Po niedużym pokoju przechadzała się nerwowo kobieta. Miała piękne, czarne włosy i ciepłe brązowe oczy. Przystrojona była w suknię idealnie podkreślającą jej figurę. Moje oczy podążały za nią, a uszy łowiły każde słowo.
- Już jutro wyjdziesz z tego domku i przeprowadzisz się do trzynastki. Poznasz nowych przyjaciół i będziesz częścią tego obozu. Nie masz się co martwić...
- Właśnie, że mam - przerwałam jej niegrzecznie. - Ostatnio widziałam człowieka, kiedy byłam w Hadesie! - kobiecie wypadł z dłoni kwiat maku, który obracała w palcach.
- Bello - przemówiła łagodnie - nie masz się co martwić. Wszystko będzie dobrze. Każdy, kto trafił tutaj jest półbogiem i każdy jest inny. W większości każdy ma za sobą złe doświadczenia...
- Ale nikogo innego ich boski rodzic nie chciał użyć do zniszczenia świata i przejęcia Olimpu - wybuchnęłam. - Nie w sprawie każdego zwoływano specjalną radę bogów i nie każdemu przydzielano boskiego opiekuna! - Persefonie zrzedła mina. Zaskoczyło ją jak dobrze pamiętałam przeszłość.Nie wiem, jak ona chciała, bym była normalną szesnastolatką. - Od wieku siedmiu lat jestem zamknięta w tych czterech ścianach bez możliwości porozmawiania kimś z zewnątrz. Od sześciu lat nie widziałam zwykłego człowieka na oczy, a teraz mam wyjść z tego domku nie przedstawiając sobą nic oprócz tego, co było i tego, co Hades chce by się zdarzyło!
- O to się nie martw, Chejron wie, tylko Chejron wie - powtarzała to samo przez kilka ostatnich dni jak echo. Jakby moja przybrana matka nie miała o czym ze mną rozmawiać, a zaraz nie miała. W moim życiu nie działo się nic.Całymi dniami albo czytałam, albo rzucałam nożami w tarczę wymalowaną na ścianie. Zdarzało się, choć rzadko, że śpiewałam lub tańczyłam, ale do żadnej z tych rzeczy nie miałam szczególnego talentu. Zawsze wywracałam się po pierwszym piruecie, a podczas rysowania nigdy nie potrafiłam naszkicować ładnych ust czy oczu. Dużą część dni marnowałam na rozmowach z duchami, uczyły mnie gotowania, matematyki i innych rzeczy, które moim zdaniem powinnam umieć, ale niestety w niczym nie wychodziłam ponad przeciętnie. Persefona wyszła przez ścianę z domku. Nawet nie zauważyłam kiedy to zrobiła.
Znów zostałam sama. Jak kłębek nerwów zwinęłam się na łóżku myśląc, czy kiedykolwiek będzie tak dobrze jak bym tego chciała. Choć w cale nie było późno, zasnęłam. Pewnie mój mózg uznał poprawę wszystkiego na lepsze za tak niedorzeczną, że aż nie możliwą.
Obudziłam się wcześnie rano. Była może czwarta. Słońce leniwie zaczynało przechadzkę po różowawym niebie. Zawsze dziwiłam się Heliosowi, że nie nudzi mu się dzień w dzień robienie tego samego.
Wstałam z łóżka nie podziwiając widoków zza okna, które i tak bardzo dobrze znałam i poranną gimnastyką spędziłam resztki snu z powiek. Gimnastyka - była to chyba jedyna rzecz, w której odnajdowałam się całkiem nieźle. Kilka skłonów, przysiadów i rozciąganie do sznurka, tylko podstawowe ćwiczenia.
Po skończonej rozgrzewce postanowiłam zrobić coś sensownego. Dla ułatwienia sobie przeprowadzki zaczęłam wrzucać swoje ciuchy do pierwszej lepszej torby, która wpadła mi w ręce. Wszystko co było w mojej szafie miało ciemne kolory. Sprawnie umieściłam w torbie cały swój bałagan: zawartość szafy, kartki, książki, przybory do rysowania i całą resztę.
Była już siódma, Helios już dokładnie oświetlił cały nieboskłon i co za tym idzie Ziemię. Ja zapakowana i ubrana siedziałam patrząc się tęmpo w ścianę, w której pięć lat temu dokładnie o ósmej zniknęły drzwi. Teraz, po tylu latach znów będę mogła zaznać trochę wolności. Tylko teraz byłam starsza, mądrzejsza i wymagało się ode mnie więcej. "Nie zrób nic głupiego, zachowaj rozsądek i zimną krew" - moja przybrana matka kochała mi to powtarzać.
Spojrzałam na swój srebrny zegarek, dostałam go na dziesiąte urodziny.
- Jeszcze kilka minut i wyjdę stąd - wyszeptałam do siebie. Czemu tak bardzo chciałam wyjść? To proste, siedząc przez kilka długich lat w jednym miejscu można się znudzić, ale czemu się denerwowałam? Nie był to czas na kontemplacje nad życiem ani nic.Siedziałam na podłodze wpatrzona w ścianę jak w obrazek i tyle. Czekałam tocząc wewnętrzną walkę o to, czy zdecyduje się wyjść. Po raz pierwszy dostałam ten wybór i się zawahałam, wszystko miało pójść inaczej...
Gniotłam bez opamiętania czarną bluzę. Gryzłam się w język, mrużyłam oczy nie wiedząc czy to sen. Ściana po prostu zaskrzypiała i wyłoniły się z niej ciemne, drewniane drzwi bez żadnych ozdobników, co dodawało im masywność. Dokładnie tak je zapamiętałam.
Zawahałam się kładąc dłoń na zimnej, metalowej klamce. Chłód płynący od przedmiotu mnie uspokajał, choć było w nim coś nienaturalnego.
Zamknęłam oczy, nacisnęłam lekko klamkę i pchnęłam drzwi. Powieki zaczął muskać mi wiatr, nie to nie był sen. Wyszłam z mojego więzienia i odetchnęłam pełną piersią. Odważyłam się otworzyć oczy. Było tu pięknie. Jak okiem sięgnąć była zieleń, zieleń i jezioro. Na dodatek nie panował tu taki skwar jak w Hadesie, nie wspominając już o Tartarze.
CZYTASZ
The Daughter Of Hades - Córka Hadesa
Fiksi PenggemarJak przez mgłę pamiętam ich twarze. Ponure, dostojne, pełne napięcia. Pamiętam jak głosowali, decydowali o moim losie. Mojrom dzięki, że dali mi żyć. Dali żyć tej, która miała zgładzić Olimpijczyków. Tej, która miała przynieść koronę ojcu skazanem...