12 [02]

2K 141 54
                                    


San siedział na ławce przed uczelnią, z nosem w książce, właściwie bez większego celu. Pogoda była wyjątkowo ładna i nie miał jeszcze ochoty wracać do domu.

– Hej.

Chłopak podniósł głowę i wstrzymał oddech kiedy zauważył obok siebie Wooyounga. Z jego dziennikiem w ręce.

– Cześć.

– Nie widziałem, że lubisz czytać.

San spojrzał na książke a potem znów na swojego towarzysza. Sam nie widział dlaczego akurat książki, ale to wydawało mu się dobrym zabijaczem czasu w wakacje. Kiedy nie mógł akurat spotkać się z Chanem lub Soyeon, bo wychodzili gdzieś ze swoimi parami, on szedł do biblioteki i kończył, czytając do wieczora.

– Ach, tak jakoś wyszło...

– Obiecałem, że przyjdę, więc jestem. No i chyba muszę ci to oddać – podał mu notes w grubej niebieskiej oprawie.

– Czytałeś go? – zapytał zdenerwowany.

– Nie.

– Naprawdę?

– Soyeon wspomniała mi, że właściwe to nie wiesz o tym, że go wzięła. Dlatego nie chciałem go czytać, to twoja prywatna rzecz – wzruszył ramieniem.

Wooyoung może lekko skłamał. Co prawda nie chciał czytać zapisków Sana, ale coś niesamowicie go do tego ciągnęło. Dlatego otworzył go na pierwszym wpisie.

"Chyba właśnie przestałem lubić samego siebie. Na zakończeniu czułem się okropnie i mimo że przez chwilę zapomniałem o smutkach to po odebraniu świadectwa wszystko wróciło.

Nie potrafię wybaczyć sobie, że po prostu zerwaliśmy na chodniku przed szkołą. Próbowałem zgrywać twardziela, ale kiedy Wooyoung odjechał, poważnie pomyślałem o wskoczeniu pod któryś z przejeżdżających samochodów"

Wtedy Wooyoung zamknął dziennik i wrzucił go do szafki biurka. Nie był gotowy na czytanie dalej.

– Dziękuję – uśmiechnął się, a Jung odwzajemnił gest.

– Zgaduję, że teraz musimy porozmawiać o tym wszystkim...

– Ach, tak, ja... Nawet nie wiem od czego powinienem zacząć.

– Od początku. Kiedy zaczęło się to wszystko?

– Kilka dni po tym jak na ciebie wpadłem i wylałem kawę. Seonghwa wpadł na pomysł, żebym umówił się z tobą w zamian za coś. Tak właściwie nie widziałem co będę z tego miał, ale się zgodziłem. Byłem takim debilem, bo zrobiłem to bez konkretnego powodu. Po tym spotkaniu z tobą miałem okropne wyrzuty sumienia, szczególnie kiedy dostałem za to pieniądze. Nie mogłem na nie patrzeć, więc oddałem je Hae, bo jako niezależna kobieta – przedrzeźnił ją – Chce sama uzbierać na coś pieniądze. No i kupiłem też jakieś lekarstwa.

Wooyoung uśmiechnął się od nosem. Haebaragi była zdecydowanie małą, niezależną kobietą.

– Wracając, myślałem że to koniec, ale wtedy wymyślił ten głupi zakład. Powiedział mi, że jeśli mi się uda, to jego wujek który był jednym z trenerów na finałowym meczu wspomni coś o mnie komisji i ułatwi mnie to dostanie się tutaj. Mimo że polubiłem cię, zaślepiła mnie wizja mojej wymarzonej przyszłości.

– Tak bardzo nie wierzyłeś w siebie? San, przecież miałeś świetne wyniki, dostałbyś się tu bez jego wuja – młodszy westchnął.

– A co ty myślałbyś, gdyby od małego mówili ci, że w życiu nic nie osiągniesz? – skrzywił się, a Wooyoung poczuł fizyczny ból w klatce piersiowej.

– Ach, ja... Przepraszam – wymamrotał.

– Nie musisz. Przecież to ja zawiniłem. Tak naprawdę od początku żałowałem mojej decyzji. Wszystko co z tobą robiłem, to było szczere Woo. Na prawdę nie obchodził mnie ten zakład, byłem szczęśliwy – uśmiechnął się blado – W końcu... Napisałem do niego, że zrywam załad. Nie obchodziło mnie wtedy czy dostanę się na uczelnie, po prostu chciałem żebyś ty też był szczęśliwy.

– N-naprawdę?

– Wizja bycia nikim z tobą obok wydawała mi się bardziej kolorowa, niż bieganie za piłką z wiecznym poczuciem winy.

Wooyoung poczuł łzy w kącikach oczu, ale od razu je obtarł. Naprawdę nie lubił płakać przy kimś.

– Wtedy jak powiedziałeś, że mnie kochasz... Czułeś to?

– Tak. Wooyoung, ja... Kocham cię do szaleństwa. I to najlepsze uczucie jakie kiedykolwiek czułem. Lepsze niż pozytywne wyniki z uczelni czy mistrzostwo pierwszej ligi. Ty jesteś ważniejszy.

San chciał złapać za dłoń szatyna, ale szybko ją zabrał i podrapał się niezręcznie po głowie. Nie wiedział, jak Jung zareguje na jego słowa.

– San... Już Ci wybaczyłem, zrobiłem to chyba za późno. To zerwanie, możliwe, że go potrzebowaliśmy, ale czułem się wtedy najgorzej na świecie. Chcę żebyś wiedział, że nie chowam do ciebie żadnej urazy.

Brunet nie wiedział, jak powinien się zachować, ale odruchowo złapał za ramiona Wooyounga i mocno go do siebie przytulił.

– Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Bardzo...

– Mam nadzieję, że nie będziesz teraz chodził taki naburmuszony – zaśmiał się.

– Teraz mogę i skakać. Dziękuję Wooyoung, nawet nie wiesz jak dużo to dla mnie znaczy – uśmiechnął się.

– Czuje się lżej.

– Czy... Możemy spróbować odbudować naszą relacje? Nie musimy się spieszyć, chciałbym się, wiesz, zaprzyjaźnić jeszcze raz – powiedział, uderzając nerwowo palcami w ławkę.

– Jasne. Kto nie chciałby się przyjaźnić z Choi Sanem? – szturchnął go ramieniem.

– Przestań. Z tobą na pewno chciałby ten Sunghan.

– A co, zazdrosny?

– Bardzo.

====

wasz wyczekiwany rozdział ☀️

arcade| woosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz