Weszłaś do budynku, który według ulotki nazywał się Kościołem Drugich Salemian. Aż dreszcz przeszedł cię na sam widok obskurnej aury oraz chłodu tego miejsca.
Nie rozumiałaś kobiety, która prowadziła to miejsce. Skąd wiedziała aż tyle o czarodziejach i czarodziejskim świecie? Dlaczego była aż tak zdeterminowana, aby go zniszczyć? Zwłaszcza teraz, gdy w końcu panował pokój?
Podejrzewałaś ją o bycie niespełnioną Charłaczką albo czarodziejką, która z jakichś powodów brzydziła się magią. Nie potrafiłaś jednak zrozumieć dlaczego angażowała w to niewinne dzieci, zwłaszcza, że słyszałaś przeróżne historie o tym, jak je traktowała.
Wiedziałaś, że nie powinnaś była tam iść. Twój ojciec był pracownikiem Magicznego Kongresu Stanów Zjednoczonych Ameryki i zajmował się sprawą Dobroczynnego Stowarzyszenia Nowego Salem. Gdyby wiedział, że tam poszłaś, bo naczytałaś się w tajemnicy akt, które przyniósł do domu, zapewne dostałabyś szlaban i porządną reprymendę.
Ale ty byłaś ciekawską dziewczyną, która musiała wszystko zobaczyć na własne oczy. A poza tym podpuścił cię twój młodszy brat, który czekał teraz na ciebie po drugiej stronie ulicy, żując jabłko i śmiejąc się z ciebie pod nosem. To on pierwszy znalazł akta w biurku waszego ojca.
- Kim Pani jest? - zapytał jakiś przestraszony męski głos.
Odwróciłaś się w jego stronę i ujrzałaś przystojnego chłopaka w czarnych włosach. Uroku stanowczo odbierały mu jego przygarbiona postura, mętny wzrok oraz przestraszona mina.
Rozpoznałaś go ze zdjęć w aktach ojca. To był Credence, jeden z adoptowanych dzieci Mary Lou Barebone, liderki Dobroczynnego Stowarzyszenia Nowego Salem.
- Dzień dobry - przywitałaś się z uśmiechem - Nazywam się [T/I] i żadna ze mnie Pani - zaśmiałaś się nieco - Przyszłam tutaj, bo zainteresowała mnie ulotka.
Podeszłaś do niego bliżej, a on się zląkł. Serce ścisnęło ci się w piersi. Wolałaś nie wiedzieć co musiał przeżywać ten chłopak.
- Moja matka jest w tym momencie nieobecna - powiadomił cię, po czym zmrużył oczy na widok kieszeni twojego żakietu.
Credence wbił wzrok w cienki, podłużny kształt, który znajdował się pod materiałem. Twoja różdżka. No tak, mogłaś lepiej ją ukryć. Chłopak przez chwilę odważył ci się spojrzeć w oczy, a potem znów spuścił głowę.
- To... To ja może przyjdę kiedy indziej - skłamałaś i pośpieszyłaś do wyjścia.
Bałaś się, że zostaniesz przez niego zdemaskowana. Nie wiedziałaś, że posiadanie różdżki było jego największym marzeniem.
Chłopak stanął w oknie i obserwował cię, gdy podeszłaś do swojego brata i pacnęłaś go w głowę tak, że ten aż upuścił jabłko. Potem pociągnęłaś go za fraki i poszliście w przeciwnym kierunku.
Credence nie mógł później przestać o tobie myśleć. O twoim uśmiechu, o tym jaka byłaś dla niego miła, o twojej różdżce...
Na szczęście spotkał cię znowu. Przyszłaś na następne spotkania Kościoła Drugich Salemian, tym razem już lepiej przygotowana i w lepszym kamuflażu. Uśmiechnęłaś się do niego z drugiego końca sali, a on również uniósł lekko kąciki swoich ust. Chciał wierzyć, że przyszłaś ze względu na niego.
I w istocie tak było. Poczułaś w sobie ogromną potrzebę pomocy temu chłopcu, gdy tylko go zobaczyłaś.
CZYTASZ
Imagify ● "Harry Potter"
FanfictionMiniaturki (300-600 słów) inspirowane gifami z Harry'ego Pottera + Fantastycznych Zwierząt. Tematyka: romans, przyjaźń, rodzina.