12. Tajemnica kamienia ~ Irene

307 20 0
                                    

Drzwi do trzynastki były uchylone. Zapukałam mimo wszystko. Weszłam też mimo wszystko, nikt przecież nie powiedział: "proszę wejść". Na łóżku siedziała Bella. Już ubrana w czyste ciuchy, bez błota na twarzy i butach. Nawet nie odwróciła się w moją stronę. Wciąż obracała ten sam kamień w palcach. Właściwie to jeszcze nigdy nie widziałam jej bez tego otoczaka albo noża.

- Nie przypuszczałam, że bierzecie tu pojedynki aż tak na poważnie - nie wiedziałam też jak zacząć tę rozmowę.

Nie wiedziałam nawet, czy chcę rozmawiać! Potrzebowałam po prostu wyrwać się z jedenastego domku. Od tego tłoku i hałasu. Oraz ludzi oskarżających się wzajemnie o kradzieże słodyczy. Te wakacje będą zdecydowanie zbyt wyczerpującymi jak na moje nerwy. Albo któryś z bogów się do mnie przyzna...

- Honor - odpowiedziała mi nagle. Jak zwykle, lakonicznie.

- Co to za kamień? - zapytałam siadając przed nią na łóżku.

- Znalazłam go w nocy na plaży.

Fakt, że powiedziała coś pełnym zdaniem, wybił mnie z rytmu. Równie szokująca była wiadomość, że nic robi sobie z panujących w obozie zasad.

- Nie boisz się harpij?

Pokręciła głową.

- Wychowywałam się z gorszymi demonami.

Aż korciło, by zapytać jakimi. Ale powstrzymałam się od tego. Siłą woli, to prawda. W ciszy podziwiałam, jak Bella obraca w palcach swój kamień. Coś mi w nim nie grało. Może to już szaleństwo spowodowane pobytem w domku dzieci Hermesa, może to ten dziwny świat zmuszał mnie do poddawania pod wątpliwość rzeczy tak oczywistych, jak otoczak, ale ten konkretny kamień zdawał się coś do mnie mówić.

- Przepraszam, że tak wypytuję...

- Nie wypytuj. Albo nie przepraszaj - przerwała mi. Zignorowałam jej słowa.

- Czy ten otoczak naprawdę jest TYLKO otoczakiem?

- Nie - zaskoczyła mnie jej odpowiedź. Równie mocno zaintrygował mnie fakt, że na krótkim przeczeniu nie zakończyła się jej odpowiedź. - Kiedy go znalazłam, krwawił. Czasem też wydaje się być ciepły. I nie jest to ciepło wywołane nagrzaniem od dłoni.

- Wydaje mi się, że do mnie woła... - wyznałam cicho. Czułam się trochę głupio. Kamień? Komunikujący się z ludźmi? Tak, to musiały być pierwsze objawy szaleństwa. Bella tylko pokiwała głową.

Znów to milczenie. Ponownie oglądałyśmy zwykły kawałek wygładzonej skałki, jakby był on jakąś świętością. Czymś wyjątkowym. A on był wciąż jedynie zwykłym otoczakiem wyrzuconym przez fale na plażę. Ale ja słyszałam, czułam, że woła on o pomoc. Że krzyczy, cierpi. Nie umiałam tego wyjaśnić. Nie wiedziałam, czy wierzyć rozsądkowi, czy może instynktowi. Logika podpowiadała, że to ja powinnam wylądować w psychiatryku. Przeczucie mówiło, że w tym coś jest i mam nie przejmować się tym, co podpowiada mi rozum.

- Czy bogowie mogą przemieniać ludzi w przedmioty? - nie wierzyłam w to, co właśnie powiedziałam.

- Tak.

Odpowiedź była równie szokująca. Mimo to, serce zabiło mi szybciej. Istniała szansa, że mam rację. W jakimś stopniu ucieszyło mnie to. Chociaż przeczyło absolutnie wszystkim zasadom logiki. Najwidoczniej musiałam się przyzwyczaić. Ten świat po prostu nie szedł w parze ze zdrowym rozsądkiem.

- Czyli jest możliwość, że trzymasz w palcach żywego człowieka, który po prostu został zmieniony w kamień? - jeszcze raz próbowałam ułożyć to sobie w głowie.

- Tak.

- To fascynujące! - wyrwało mi się.

Bella zmierzyła mnie bezbarwnym spojrzeniem. Nie niosło ono w sobie żadnej groźby, lecz i tak przeszedł mnie dreszcz. Ta dziewczyna wciąż mnie przerażała. Chyba nawet trochę bardziej niż wcześniej.

- Czy potrafiłabyś go odczarować? - pytanie okazało się być głupie dopiero w momencie, kiedy wypowiedziałam je na głos. Przecież gdyby to potrafiła, to by to zrobiła, prawda?

I tak pokręciła głową. Jakoś zmarkotniałam.

- Chejron.

Nie zrozumiałam, co próbuje mi przekazać.

- Porozmawiaj z Chejronem. On może wiedzieć, co zrobić.

Trochę nie rozumiałam, czemu Bella sama nie może tego zrobić. Odpowiedź nie mogła przecież być tak prosta, że zwyczajnie nie lubi wychodzić. Wsunęła mi kamień do ręki. Mała rację, był ciepły. Teraz, kiedy trzymałam go w dłoni, jeszcze głośniej słyszałam, jak woła. Niestety, nie rozumiałam jego słów. Czułam się jak podczas rozmowy z obcokrajowcem. On próbował mi coś przekazać, ale ja nie znałam języka, którym próbował do mnie przemawiać. Na próżno było pytać Belli. Ona nawet go nie słyszała.

Założyłam buty, wstałam niechętnie z łóżka i wyszłam z trzynastki. Światło wydawało się strasznie razić mnie w oczy. Miałam za to prosty cel - porozmawiać z Chejronem. Opiekun musiał wiedzieć, jak należy postąpić. A przynajmniej powinien umieć jakoś doradzić.

The Daughter Of  Hades - Córka HadesaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz