– Jak ci się podobał? – zapytał San, kiedy rozsunęły się przed nimi drzwi.– Był... interesujący. Podobał mi się – pokiwał głową.
Właśnie opuścili budynek kina, a Wooyoung nie miał nawet zamiaru mówić prawdy. Chłopak zabrał go na horror, których ten nie lubi, a wręcz się boi. Był pewny że każdy zobaczony stwór przyśni mu się w nocy, i tak przez kolejny miesiąc. Nie chciał jednak psuć przyjemniej atmosfery swoimi narzekaniami.
– Jesteś pewny? Chyba połowę filmu zakrywałeś sobie oczy – parsknął cicho.
– Wcale, że nie – oburzył się teatralnie.
– Już nie dąsaj się tak. Chodźmy, odprowadzę cię do domu.
– Przecież to nie po drodze. Będziesz musiał się wracać.
– Trudno, zrobię sobie długi spacer – wzruszył ramieniem i pociągnął go za nadgarstek – Za dwa dni mecz. Stresujesz się?
– Nie. Mimo że mamy najtrudniejszego przeciwnika już na początku, czuję się przygotowany. Drużyna też – pokiwał głową Wooyoung.
– Zauważyłem. Felix zaczął spędzać każdą przerwę z Chanem, a teraz go nie widzę. Poświęcił się chłopaczyna dla treningów – zaśmiał się cicho.
– Dobrze wie, że gdyby nie przyszedł dostałby ode mnie ochrzan. I od trenera może też, ale on jest za miękki – parsknął.
– Patrz, stoisko z watą cukrową. Idziemy tam! – rzucił nagle San, po czym skręcił w przeciwną stronę – Lubisz?
– Nie wiem, nigdy nie jadłem.
Brwi Sana wystrzeliły do góry. Spojrzał zdziwiony na towarzysza, który po prostu patrzył przed siebie.
– Jak to? Przecież każdy dzieciak jadł watę cukrową. Ja kupowałem sobie nawet taką w pudełkach.
– Rodzicie nam nigdy nie pozwalali.
– Dlaczego? – skrzywił się.
– Mają obsesję na punkcie zdrowego stylu życia i zdrowego odżywiania. Mama jest lekarzem, tata trenerem.
– Woah, co konkretnie robią? – zapytał, pośpiesznie podając drobne panu stojącemu za maszyną.
– Kojarzysz Seoul Thunders?*
– Jasne, są świetni. Kibicuje im – pokiwał głową.
– Mój tata ich trenuje.
– Nie gadaj – otworzył szeroko usta – Twój ojciec to Jung Hyungmin? Trener najlepszej drużyny w kraju?
– Chyba nie są na pierwszym miejscu.
– W moim sercu zawsze będą – wypiął dumnie pierś.
– Tak... A mama jest onkologiem.
– Szybka zmiana tematu, idzie ci coraz lepiej Woo – parsknął – Dla ciebie zielona – podał mu patyk.
– Dziękuję. Wracając, przez to co robią bardzo cieszy ich to, że sam gram i do tego jestem kapitanem, a siostra studiuje dietetykę. Oprócz obsesji są najlepsi pod słońcem. Nie mogłem mieć lepszych rodziców – uśmiechnął się.
– Cieszę się twoim szczęściem.
– A ty? Masz rodzeństwo? Jacy są Twoi rodzice?
– Też mam siostrę, ale młodszą. To wszystko jest trochę... skomplikowane.
– Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz – położył dłoń na jego ramieniu.
– Dzięki – mruknął.
Około północy Wooyoung wymęczony położył się do łóżka i zamknął oczy. Tak jak myślał, w głowie miał tylko sceny z tego okropnego filmu, który nie dawał mu spokoju.Nie widział żadnych zjaw, ani nie bał się że coś wypełznie spod jego łóżka, ale wyobraźnia pracowała na jak najwyższych obrotach, tak aby nie dać mu spać.
Po dziesięciu minutach przekręcania się z boku na boku usłyszał ciche pukanie, przez co od razu wiósł się do siadu. Dźwięki dochodziły zza okna, dlatego zapalił lampkę, stojącą na komodzie i podszedł bliżej.
Za oknem widać było tylko chodnik oświetlany przez lampę oraz rower. Rower oparty o jego ogrodzenie. Wooyoung zingnorował to i po przeskanowaniu wszystkiego jeszcze raz zauważył postać stojącą po jego oknem.
Konkretniej, Choi Sana z kupką kamyków w dłoni.
– Co ty robisz idioto!? – krzyknął szeptem, wychylając głowę za okno.
– Cześć! – pomachał mu – Wpuścisz mnie?
– Jak!?
– Nie wiem, to twój dom!
Blondyn wywrócił oczami. Szybko odwrócił się i zbiegł na dół, do salonu. Otworzył drzwi tarasowe, skąd Sana było widać lepiej.
– Wchodź, szybko – zawołał.
Kiedy z kliknięciem drzwi zamknęły się, ruszył on do swojego pokoju, mając nadzieję, że starszy idzie za nim.
– Ładny masz dom.
– Ta, dzięki – mruknął.
– Są twoi rodzice?
– Tylko tata, mama ma nocną zmianę – westchnął – Jest północ San, co ty tu robisz?
– Myślisz, że jestem ślepy? Trząsłeś się na tym filmie, a później myślałem, że zemdlejesz. Tak więc przyszedłem bohatersko odgonić wszystkie potwory – uśmiechnął się.
– Jesteś idiotą.
– Wiem.
– Świetnie, że już ktoś cię uświadomił. Co chcesz zrobić bohaterze?
– Z racji tego, że jutro mamy wolne, więc nie musisz wcześniej wstawać, posiedzę tu z tobą ile chcesz. Jak zaśniesz to sobie pójdę – uśmiechnął się.
Wooyoung poczuł jak bicie serca mu przyśpiesza, a na usta automatycznie wpływa uśmiech. Poczuł się w pewnie sposób specjalny. W końcu nikt nigdy nie przyjechał do niego w nocy tylko żeby porozmawiać i pozwolić spokojnie spać.
– Dziękuję.
– Za co?
– Za to, że tu jesteś.
– Nie musisz mi dziękować – machnął ręką – Co będziemy robić?
– Możemy włączyć jakiś film. Tym razem ja wybieram! – wskoczył na łóżko, co Choi uczynił zaraz po nim.
– Niech ci będzie. Mam nadzieję, że masz dobry gust.
– Najlepszy.
====
miłego wieczoru kochani ✨
* Seoul Thunders to prawdziwa drużyna koszykarska, jedynie ich trener nie nazywa się Jung :DD
CZYTASZ
arcade| woosan
Fanfictionzakończone ✓ Wooyoung to chłopak grający w siatkówkę, który nigdy nie zagada do Sana, bo mimo, że chłopak mu się podoba to gra w piłkę nożną. A kapitanowie rywalizujących drużyn przecież nie będą trzymać się za ręcę i chodzić na randki. Chyba, że kt...