poskromić pierwotnego. Usypiają go do czasu, w którym ktoś wyjmie sztylet z jego piersi - wyjaśnił.

- Zasztyletowałeś własnego brata?! - nie mogła uwierzyć Alice. - Co on takiego ci zrobił? Przecież wydawał się być miły i...

- Daruj sobie - warknął blondyn i nie oglądając się na nastolatkę, zaczął wspinaczkę w górę stoku.

- Ale... - zaprotestowała Alice, zakładając ręce na piersi

- Przestań - przerwał jej, odwracając się gwałtownie. - Po prostu się zamknij i nie mów mi, że jesteś zaskoczona. Zapewniam cię, że usypianie buńczucznego rodzeństwa nie należy do moich najgorszych wybryków - w tęczówkach mężczyzny zatańczyły bursztynowe błyski. -  Rozumiem, że potworowi ciężko zaufać, ale ja informuję cię o każdym szczególe zagadki od samego początku. Oczekuje od ciebie jedynie tego samego.

Po tych słowach po raz kolejny okręcił się na pięcie i ruszył w górę. Alice przez krótką chwilę stała nieruchomo, przyglądając się jego plecom. Ogarnęły ją lekkie wyrzuty sumienia, ale nie dala tego po sobie poznać. Prychnęła cicho i ruszyła za hybrydą.

Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku  | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz