Wieczór. Dzieci Hefajstosa w tempie ciężkim do opisania ustawiły scenę, na której odbyć miał się pokaz talentów. Ktoś inny przygotował baner, który zawisł nad podestem. Po estetyce sądząc, dokonał tego ktoś bardzo uzdolniony. Być może ktoś z domku Hermesa, a być może z domku Apolla. Właściwie nie miałam pojęcia. Zaskakujące było to, jak szybko rozeszła się inicjatywa, oraz jak pozytywnie została przyjęta. Nawet przez Bellę. Teraz zniknęła gdzieś na dłużej, zostawiając mnie samą. Stałam więc oparta o drzewo obok polany, na której szykowane było wszystko na występy. Ławki, światła, kilka dziewczyn ćwiczyło na scenie skomplikowaną choreografię.
Zegarek pokazał czas kolacji. Niechętnie ruszyłam w kierunku pawilonu. Zapowiadał się kolejny posiłek w towarzystwie tych wszystkich ludzi, z którymi w życiu bym się nie zadawała, gdybym tylko nie musiała. Westchnęłam. Mimo wszystko zasiadłam przy stoliku, przy którym siedzieli mieszkańcy domku o numerze jedenaście. Z niebywałą zazdrością spoglądałam na Bellę. Wydawała się być spokojna, całkiem zadowolona z samotności. Przynajmniej miała spokój.
Ktoś mnie szturchnął. Ktoś inny upomniał tę pierwszą osobę, że ja pewnie nie utrzymam pionu, jeśli będzie mnie tak popychać. Wszyscy w śmiech. Tak, córka Hadesa musiała się wyjątkowo cieszyć z samotności. Przyglądała się swojemu wisiorkowi z omegą. Nawet siedząc stolik dalej czułam jego niesamowitą energię.
Chociaż może było to błędne odczucie. Wciąż mój umysł nie przyzwyczaił się do tego nowego świata. Po zmienieniu kamienia w Milana, nic nie było już pewne. Każdy inny otoczak na plaży mógł się okazać innym półbogiem, półczłowiekiem. Pół-czymkolwiek. Albo nawet potworem. Nigdy nie sądziłam przecież, że jeśli zgubię się na cudzym polu, nagle napadnie mnie wielkie, płonące żywym ogniem monstrum. Kto normalny by mógł nawet o tym myśleć?!
- Hej, ty! - odwróciłam się. Ktoś do mnie wolał. Nie poznawałam tej dziewczyny.
- Co?
- Idziesz? Zaraz się zacznie!
Szlag! Myślałam tak długo, że nie zauważyłam nawet, kiedy większość obozowiczów opuściła pawilon. Właściwie zostałam tu sama. Ślęcząc nad pustym talerzem i wpatrując się w przestrzeń. Pośpiesznie podniosłam się z miejsca i popędziłam za nieznaną mi dziewczyną na polanę.
Prowizoryczne trybuny były tam całkowicie zapełnione. Ktoś krzyczał, ktoś się śmiał, ktoś machał do jeszcze innego kogoś szykującego się do występu za sceną. Na skraju drugiego rzędu siedziała Bella.
- Hej.
Przywitała się, kiedy siadałam na wolnym miejscu między nią, a jakimś chłopakiem zajętym rozmową z kumplem. To było bardzo dziwne uczucie. Ekstraordynaryjne. Całkowicie poza skalę. Ona chyba zaczynała się otwierać. Uśmiechnęłam się pod nosem. Musiałam milczeć zdecydowanie z a długo jak na mnie, bo Bella popatrzyła na mnie zdziwionym spojrzeniem. Zdziwionym, a nie obojętnym lub świdrującym.
- Cześć.
- Zapowiada się dobrze.
- Chyba tak - o bogowie! Nie miałam pojęcia jak z nią rozmawiać. Mówiła głosem przestraszonej pięciolatki, niepewnie i trochę nieśmiało, ale to nie był ten zimny, apatyczny ton. Zdawało się, że nawet wygląda trochę inaczej niż zwykle. Ale to akurat było napewno złudzeniem.
- Dzięki, że mnie wyciągnęłaś. Znów spędziłabym wieczór całkowicie samotnie.
- Każdy czasem potrzebuje wyjść.
Oto i się zaczęło. Na scenę weszła jedna z córek Afrodyty. Wyjątkowo piękna, ale jak piękna tak i złośliwa. Pomachała w stronę widowni i zapowiedziała pierwszy występ.
