12

3K 223 131
                                    


– Bardzo tu ładnie. Sam na to wpadłeś? – zapytał czarnowłosy.

– Na co?

– Żeby tutaj przyjść.

– Ach, tak. Myślałem nad tym odkąd cię zaprosiłem – uśmiechnął się delikatnie.

– Ciekawie. Cieszę się, że spędziłem tu swoją pierwszą randkę.

San poblad i wbił wzork w ziemię. Mimowolnie coś zakuło go w sercu. Nie czuł do Wooyoung nic specjalnego, tylko go lubił, ale czuł się bardzo źle z tym, że ukradł mu pierwszą randkę. Coś takiego powinien przeżyć z kimś, kto na prawdę jest w nim zauroczony lub go kocha.

– Coś się stało? – Wooyoung zmarszczył brwi, widząc jak jego towarzysz patrzy pusto przed siebie.

– Nie, nie, przepraszam. Więc Wooyoung... Powiesz mi coś o sobie? – zagadał.

– Jasne... No to mam na imię Wooyoung, ale nigdy nie lubiłem tego imienia. Zawsze chciałem je zmienić, ale dopiero później uświadomiłem sobie, że w jakiś sposób jest wyjątkowe. Kocham grać w siatkówkę, ale to raczej wiesz. Oprócz tego lubię tańczyć, gotować i trochę piszę...

– Co piszesz?

– Teksty piosenek. Mój kuzyn gra na fortepianie. Od dzieciaka dobrze się dogadywaliśmy, a teraz coś razem pogrywamy.

Starszy pomyślał, że Jung był naprawdę interesującą osobą. Oprócz tego, że grał w siatkę i był dość głośny, nie wiedział o nim nic. Jednak był kimś więcej. Musiał być na prawdę utalentowany, skoro nawet pisał piosenki.

– Napiszesz mi jakąś kiedyś? – zażartował.

– Jeśli nadal będziesz chciał i będę miał wenę... To jasne, że tak. Umiesz grać na jakimś instrumencie?

– Mam gitarę.

– Świetnie. Będziesz mógł ułożyć sobie melodię – uśmiechnął się.

– Dziękuję.

Choi nie spodziewał się, że chłopak będzie dla niego taki życzliwy. Powoli zaczęło męczyć go sumienie, że jest tutaj tylko i wyłącznie przez głupi wymyśl Seonghwy, że dostanie za to kasę.

– Chciałbyś kiedyś gdzieś jeszcze wyjść? – rzucił nagle młodszy.

– P-proponujesz randkę?

– Możemy to tak nazwać. Oczywiście jeśli chcesz – zaczął panikować i nadmiernie gestykulować, co Sanowi wydało się urocze.

– Bardzo chętnie – odparł.

Pomyślał, że tutaj pójdzie z własnej woli. Z czystym sumieniem i zwyczajną chęcią zobaczenia tego szatyna z pięknym uśmiechem.

Chwila, czy on właśnie...

...nazwał go szatynem? Przecież był brunetem, to oczywiste. Soyeon dałaby mu o tym niezły wykład.

====

5/6

pierwszy pisany! :D

arcade| woosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz