Zwykły dzień w agencji wywiadowczej, tak na prawdę nigdy nie wygląda zwyczajnie. Tym bardziej, jeżeli pracowało się dla takiej agencji jaką była TARCZA. Dzienna dawka stresu i nieraz wzmożona dawka irytacji, którą można było tam otrzymać, wykraczała zawsze poza wszelakie przyjmowane normy, a agenci pracujący tam, już na samym starcie powinni pamiętać o mentalnym przygotowaniu do pracy.
I powinna o tym pamiętać Jenna Casey. Idąc przez korytarze głównej siedziby, wprost do gabinetu dyrektora placówki, czuła istne niedowierzanie. Bo jakim prawem, on chce odebrać jej zasłużony dzień wolny? Zielonowłosa jeszcze przed wyjściem z budynku, powoli szykowała się do domu, pakując swoje rzeczy w szatni, gdy zadzwonił do niej Nick Fury, na przywitanie karząc jej do siebie przyjść. Dziewczyna nie wątpiła, że jej pracodawca już zdążył znaleźć dla niej kolejne zadanie.
Kobieta szła żwawym krokiem, a jej krótkie do ramion włosy podskakiwały delikatnie, synchronicznie, z każdym jej ruchem. Ręce miała założone na piersi, a prawą ręką skubała dolną wargę. Głupi nawyk, którego za diabła nie potrafiła się wyzbyć. Na korytarzu było, o dziwo, mało szfędających się agentów, a jedyne co rozchodziło się po nim, to dźwięk jej butów na delikatnym obcasie i promienie słońca wdzierające się przez ogromne szyby, ciągnące się po całej długości, sięgające od podłogi aż po sufit. Jenna zerknęła na lewo, w stronę ogromnych szyb i westchnęła zrezygnowana. A mogła być teraz tam na dworze, w drodze do swojego ukochanego domu. Wydęła usta i opuściła energicznie ręce, przyspieszając swój krok w stronę windy, na końcu tego nieszczęsnego korytarza. Dochodząc do drzwi maszyny, przyciskiem przywołała ją do siebie i po krótkim okresie oczekiwania, wchodząc do niej wydała polecenie sztucznej inteligencji, by pokierowała się na najwyższe piętro. Podeszła do uchwytów, przymocowanych do ścianki po prawej stronie i oparła się plecami, równocześnie łapiąc się rękoma metalowej rurki. Sama winda była wykonana ze szkła i wychodziła na widok jeziora, nad którym stał sam budynek bazy. Casey westchnęła, ponownie wpatrzona w widok. Ona na prawdę mogła być teraz w lepszym miejscu, niż w tej cholernej windzie.
Stojąc i czekając aż w końcu dotrze na miejsce, kobieta spędziła na zabawie jej elektronicznymi bransoletami uczepionymi na nadgarstkach. Lubiła je, nie tylko ze względu estetycznego, ale również praktycznego. Nieraz ten mały i niepozorny sprzęt ocalił jej nieostrożne dupsko, rażąc prądem napastników w sytuacjach dla niej bardzo niekorzystnych. Kobieta przesuwała między palcami pojedyncze elementy przypominające sporych wielkości naboje, wpatrzona nadal w widok za szkłem.
Z chwilą, w której urządzenie się zatrzymało, kobieta wypuściła ze świstem powietrze z ust i odbiła się od ściany, ruszając w dalszą drogę do gabinetu dyrektora. Na ostatnim piętrze było tym razem parę osób, w tym sekretarka siedząca w jednym z oszklonych pomieszczeń. Jenna skinęła jej głową w geście przywitania, gdy tamta na nią spojrzała i skręciła w przeciwną stronę ruszając wprost do gabinetu Fury'ego. Delikatnie zapukała i otworzyła drzwi wychylając przez nie głowę, sprawdzając czy ktoś był w pomieszczeniu. Zauważając Nicka stojącego przodem do okna i siedzącą na jednym z krzeseł Natashę Romanoff zmarszczyła brwi i wkroczyła ostrożnie w głąb pomieszczenia. Chrząknęła dosyć głośno, by zwrócić na siebie uwagę i podeszła jeszcze bliżej biurka, uprzednio zamykając za sobą drzwi. Dwójka osób spojrzała na nowo przybyłą. Jenna skinęła głową do Romanoff i swoje spojrzenie przeniosła na jednookiego.
— Wzywałeś szefie. — Powiedziała, stając w lekkim rozkroku, ręce chowając za plecami. Nick skinął głową i wskazał ruchem ręki, by usiadła na ówcześnie przygotowanym dla niej siedzeniu, co niemal od razu wykonała, zakładając jedną nogę na drugą. Oparła jeden łokieć o oparcie, drugą ręką przeplatając swój pas. Przegryzła swój policzek od środka i czekała, aż szef w końcu jej wszystko wyjaśni.
CZYTASZ
ELECTRA┃BUCKY BARNES
Fanfiction❝Wilson przysięgam, jeżeli się nie zamkniesz zajebie ci z pioruna w ten głupi czerep.❞ A to wszystko zaczęło się od głupiego dnia, w którym kobieta miała mieć wolne.