Siedziałam na wypłacanej pryczy, cała obolała. Ten potwór nieźle mnie poharatał. Nie można tego nazwać czymś normalnym. Jestem w polowym szpitalu, zapewne na końcu świata, na stołku obok mnie garbi się może rok młodsza brunetka, a bada nas maksymalnie trzynastoletnia dziewczyna z zielonymi włosami. Tak, świat zdecydowanie stanął na głowie.
- Teraz twoja kolej - przystanęła przy mnie niedorobiona pielęgniarka. - Jak ci na imię?
Cofnęłam się, kiedy wyciągnęła ku mnie dłoń. Miała coś w sobie, co skutecznie mnie odpychało, jakiś ekscentryczny szczegół, może to ten dziwny błysk w oczach? Albo fakt, że jest zdecydowanie za młoda na lekarza, a mimo wszystko nikt nie zabrania jej pełnienia tak odpowiedzialnej funkcji.
- Irene - odpowiedziałam w końcu. - Gdzie jestem? Jak się nazywasz?
- W takim układzie, Irene, podaj mi rękę. Muszę ją opatrzyć - zignorowała mnie zupełnie. Niepewnie pokazałam jej rękę. W momencie zetknięcia z zimną skórą tej dziewczyny miałam ochotę cofnąć dłoń, ale było już za późno. Zaczęło nieprzyjemnie mrowić mnie w palcach, miałam co raz większą ochotę się wyrwać, ale gdy już miałam to zrobić, piegata trzynastolatka mnie puściła.
- Gdzie jestem? - powtórzyłam bardziej nerwowo podziwiając swoją rękę. Nie była już pokryta białymi pęcherzami, tylko zwyczajnie zaczerwieniona.
- Witaj w Obozie Półkrwi - rzuciła czarnowłosa dziewczyna wstając ze stołka. Miała apatyczny głos, ale o wiele bardziej przerażał mnie nóż w dłoni, który nieustannie podrzucała. - Ta przemiła pani pielęgniarka, która nie raczyła się przedstawić to Kayla, córka Apollina.
Ironiczny ton utwierdził mnie w przekonaniu, że te dwie bardzo się nie lubią. Chciałam się rozejrzeć, ale w pomieszczeniu ponownie pojawiła się Kayla. Jej obecność wprowadzała mnie w dziwne zakłopotanie, dlatego mimo wszystko wolałam rozmawiać z antypatyczną brunetką budzącą we mnie przestrach.
-Apolla? - powtórzyłam jak opóźnione echo.
- No, tego boga greckiego. Syna Latony i Zeusa, brata Artemis... - próbowała mi wyjaśnić, ale było to tak nieprawdopodobne, że nie mogłam w to uwierzyć.
- To przecież tylko mity - drugą część zdania powiedziałyśmy niemal jednocześnie.
- W takim razie płonący mit chciał cię zabić, kolejny pół-mit ratował ci życie, a trzeci właśnie naprawia ci ciało po milionie oparzeń. Brzmi lepiej? - zapytała ironicznie.
- Nie - pokręciłam głową. W tym samym momencie ta budzącą grozę nastolatka odwróciła się do mnie. Chciało mi się śmiać na myśl, że bałam się tej drobnej postaci w nakrytej skórzaną kurtką nadpalonej piżamie. Jednak podobnie jak Kayla miała niespotykany błysk w oku. Nie był on jednak tak przyjazny, czy ekscentryczny. To było to świdrujące spojrzenie, które niejednokrotnie widziałam na zdjęciach, czy obrazach, przedstawiających takich przywódców, jak Stalin czy Napoleon. - To jest dziwne, nieprawdopodobne i nienormalne. To tylko bajeczki...
- Nie wytłumaczysz logicznie potwora, który chciał cię zmienić w papkę, ani Kayli, która bez użycia jakichkolwiek medykamentów zmienia pęcherze w zwykle zaczerwienienia. Musisz to zaakceptować, im szybciej, tym dla ciebie lepiej. W świecie herosów łatwo stracić głowę.
- Czyli chcesz mi wmówić, że wy jesteście obie córkami bogów wyjętych ze starożytnej Grecji?
- Ty też jesteś, nie przejmuj się.
Już nic nie rozumiałam. Oparłam z sykiem głowę na dłoniach. Zaczerwienienia bolały, ale nie bardziej niż głowa. Różne emocje rozsadzały mi czaszkę. Z jednej strony też chciałam, jak każdy dzieciak, magicznych supermocy, ale z drugiej chciałam do domu, do taty. Tam miałam spokój, pewnie teraz się o mnie martwi... Ale macocha wręcz przeciwnie, oczami wyobraźni widziałam uśmiech na jej wstrętnej twarzy, to jak klaszcze z uciechy tymi krótkimi palcami. Aż mimowolnie się wzdrygnęłam. Kątem oka zauważyłam, jak czarnowłosa opuszcza infirmerię. Mimo jej pełnego awersji podejścia, kiedy zostałam sam na sam z Kaylą, krzątającą się w pobliżu pożałowałam, że nie pobiegłam za nieznajomą.
- Masz tu może normalne tabletki na ból głowy? - zapytałam podkreślając słowo „normalne". Wszystko wokół było już dostatecznie nieprawdopodobne. W odpowiedzi na prośbę dostałam do rąk całe pudełko paracetamolu i szklankę z wodą. Połknęłam jedną pastylkę mając nadzieję, że dolegliwości szybko minął.
- Kim była ta dziewczyna? - zapytałam, mając na myśli tą czarnowłosą, która wyszła kilka minut wcześniej. Panująca cisza doprowadzała mnie do szaleństwa.
- Ta dziwaczka, która siedziała tu chwilę temu? - kiwnęłam głową - To była Bella. Ale dobrze radzę, nie zbliżają się do niej. Jest destrukcyjna i niebezpieczna. Śmieją się z niej, więc jeśli nie chcesz problemów, to nie zadawaj się z nią.
- Chciałam tylko podziękować za ratunek - wymyśliłam jakąś wymówkę. - Gdzie ją znajdę?
- Za chwilę zaczyna się obiad, pewnie będzie w pawilonie, idź prosto, a potem się domyślisz, gdzie masz iść dalej.
- Jasne - mruknęłam sceptycznie, ale Kayli już nie było. Wyszłam więc ze szpitala polowego i nie zważając na nic szłam prosto. W końcu zobaczyłam ją,siedziała sama przy stoliku jedząc żeberka z grilla. Bez pytania przesiadłam się i powiedziałam próbując złapać jej spojrzenie:
- Nic tu nie rozumiem. Wytłumaczysz mi, co właściwie się stało?
CZYTASZ
The Daughter Of Hades - Córka Hadesa
FanfictionJak przez mgłę pamiętam ich twarze. Ponure, dostojne, pełne napięcia. Pamiętam jak głosowali, decydowali o moim losie. Mojrom dzięki, że dali mi żyć. Dali żyć tej, która miała zgładzić Olimpijczyków. Tej, która miała przynieść koronę ojcu skazanem...