82

2.1K 156 50
                                    


– Przyszedłeś – mruknął Wooyoung, kiedy stanął na przeciwko wyższego chłopaka.

– Ta, pisałem, że chce mieć to z głowy. Jung Wooyoung. A może powinienem powiedzieć Cha?

– Czyli oczywiste, że nadal chodzi Ci o to. Boli cię to że trafiłem lepiej? – uniósł brwi.

– Ach, nie boli mnie, ale miło było patrzeć jak jesteś smutny – odgryzł się.

– Jesteś niemożliwy. Czemu żeby zrobić mi przykrość wykorzystałeś Sana?

– A może miałem robić to sam? Chyba śnisz. Poza tym, łatwo nim manipulować. Nie ma łatwo w domu, za dzieciaka nie miał nic więc teraz bierze co mu dają – parsknął, a Jung zacisnął usta w wąską linie.

– Nic się nie zmieniłeś – westchnął.

Dom dziecka może nie był najpiękniejszym i najlepszym miejscem na świecie, ale było też tragedii.

Wooyoung siedział przy stoliku w świetlicy i bazgrał na kartce, a po chwili obok niego zasiadł inny chłopiec.

– Co rysujesz? – odezwał się nagle, co wystarszyło drugiego.

– Seonghwa, nie wolno tak zaskakiwać ludzi – bąknął.

Po chwili on też złapał kartkę i zaczął kreślić na niej znaczki, które miały się w coś składać. Kiedy prawie każde dziecko zniknęło na obiad, dwójka sześciolatków nadal siedział przy jednym stole i tworzyła.

– Co narysowałeś? – powtórzył Park.

– Miał być piesek, ale nie wyszło chyba... A ty?

– Rodzinę. Myślisz, że kiedyś będę ją miał?

– Jasne – pokiwał głową.

ㅁㅁㅁ

Seonghwa był dość specyficznym dzieckiem i chyba najbardziej problematycznym dla opiekunek. Był całkiem wybredny, często się obrażał i nie pałał sympatią do wielu osób.

Jedną z osób którą lubił był Wooyoung. Chłopak był dziwny, ale przyjazny. Oboje lubili rysować, co często robili przy jednym stoliku. Młodszy parę miesięcy chłopak na obiedzie oddawał mu czasem jednego klopsa, bo wiedział jak bardzo je lubił. Ogólnie, nie denerwował go, więc spędzał z nim czas.

– Co to? – chłopak wsadził głowę w jego kartkę na co cicho westchnął.

– Samochód. Widziałem takiego, jak byliśmy na spacerze – odparł dumny.

– Super – uśmiechnął się.

ㅁㅁㅁ

Dwóm rysującym chlopcom pracę  przerwała opiekunka, która prowadziła dwóch dwóch dorosłych - kobietę i mężczyznę.

– Park Seonghwa, Cha Wooyoung, mają po sześć lat – powiedziała szeptem do małżeństwa, ale mimo to dzieci ją usłyszały.

– Patrz jaki śliczny – westchnęła kobieta wskazując dyskretnie na jednego palcem.

Chłopcy spojrzeli na siebie wymownie z podekscytowaniem. Wooyoung był pewny, że to oni adoptują Seonghwę i chłopak w końcu zdobędzie rodzinę, której tak chciał.

ㅁㅁㅁ

– Wooyoungie, pozwolisz na chwilkę? – jedna z opiekunek kucnęła przy stole, który zajmowany był przez dwóch małych artystów.

– Tak, już – pokiwał głową i szybko zsunął się z krzesełka.

Kobieta chwyciła go za dłoń i skierowała się do gabinetu dyrektorki ośrodka.

– Jest i nasz malec. O nim państwo mówili? – uśmiechnęła się dyrektorka.

– Tak, to on. Moglibyśmy z nim porozmawiać? – odezwał się mężczyzna.

– Oczywiście – pokiwała głową.

