ROZDZIAŁ 39 - ,,Teraz pamiętasz"

2K 119 19
                                    

Ciepłe ramiona Klausa były lepsze, niż jakiekolwiek lekarstwo. Alice wtuliła się w nie z całych sił, korzystając z tego magicznego dotyku. Od odejścia rodzeństwa pierwotnego minęło już parę minut, a on wciąż się nie poruszał. Drżał lekko, prawdopodobnie starając się opanować. Alice poczuła smutek. ,,Wciąż nie może się pogodzić z tym, że zdradziły go najbliższe osoby" - pomyślała ze współczuciem. Chciała o pocieszyć, pomóc zmóc się z podłą rzeczywistością. Spróbowała odsunąć się od hybrydy i spojrzeć mu w oczy, ale jej starania okazały się daremne. Klausa trzymał ją wyjątkowo mocno i wcale nie zamierzał puścić. Alice czuła lekki ból, ale nie adekwatny do siły uścisku. Zebrała całe swoje siły i wyrwała się. Tym razem skutecznie. Blondyn spojrzał na nią zaskoczony, nie spodziewając się tak dużej energii ze strony nastolatki. Szybko się jednak opanował.

- Uratowałaś mnie - wyszeptał po chwili, znajdując spojrzenie towarzyszki.

Alice zamarła, nie oczekując podobnych słów. Była bardziej przygotowana na jakąś kpinę, albo oschłe przepędzenie. Jej serce zadrżało z uciechy.

- Zrobiłam wszystko, co mogłam - wzruszyła ramionami, starając się udawać obojętną. - Ty uratowałeś mnie tysiąc razy.

Klaus pokręcił głową, ignorując słowa dziewczyny. Wzrok miał lekko nieobecny, w zamyśleniu tarł skronie. W końcu wyprostował się i zaczął chodzić w kółko dookoła nieprzytomnego Mikaela i martwej Daviny.

- Uratowałaś mnie - powtórzył, tym razem pewnie, wracając do swojego normalnego, narcystycznego tonu. - Uratował mnie człowiek z rąk własnej, zdradzieckiej rodziny.

Zaśmiał się nerwowo, zatrzymując się tuż przed Alice.

- Niesamowite... - wyszeptał z uznaniem. - Ty jesteś niesamowita... - dodał po chwili, uśmiechając się.

Nastolatka poczuła, że się rumieni. ,,Opanuj się" - zganiła się w myślach. - ,,On tylko cię skomplementował!". Klaus nie zwrócił jednak uwagi na jej rozczulenie i zawahanie. Odwrócił od niej wzrok i skierował go na Mikaela. W jego tęczówkach zaiskrzył bursztyn.

- Widzisz, ja i moje rodzeństwo często się kłóciliśmy - powiedział wyjątkowo spokojnie, jak na gniew, który w nim rósł. - Przyznaję, czasami traktowałem ich w sposób... nieodpowiedni. Kiedy tylko się buntowali, usypiałem ich na jakiś czas za pomocą srebrnych sztyletów. Dobrze wiesz, że jestem porywczy.

Alice prychnęła ze śmiechu.

- Aż za dobrze - wydukała z rozbawieniem.

Klaus również się uśmiechnął. Odwrócił wzrok od ojczyma i ponownie zwrócił się do nastolatki.

- Nigdy jednak - dodał ostrzej, wykrzywiając usta w nagłej złości. - Nigdy jednak nie chciałem ich zabić... Nigdy nie planowałem ich śmierci, zwłaszcza z ich śmiertelnymi wrogami!

Ostatnie słowa wręcz wykrzyczał. Alice skuliła się lekko, ale zaraz się opanowała. Podeszła bliżej do hybrydy i powiedziała delikatnie:

- Rozumiem cię. Postąpili karygodnie.

Niepewnie dotknęła dłonią jego ramienia. Klaus drgnął, ale nie odsunął się.

- Jednak to twoje rodzeństwo. Działali pod wpływem emocji. Musisz im kiedyś wybaczyć - wyszeptała.

Mężczyzna pokręcił głową, a jego twarz pozostawała niezmiennie gniewna. Gwałtownie odtrącił dłoń Alice, pokazując swoją niechęć do słów nastolatki.

- Rebekah mnie uratowała! - krzyknęła rozpaczliwie dziewczyna, za wszelką cenę chcąc przekonać pierwotnego do swoich racji. - Nie możesz jej zupełnie przekreślić!

Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku  | Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz