- Co ty tu robisz? - warknęła. Od samego jej spojrzenia zrobiło mi się zimno. Podświadomie potarłem ramiona, zupełnie jakby nie było dobre dwadzieścia stopni conajmniej.
- Zapytałem pierwszy.
- To nie uzyskasz odpowiedzi.
Przerzuciła torebkę przez ramię i wdrapała się po siatce, by już po chwili znaleźć się na jej drugiej stronie. Ruszyła spacerowym tępym w kierunku apartamentu, zupełnie się mną nie przejmując. Też przeskoczyłem przez ogrodzenie, lekko zataczając się po przy niezbyt zgrabnym lądowaniu. Parsknęła cicho, gdy ją dogoniłem.
- Co zrobisz teraz? - mruknąłem, wiedząc, że prawdopodobnie i tak nie uzyskam odpowiedzi.
Miałem rację. Bella jedynie wzruszyła ramionami. Grymas bólu przemknął przez jej bladą twarz, ale nawet najcichszy jęk nie wydobył się z jej ust. Szła dalej, jakby nigdy nic się nie stało. Jakby nigdy nie okradła boga, jakby nigdy nie została w całości poharatana, jakby najzwyczajniej w świecie wybrała się na nocny spacer wokół miasteczka. Do jej wyglądu nie pasowała jedynie elegancka torebka przerzucona przez ramię. Sprawiała wrażenie jakby okradła matkę przed wyjściem.
W końcu dotarliśmy do apartamentu. Drzwi były lekko uchylone, w pędzie i pośpiechu zapomniałem ich zamknąć. Nie było jednak żadnych śladów włamania, więc nie było się czym przejmować. Stary telewizor stał na szafce, z blatu nie zabrano kluczy, stylowy ekspres do kawy wciąż zajmował miejsce na kuchennej ladzie.
Bella zniknęła za drzwiami pokoju, który dzieliła z Irene. Zza ściany dobiegły mnie jakieś stukoty, szuranie czymś o podłogę. Nerwowe kroki, dźwięki zamykania szafek. Po może dwudziestu minutach ponownie ujrzałem córkę Hadesa. Z torbą podróżną w dłoni i skórzaną torebką przerzuconą przez ramię. Ruszyła w kierunku wyjścia. Zagrodziłem jej drogę. Znów coś planowała, ale tym razem nie mogłem pozwolić jej tak po prostu czynić zła. Obudziło się we mnie poczucie obowiązku, konieczność wypełnienia jakiejś misji.
- Zejdź mi z drogi - westchnęła chłodno. Na jej twarzy malowało się zniecierpliwienie, a nie chęć mordu. To był chyba symptom jakiejś przemiany.
- Dokąd idziesz? - zapytałem twardo.
Teraz jej oczy bezlitośnie wwiercały się w moje ciało, odbierając jakiekolwiek poczucie bezpieczeństwa. Zacisnęła usta, wyprostowała się, jak kot prężący się przed atakiem. Jednak żadnej przemiany nie było. Znów się łudziłem.
- Dokąd idziesz? - powtórzyłem mimo wszystko.
- Odsuń się, bo sama cię odsunę - jej głos był jeszcze bardziej przeszywający niż zwykle.
- Zrobisz to?
- Bez wahania.
To było szybkie. Jedną ręką odepchnęła mnie z drogi. Była silna. Przyparła mnie do ściany. Ledwo podtrzymałem równowagę. Niezdarnie oparłem się o ścianę. Parsknęła cicho. Jej oczy błyszczały dziwną satysfakcja.
- Ty chciałeś mnie powstrzymać?
Puściła mnie, otworzyła sobie drzwi i już miała wychodzić, kiedy otrząsnąłem się z szoku. Oderwałem się od ściany, złapałem ją za nadgarstek, nie pozwalając na dobre przekroczyć progu.
- Co planujesz zrobić? - wysyczałem, odwracając ją ku sobie. Spojrzała na mnie z dołu, milcząca, nawet nie wściekła. Myślała nad czymś przez chwilę, po czym przemówiła. Miała spokojny ton głosu, mimo to, aż przeszły mnie ciarki.
- Hefajstos kiedyś wróci. Zobaczy brak narzędzi, wścieknie się. W Etnie zawrze, zbierze się w niej gorąca magma, a później wybuchnie. Nie chcę tu być, kiedy to się stanie.
Przerażajace było to, że ona wiedziała co robi. Doskonale znała konsekwencje swoich działań, miała też pewnie plan B, a może nawet i C, jeśli poprzednie opcje nie wypalą.
- Budź Irene, macie piętnaście minut.
- Co? - jej następne słowa totalnie wybiły mnie z rytmu.
- Jak bardzo lubisz oddychać pyłem wulkanicznym?
Dopiero w tej chwili zrozumiałem, o co jej chodzi. Miała rację. Trzeba było się stąd zwijać, nim będzie za późno.
Obudziłem Irene, kazałem się jej pakować. Poszło szybko, mieliśmy tu i tak mało rzeczy. Każde z nas po co najwyżej plecaku. Bella siedząc w salonie wpatrywała się w zegar ścienny. Kiedy już miała ogłaszać, że została nam minuta, stanęliśmy przed nią gotowi do drogi.
W międzyczasie zdążyła zadzwonić już po taksówkę, która czekała, gdy weszliśmy na zewnątrz. Podała kierowcy kierunek podróży i od tamtego czasu już milczała. Wpatrywała się w krajobraz za oknem przez następne kilkanaście minut podróży.
Irene przysypiała mi na ramieniu, wciąż była słaba. Ale wyglądała o wiele lepiej, niż wcześniej. Wciąż chyba jednak nie wiedziała, czemu nagle się zrywamy. Miała szczęście, że wierzyła, iż po prostu Bella zmieniła zdanie. Że postanowiła wrócić „do domu", jakoś próbować ułożyć sobie życie tam, bez niespodziewanych eskapad na inne kontynenty. Z całą pewnością, gdyby się dowiedziała o prawdziwym celu nagłego wyjazdu, rozbudziłaby się od razu. Groziło nam prawdziwe niebezpieczeństwo, gdybyśmy tu zostali.
~~~
No to co... wykopałam się spod książek i potrzebuję kontaktów międzyludzkich.
Co tam u Was?
CZYTASZ
The Daughter Of Hades - Córka Hadesa
FanfictionJak przez mgłę pamiętam ich twarze. Ponure, dostojne, pełne napięcia. Pamiętam jak głosowali, decydowali o moim losie. Mojrom dzięki, że dali mi żyć. Dali żyć tej, która miała zgładzić Olimpijczyków. Tej, która miała przynieść koronę ojcu skazanem...