Śniadanie trwało już w najlepsze. Pomimo tego nie byłam pewna, czy wszystkie posiłki były tu tak drętwe, czy stało się to incydentalnie, z mojego powodu. Cieszyłam się ogromną, aczkolwiek nie sądzę, iż jawną atencją. Inni obozowicze spoglądali na mnie ukradkiem, jakby nie chcieli, bym złapała ich spojrzenia.
Kryjąc się z tym kuliłam się w sobie i po raz pierwszy poczułam, że dana wolność mi nie służy. Wychodząc z posiłku czułam na sobie kilkanaście par oczu. Byłam jak cel, obserwowany przez morderców cel do wyeliminowania. Nienaturalnie sztywnym krokiem dążyłem w kierunku domku 13 naciągając mocno kaptur na twarz.
Z ulgą usiadłam na łóżku swojego domku. Według planu miałam te dwadzieścia minut spokoju. I tyle dobre. Butami pozostając poza legowiskiem rozciągnęłam się na nim marząc o podziemiach Hadesu. Teraz wydawały mi się takie spokojne i bezpieczne. Bez gapiów i tych ciekawskich spojrzeń.
Koniec czasu wolnego. Czas na szermierkę. Ociężałym krokami przedostałam się na arenę wpatrując się we własne stopy. Tam czekali już wszyscy. Ręce w kieszeniach skórzanej kurtki, leniwe i obojętne spojrzenie, szeroko rozstawione nogi - przyjęłam postawę zbuntowanej nastolatki i stanęłam w szeregu z innymi. Z moim wzrostem i powagą musiałam wyglądać na czternastolatkę.
Przed nami, trochę pod słońce stanął wysoki blondyn. By mu się dokładniej przyjrzeć musiałabym zmrużyć oczy. Jego wygląd nie był mi do niczego potrzebny, więc też tego nie zrobiłam. Najważniejszym faktem, punktem rozpoznawczym okazała się być szrama na policzku.
- Jestem Luke, a ty, - rzucił w moim kierunku - nowa?
- Bella - odpowiedziałam z równym jemu brakiem zainteresowania.
- Miejmy nadzieję, że umiesz walczyć, - uśmiechnął się półgębkiem - Bella.
Rzucił mi miecz. Lekko nagrzana rączka, dość krótki, nie znałam się na tyle, by stwierdzić, że dobrze wyważony. Chłopak zrobił swoim, dwustronnym mieczem młynek i ruszył do ataku.
Pierwsze dwa ciosy uniknęłam, trzeci sparowałam, a czwartym powalił mnie na ziemię wyrzucając moją broń w powietrze.
- Świetnie. Czyli walczyć nie umiesz - zironizował. - Czternaście lat, córka wielkiej trójki i... - nie dokończył. Razem z innymi zaczął się śmiać. Najgłośniejsze w tym musiały być dzieci Aresa, ciemne włosy, muskularne... bardzo przypominały ojca.
Opanowała mnie wściekłość. I przygnębienie. Nigdy nie mogę być jak oni. Oddychałam ciężko, dłonie same zmieniły się w pięści gotowe do ataku. Ale nie. Nie rzuciłam się na nikogo z okrzykiem bojowym.
W oczach zapłonął mi ogień, a wszystko wokół zaczęło umierać. Trawa czerniała, kwiaty więdły. Zwrócili na mnie uwagę. Nadal się śmiali. Wytykali palcami. Bo myśleli, że mam czternaście lat i nie walczę. Było już tego za dużo. Uciekłam. Pobiegłam zostawiając za sobą wypalone ślady w trawie.
Wybiegłam z terenu areny. Dopiero, gdy znalazłam las pozwoliłam sobie na płacz. Zacisnęła dłonie na nożach i raz po raz ciskałam jednym w drzewo. Nie wiem ile to trwało. Uspokajałam się. Wyładowywałam emocje uśmiercając wszystko w okół. Nie potrafiłam powstrzymać fali powszechnego więdnięcia wszystkiego w promieniu kilku metrów.
- Pierwsza lekcja zaliczona? - podeszła do mnie Persefona. Nawet nie wiem, kiedy się pojawiła. Nie odpowiedziałam. Odgarnęła z czoła czarny kosmyk. W letnim słońcu jej suknia pięknie połyskiwała. - Jeszcze będzie lepiej - mówiła kojąco. Położyła mi dłoń na ramieniu wyłączając tryb 'niszczenia wszystkiego'. - Jesteś silna, dasz radę - przekręciła mój wisiorek z omegą na stronę z podpisami bogów - tyle bóstw się za tobą wstawiło. Oni wierzą w twoją przyszłość.
- I co z tego? - wzruszyłam ramionami przestając bombardować drzewa stalowym gradem noży.
- Pokażę ci coś - dotknęła podpisu Ateny. - Bogini mądrości i strategii wojennej. Możesz wezwać cząstkę jej mocy sobie na pomoc - moim palcem dotknęła wyrytych w kamieniu drobnych liter. Zalśniły na srebrzysto, tak jak znak omegi. Poczułam przypływ mocy. - Możesz tak wezwać na pomoc cząstkę każdego z bogów, który się za tobą wstawił. Tylko pamiętaj, najpierw okiełznać jego moc, nim jej użyjesz - już miała odchodzić. - I jeszcze jedno. Używając wisiorka szybciej się męczysz.
Odwróciła się i odeszła znikając jak zmazana gumką z obrazka. Teraz wpatrywałam się w prezent od bogów. Czy na prawdę mogłabym walczyć jak dzieci Ateny, śpiewać jak Apollo i strzelać jak Artemis? Nie mogłam w to uwierzyć. Mój entuzjazm szybko zgasł na myśl o trenowaniu tych zdolności. I zbieraniu powbijanych w drzewa aż po rączki noży.
CZYTASZ
The Daughter Of Hades - Córka Hadesa
FanficJak przez mgłę pamiętam ich twarze. Ponure, dostojne, pełne napięcia. Pamiętam jak głosowali, decydowali o moim losie. Mojrom dzięki, że dali mi żyć. Dali żyć tej, która miała zgładzić Olimpijczyków. Tej, która miała przynieść koronę ojcu skazanem...