Na scenę weszło kilka dziewczyn o bardzo podobnych rysach twarzy. W rytm przeboju tego lata odtańczyły skomplikowaną choreografię. Zaskakujące, że w tak krótkim czasie ułożyły ruchy i wykonały je w takiej harmonii. Do tego zgodnie z rytmem muzyki!
Po nich dwaj synowie Hermesa wykonali pokaz magicznych sztuczek. Wyjęli mysz z czapki, zza ucha jednego ze swoich braci wyciągnęli monetę, opowiadali kawały. Cała widownia się śmiała. Tak, Bella też. Cicho, nieśmiało, ale jednak. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Gdzieś na dnie duszy czułam, że to po części moja zasługa. Chociaż jej nagła przemiana musiała mieć nieco inne powody niż tylko moje zaproszenie na występ, to moja radość była przeogromna. Rozlewała się ciepłem po ciele.
Na scenę wszedł Milan. Zaskoczenie. Poruszał się pokracznie, sztywno, bez koordynacji. Mimo wszystko lepiej, niż zeszłej nocy, kiedy uciekaliśmy od harpij. Zasiadł na przystawionym mu pieńku, oparł gitarę o udo i zaczął grę. I to jaką! Melodia stara, jeszcze małym dzieckiem byłam, kiedy leciała ona w radiu. Ale nie dało się jej zapomnieć. Kiedy po raz ostatni szarpnął za struny, po widowni rozległy się takie brawa, jakich nikt wcześniej nie otrzymał. Długo to trwało, zanim w pełni ucichły.
Kiedy to nastąpiło, na podest ponownie wdrapała się ta córka Afrodyty, która zapowiadała wszystkie występy. Zapowiedziała się jako Drew Tanaka, hipnotyzerka. Poprawiła brązowe loki.
- Kto chce zostać moim asystentem?
Po widowni przeszedł szmer. Kilka osób podniosło ręce.
- Zobaczcie, kto tu z nami jest! - wykrzyknęła po dokładnym zlustrowaniu wzrokiem wszystkich obserwatorów pokazu. - Bello, złotko, podejdź tu do mnie.
Teraz dotarło do mnie, jak bardzo złym pomysłem było zabranie tu córki Hadesa. Poruszyła się niespokojnie, ale nie wstała. Spora część widzów skierowała w jej kierunku wzrok. Bella zaś naciągnęła kaptur na twarz ukrywając ją w cieniu.
- Złotko, nie krępuj się. Podejdź - stojąca na scenie dziewczyna użyła dobitnego głosu.
Bella zamarła. Trzęsła się przez chwilę. To był ułamek sekundy. Ruszyła w kierunku podestu zatrzymując się co kilka kroków. Jakby wcale nie chciała tam iść. Ale poszła. Wdrapała się na podest i ustawiła twarzą do nieco przerażonej widowni.
- Stań na rękach - rozkazała córka Afrodyty.
Dziecko Hadesa niechętnie wykonało polecenie. Trochę opornie, ale wykonało. To zdecydowanie nie wyglądało dobrze.
- Zostaw ją! - ze swojego miejsca na ławce poderwała się ciemnowłosa dziewczyna. Zawsze była dla mnie miła. Drew obrzuciła ją ostrym spojrzeniem. Milan też wstał. Jak oni, to i ja. Podziwiałam ich odwagę. Córka Afrodyty spiorunowała nas wzrokiem.
- Usiądźcie, kochani.
Wciąż się uśmiechała.
- Nie - zaprzeczył twardo Milan. Nim zdążyła coś mu odpowiedzieć, kontynuował. - Kiedy byłem dzieckiem, mama opowiadała mi o miejscu, gdzie nie będą mnie ganiać potwory co krok. Trafiłem tu. Ale wiesz co? Wszyscy wiecie? - rozejrzał się po innych półbogach. Nikt nie raczył się odezwać. - Tutaj wy jesteście potworami!
CZYTASZ
The Daughter Of Hades - Córka Hadesa
FanfictionJak przez mgłę pamiętam ich twarze. Ponure, dostojne, pełne napięcia. Pamiętam jak głosowali, decydowali o moim losie. Mojrom dzięki, że dali mi żyć. Dali żyć tej, która miała zgładzić Olimpijczyków. Tej, która miała przynieść koronę ojcu skazanem...