ROZDZIAŁ 11 - ,,Twoja bransoletka to talizman"

2.8K 133 3
                                    

- Skąd wiesz, czego najbardziej pragnę? -  Alice uniosła z politowaniem brew na słowa pierwotnego. - Sama nie umiałabym odpowiedzieć na te pytanie.

- Nie wątpię, że byś nie umiała. To niczego jednak nie zmienia. Jeszcze tego nie widzisz, ale mamy ze sobą wiele wspólnego - odpowiedział spokojnie Klaus, wciąż trzymając swoją rękę na ramieniu Alice.

Jego dotyk powodował, że dziewczyna nie potrafiła trzeźwo myśleć, ale ostatnie blondyna na tyle ją oburzyły, że zupełnie o tym zapomniała. Impulsywnie zerwała się na równe nogi i zgromiła pierwotnego spojrzeniem.

- Nie mam z tobą nic wspólnego! - wykrzyknęła, zakładając ręce na piersi. - Nie jestem morderczynią!

Klaus również wstał.

- Uspokój się i się zastanów - burknął, marszcząc brwi na podniesiony głos nastolatki. - Od naszego pierwszego spotkania mam na ciebie oko, moja droga. Jesteś samotna. Nie dlatego, że ludzie cię omijają, bo twój zewnętrzny wizerunek ich wręcz przyciąga. Ty po prostu każdego odrzucasz, bojąc się, że kogoś zranisz. Masz porywczy charakter i w gniewie możesz łatwo obrazić innego człowieka. Powiedz prawdę, kochana. Gdybyś tylko mogła, zabiłbyś kogoś?

,,Zabiłabym?'' - myśli Alice głucho powtarzały te pytanie, jakby teoretycznie oczywista odpowiedź, wcale nie była taka oczywista. - ,,Nie... Przecież to przestępstwo!''. Prawda jednak była taka, że dziewczyna nie znała odpowiedzi na to pytanie. Nie wiedziała, jakby zachowywała się, gdyby byłą choć w połowie tak potężna, jak wampir przed nią.

- Klaus, proszę... - jęknęła, kręcąc głową, jakby w ten sposób mogła odgonić niechciane myśli. - Nie chcę o tym mówić. Mieliśmy przecież rozmawiać o mojej bransoletce... Przejdźmy już do tego.

- Jak chcesz, człowieczku. W takim razie, powiedz mi wszystko, co wiesz.

- Bransoletka była prezentem od mojej mamy na osiemnaste urodziny. Wygłosiła mi wtedy kazanie o tym, jak jest ważna, ale na początku nie zwracałam na to uwagi. Ja i moje mama mamy raczej... napięte relacje. Stwierdziłam, że ponoszę błyskotkę przez parę dni, a potem się jej pozbędę. Jednak strasznie się do niej przywiązałam. Zaczęłam odnosić wrażenie, że przynosi mi szczęście...

- Bo prawdopodobnie przynosi - stwierdził Klaus. - Twoja bransoletka to talizman.

Alice spojrzała na pierwotnego, doszukując się jakiegokolwiek cienia uśmiechu na jego twarzy. Ale on nie żartował.

- Niemożliwe - wymamrotała. - A przed czym niby mnie chroni?

- Przed każdą postacią magii - odpowiedział blondyn, sięgając za pazuchę kurtki i grzebiąc w niej intensywnie. - Wliczając w to magię czarownic, a także magię wampirów, perswazję. To dlatego Elijah nie był w stanie zmusić cię do swojej woli i dlatego zaprosiłem cię do baru na spotkanie z czarownicami. Im istota jest potężniejsza, tym większa może być odległość między nim a talizmanem. Ty musisz nosić go na ręce. Dla mnie wystarczy, że będę przebywał z nim w tym samym pomieszczeniu.

Alice powoli składała wszystko do kupy. To, co mówił Klaus miało sens, ale dziewczyna wciąż nie dowierzała, że prezent od matki może być w jakikolwiek sposób niezwykły. Jednak jej rozmyślania przerwał nagły widok przedmiotu, który blondynowi w końcu udało się wygrzebać z kieszeni.

- Moja bransoletka! - uradowała się nastolatka, natychmiast zapominając o jakichkolwiek troskach.

Szybkim krokiem podeszła do pierwotnego i wyciągnęła rękę, chcąc odebrać swoją własność. Jednak on zrobił szybki unik, aby potem w spokoju obracać ozdobę w palcach.

Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku  | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz