– Jesteś pewny, że chcesz zostać? Nie chcę żebyś się rozchorował – mruknął San, przykryty po szyję pościelą.– Zostanę. Ktoś musi dotrzymać ci towarzystwa – odparł Jung.
To dzisiaj, na tym spotkaniu San miał wszystko wyznać Wooyoungowi, ale po rozmowie z Seonghwą wszystko się zmieniło. Choi siedział cicho i tylko uśmiechał się lekko, kiedy młodszy zdezorientowany czytał ile razy powinno się dawkować lekarstwo na ból gardła.
Przez chorobę chciał odwołać spotkanie, ale blondyn sam zaproponwał, że w takim razie przyjedzie do jego domu.
– Właśnie! Wziąłem ze sobą leki przeciwbólowe i plastry rozgrzewające, może się przydadzą – chłopak wyciągnął zza siebie torbę, z której wysypał wszystkie rzeczy.
– Dziękuję, tego mi brakowało.
– Jakim cudem kupiłeś wszystko oprócz czegoś przeciwbólowego?
– Jak się okazało wziąłem za mało kasy, a musiałem kupić ci jeszcze to – przekręcił się na plecach, żeby wyciągnąć z szafki prostokątne opakowanie.
– San! Zamiast na lekarstwa wydałeś pieniądze na jakieś czekoladki? – szturchnął jego ramię.
– Bardzo ci smakowały, no i obiecałem, że następnym razem też będę je miał.
Wooyoung uśmiechnął się pod nosem, próbując ukryć zawstydzenie. Z jednej strony chciał go uderzyć za głupotę, ale z drugiej strony nie mógł, bo zrobiło mu się strasznie ciepło na sercu.
– Więc – odkaszlnął – Sześć dawek tego – wcisnął mu opakowanie, na co brunet roześmiał się w miarę możliwości, bo gardło nadal go trapiło.
– Próbujesz zmienić temat?
– Próbuje nie uderzyć cię za to, że wybrałeś kupno tych czekoladek.
– Jestem pewny, że jak w podziękowaniu dasz mi buziaka w czółko to przestanie boleć.
– Za słodko – skrzywił się, po czym obydwoje cicho parsknęli śmiechem.
– Czemu gadamy tylko o mnie? Mów co u ciebie – rzucił Choi.
– Gadamy o tobie, ponieważ jesteś chory, a u mnie nic ciekawego – wywrócił oczami.
– Niedługo zaczynacie półfinały, prawda?
– Ach, tak... Ciężko trenujemy z chłopakami, musimy być w jak najlepszej formie. Pierwszy mecz gramy z drużyną z Busan. Są dobrzy, nawet bardzo – pokiwał głową młodszy – Gracie z Gwangju, prawda?
– Tak. Skąd wiesz?
– Nie żeby coś, ale mam uszy, a w węźle stale o tym wspominają – parsknął – Właściwie... dlaczego się tak nie lubimy? W sensie, lubię ciebie, ale nasze drużyny nie pałają do siebie sympatią.
– Dyrektor zawsze musiał wybierać. Nie mogliśmy pojechać do ośrodka rekreacji, bo piłkarze jadą na turniej do Ilsan, i w drugą stronę. Odkąd mamy jakiegoś sponsora, wszystko z sobą współgra – mruknął.
San wzruszył lekko ramieniem. Nigdy tak o tym nie myślał. Faktycznie, irytowało go to, kiedy nie mogli jechać gdzieś tylko dlatego, że siatkarze byli pierwsi, ale mijało mu to po paru godzinach. Nie spodziewał się, że nie można kogoś aż tak nie lubić przez przynależność do innej grupy.
– Może kiedy Chan w końcu przestanie cykać, zagada do Felixa i zostaną parą, zjednoczymy się – parsknął starszy.
– Co?
– Bang leci na twojego kumpla od drugiej klasy, ale uważa że "on na pewno tak o mnie nie myśli".
– On też podoba się Felixowi! Przecież muszę mu to powiedzieć – podekscytował się.
– Dobra, ale nie wiesz tego ode mnie – pogroził mu palcem.
– Oczywiście proszę pana.
====
miłego dnia!
CZYTASZ
arcade| woosan
Fanfictionzakończone ✓ Wooyoung to chłopak grający w siatkówkę, który nigdy nie zagada do Sana, bo mimo, że chłopak mu się podoba to gra w piłkę nożną. A kapitanowie rywalizujących drużyn przecież nie będą trzymać się za ręcę i chodzić na randki. Chyba, że kt...