Ciepłe ramiona Klausa były lepsze, niż jakiekolwiek lekarstwo. Alice wtuliła się w nie z całych sił, korzystając z tego magicznego dotyku. Od odejścia rodzeństwa pierwotnego minęło już parę minut, a on wciąż się nie poruszał. Drżał lekko, prawdopodobnie starając się opanować. Alice poczuła smutek. ,,Wciąż nie może się pogodzić z tym, że zdradziły go najbliższe osoby" - pomyślała ze współczuciem. Chciała o pocieszyć, pomóc zmóc się z podłą rzeczywistością. Spróbowała odsunąć się od hybrydy i spojrzeć mu w oczy, ale jej starania okazały się daremne. Klausa trzymał ją wyjątkowo mocno i wcale nie zamierzał puścić. Alice czuła lekki ból, ale nie adekwatny do siły uścisku. Zebrała całe swoje siły i wyrwała się. Tym razem skutecznie. Blondyn spojrzał na nią zaskoczony, nie spodziewając się tak dużej energii ze strony nastolatki. Szybko się jednak opanował.
- Uratowałaś mnie - wyszeptał po chwili, znajdując spojrzenie towarzyszki.
Alice zamarła, nie oczekując podobnych słów. Była bardziej przygotowana na jakąś kpinę, albo oschłe przepędzenie. Jej serce zadrżało z uciechy.
- Zrobiłam wszystko, co mogłam - wzruszyła ramionami, starając się udawać obojętną. - Ty uratowałeś mnie tysiąc razy.
Klaus pokręcił głową, ignorując słowa dziewczyny. Wzrok miał lekko nieobecny, w zamyśleniu tarł skronie. W końcu wyprostował się i zaczął chodzić w kółko dookoła nieprzytomnego Mikaela i martwej Daviny.
- Uratowałaś mnie - powtórzył, tym razem pewnie, wracając do swojego normalnego, narcystycznego tonu. - Uratował mnie człowiek z rąk własnej, zdradzieckiej rodziny.
Zaśmiał się nerwowo, zatrzymując się tuż przed Alice.
- Niesamowite... - wyszeptał z uznaniem. - Ty jesteś niesamowita... - dodał po chwili, uśmiechając się.
Nastolatka poczuła, że się rumieni. ,,Opanuj się" - zganiła się w myślach. - ,,On tylko cię skomplementował!". Klaus nie zwrócił jednak uwagi na jej rozczulenie i zawahanie. Odwrócił od niej wzrok i skierował go na Mikaela. W jego tęczówkach zaiskrzył bursztyn.
- Widzisz, ja i moje rodzeństwo często się kłóciliśmy - powiedział wyjątkowo spokojnie, jak na gniew, który w nim rósł. - Przyznaję, czasami traktowałem ich w sposób... nieodpowiedni. Kiedy tylko się buntowali, usypiałem ich na jakiś czas za pomocą srebrnych sztyletów. Dobrze wiesz, że jestem porywczy.
Alice prychnęła ze śmiechu.
- Aż za dobrze - wydukała z rozbawieniem.
Klaus również się uśmiechnął. Odwrócił wzrok od ojczyma i ponownie zwrócił się do nastolatki.
- Nigdy jednak - dodał ostrzej, wykrzywiając usta w nagłej złości. - Nigdy jednak nie chciałem ich zabić... Nigdy nie planowałem ich śmierci, zwłaszcza z ich śmiertelnymi wrogami!
Ostatnie słowa wręcz wykrzyczał. Alice skuliła się lekko, ale zaraz się opanowała. Podeszła bliżej do hybrydy i powiedziała delikatnie:
- Rozumiem cię. Postąpili karygodnie.
Niepewnie dotknęła dłonią jego ramienia. Klaus drgnął, ale nie odsunął się.
- Jednak to twoje rodzeństwo. Działali pod wpływem emocji. Musisz im kiedyś wybaczyć - wyszeptała.
Mężczyzna pokręcił głową, a jego twarz pozostawała niezmiennie gniewna. Gwałtownie odtrącił dłoń Alice, pokazując swoją niechęć do słów nastolatki.
- Rebekah mnie uratowała! - krzyknęła rozpaczliwie dziewczyna, za wszelką cenę chcąc przekonać pierwotnego do swoich racji. - Nie możesz jej zupełnie przekreślić!
CZYTASZ
Splamieni krwią 1: Tu jestem, człowieczku | Klaus Mikaelson
Vampiros,, - Jesteś człowiekiem - kontynuowała blondynka, nie kryjąc zaskoczenia. - Mój brat omija towarzystwo ludzi... Jedyne, co z nimi robi, to ich zabija, a ty stoisz tu sobie z nim, zwyczajnie rozmawiając...'' Alice King to zwykła dziewiętnastolatka ze...