Biegłam, biegłam, biegłam i nie mogłam przestać. Ten potwór w każdej chwili mógł mnie dopaść. Skręciłam w najbliższy podziemny korytarz, który prowadził do jakiejś jaskini. Przez nieuwagę poślizgnęłam się i stoczyłam z przytłaczającą prędkością po jakimś zboczu. Łzy napływały mi do oczu pod wpływem bólu. Gdy turlałam się, czułam każdy kamień, po którym ześlizgiwało się moje ciało. Wszystkie kości skrzypiały we mnie, a mięśnie paliły żywym ogniem. Kiedy już mogłam położyć się na dnie rozpadliny zaczęłam cicho chlipać. Czy każde dziecko boga w wieku pięciu lat musiało tyle złego doświadczyć?Nagle powiał lekki wiaterek. W Hadesie mogła go wywołać tylko jedna osoba - jego pan. Podniosłam czerwoną od płaczu twarz. Poliki miałam oblepione podziemnym piachem, a ubrania wygniecione. W niektórych miejscach moją skórę zdobiły fioletowe sińce. Wyglądałam zapewne żałośnie.
- Bello! - zagrzmiał panpodziemia. - Zawiodłem się na tobie. Potrafisz walczyć? - huknął. Pokiwałam głową trzęsąc się ze strachu. Promieniował imponującą i budzącą we mnie strach potęgą. - To skoro potrafisz, to korzystaj! - rzucił niedbałym ruchem w moim kierunku nóż. Nie był duży, a jego chłód po części napełniał mnie spokojem. Czułam się nieco pewniej. - Udowodnij mi, że potrafisz zabić potwora i, że nie mam się czego wstydzić.
Znikąd pojawiła się Erynia. Tyzyfone - poznałam ją bez trudu. Zazwyczaj nie robiła mi krzywdy, ale tym razem nie była taka jak zwykle. Rzuciła się na mnie z ognistym biczem. Nie miałam innego wyjścia - musiałam ją zabić. Ale było to bez różnicy, za chwilę mogła się odrodzić.
To miał być tylko pokaz. Znając Hadesa, musiałam pokazać, że czerpię radość z walki. Sztucznie się uśmiechnęłam i rzuciłam się do ataku.
Nade mną ze świstem przeleciał płonący bicz. Chwilę później musiałam podskoczyć, by nie upaść. Szybko zbliżałam się do przeciwniczki. Moim atutem były niezbyt okazałe rozmiary. Bez trudu unikałam coraz to mniej precyzyjnych ataków erynii. W końcu wytrąciła jej z rąk bicz. Przeleciał na kilka metrów i wpadł do jakiegoś zagłębienia. W oczach Tyzyfone płonęła sztuczna wściekłość. Z potwornym krzykiem rzuciła się na mnie usiłując drasnąć mnie pazurami.
Spróbowałam jakiegoś przekombinowanego ataku z góry, który jak się okazało, był niezbyt dobrym pomysłem. Zostałam powalona na ziemię jednym kopniakiem. Turlając się po piekielnym piasku unikałam bliskiego kontaktu z ostrymi jak zęby rekina szponami. Gdy tylko nadarzyła się okazja, przeturlałam się do bicza. Przez przysypanie piachem ledwo się tlił, ale zawsze coś.
Zamachnęła się nim i umiejętnie podcięłam nie na żarty rozwścieczoną Tyzyfone. Z niemałą satysfakcją ucięłam nożem jej pazury i poderżnęłam pokryte obwisłą skórą gardło.
Z zaciętym wyrazem twarzy zwróciłam się w kierunku ojca. Uniósł brew. Myślałam, że wymieni mi milion błędów, które popełniłam, jednak byłam w błędzie. Przybrał jego zwykły, nieodgadniony wyraz twarzy i skinieniem głowy nakażą mi podejść.
Z lekkimi obawami wykonałam niewerbalne polecenie. Hades objął mnie ramieniem i zakrył czarną peleryną. Poczułam lekkie ssanie w okolicach gardła, ale i ono z czasem ustało. Zniknęliśmy z tamtego miejsca.
CZYTASZ
The Daughter Of Hades - Córka Hadesa
Fiksi PenggemarJak przez mgłę pamiętam ich twarze. Ponure, dostojne, pełne napięcia. Pamiętam jak głosowali, decydowali o moim losie. Mojrom dzięki, że dali mi żyć. Dali żyć tej, która miała zgładzić Olimpijczyków. Tej, która miała przynieść koronę ojcu skazanem...