– Hej Wooyoung, jestem Jiyong, a to mój mąż Hyungmin. Jesteśmy tutaj, ponieważ chcemy cię adoptować – uśmiechnęła się.

Chłopiec spojrzał na nich wielkimi oczami i też się uśmiechnął.

– Bedę miał rodzinę? – wydukał.

– Tak. Nas i starszą siostrę. Ma na imię Soodam.

ㅁㅁㅁ

Po ośrodku szybko rozniosła się wieść że Cha Wooyoung niedługo trafi do nowej rodziny adopcyjnej. Państwo Jung często go odwiedzali, a wszelkie dokumenty były już prawie gotowe.

Od tego momentu przy stoliku chłopaka nie pojawił się Seonghwa, co bardzo go martwiło. Czy coś mu się stało? Dawno do nie widział. Właśnie wtedy wszedł on do pomieszczenia, ale usiadł przy innym wolnym stoliku. Wooyoung wydał wargę i postanowił przysiąść się do niego.

– Cześć.

– Po co tu przyszedłeś?

– Co się stało?

– Zabierają cię stąd?

– Tak – pokiwał energicznie głową – Są bardzo fajni. Będę miał siostrę i-

– Przestań. Nie chcę o tym słuchać.

– Dlaczego? – zasmucił się.

– Zawsze miałeś lepiej. Każdy cię lubi, nawet opiekunki, a teraz jeszcze będziesz miał rodzinę – burknął – Ja zawsze chciałem ją mieć.

– Ale... – mruknął chłopiec, ale odpuścił kiedy Seonghwa wstał od stolika.

– Idź do swojej nowej rodziny. Ja nie jestem ci już potrzebny.

– Jesteś za to zły? Że wybrali mnie a nie ciebie?

– Och nie, nie o to – uśmiechnął się pod nosem – Ale zawsze miałeś lepiej. Każdy traktował cię ulgowo, potem trafiłeś do super rodzinki, zostałeś kapitanem drużny siatkarskiej. Miałem ochotę, żeby ciebie w końcu też ktoś zostawił.

Wooyoung analizował jego słowa i chociaż bardzo chciał nie potrafił ich zrozumieć.

– Napatoczył mi się San. Uslyszałem, że go lubisz więc złożyłem mu propozycję. Za waszą pierwsza randkę dostał trochę kasy, potem poszedł zakład o to, że się w nim zakochasz. Niezawodny z niego kapitan, nie?

– To paskudne. O jakim wuju wtedy mówiłeś?

– Jak miałem czternaście lat do to bidula zgłosił się facet, który twierdził, że jestem jego siostrzeńcem. Faktycznie, jestem nim. Był bratem mojej mamy, która nie żyje, mam jej nazwisko, a ojca nie znał nikt oprócz niej – odparł bez drgnięcia.

– Och... Tylko o tym chciałem porozmawiać.

– Ta, super. Do kiedyś w szkole czy coś – rzucił i odwrócił się na pięcie.

– Czekaj! – krzyknął.

Wyższy zatrzymał się spojrzał na niego pytająco. Wooyoung podszedł do niego szybkim krokiem i wymierzył mocno w policzek.

– Powinienem był zrobić to dawno – burknął i sam odwrócił się, zostawiając Parka w osłupieniu.

Jung skierował się w swoją stronę i zaczął myśleć, kiedy w narodziło się w nim tyle złości, obojętność i złych emocji. Zbudował wokół siebie otoczkę, do której nie docierał nikt, może tylko jego wujek. Nic jednak nie tłumaczyło jego zachowania.

Mimo wszystko nie potrafił też usprawiedliwić Sana, który przecież się na to wszystko zgadzał. Do tego zakładów było więcej niż jeden, a za pierwszy wziął nawet pieniądze. Poczuł się wykorzystany jeszcze bardziej.

Ostatni tydzień szkoły na pewno nie będzie łatwy.

====

rozpieszczam was tymi rozdziałami..

arcade| woosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz