Uleczona przez Irene ręka mrowiła mnie niemiłosiernie, do tego stopnia, że nie byłem w stanie zgiąć w niej do końca palców. Te starania wydały się być wręcz komiczne, gdy wokół szalała bitwa. Towarzysze jęczeli z bólu, piekielne monstra ryczały i cięły powietrze skrzydłami. Ktoś walczył, ktoś się modlił, ktoś umierał.
Związana na ziemi Bella wpatrywała się w nas z pewnym oszołomieniem, powoli jednak odzyskując świadomość tego, co ją otaczało. Ciekaw byłem, czy jest też świadoma tego, co uczyniła. Po wyrazie jej bladej twarzy nie mogłem jednak wnioskować nic.
- Ruszajmy się - Irene trąciła mnie delikatnie. Zrobiło mi się głupio, że to młodsza dziewczyna ma większe poczucie obowiązku niż ja.
- Nie możemy jej tak tu zostawić - mruknąłem. Nie byłem nawet pewien, czy odgłos wybuchu nie zagłuszył moich słów. - Coś może ją zabić.
Coś mi mówiło, że Irene chce dodać coś w stylu: "tak jak Bella prawie zabiła ciebie". Jednak żadne więcej słowa nie opuściły jej ust, a ciężka cisza zaległa między nami.
- Co z wami! - krzyknął ktoś z oddali. - Siły zabrakło? To nie piknik!
Jakiś dzieciak Aresa.
Pokrzyczał, pokrzyczał i pobiegł razem ze swoją włócznią i tarczą dalej. Umierać za Obóz, za honor, ku chwale ojca.
Uklęknąłem przy Belli. Nieśmiałymi ruchami próbowała się uwolnić, zupełnie jak gdyby ledwo co przebudziła się po długim śnie.
- Co się stało?
Więc nie wiedziała.
Ręka zaczęła mrowić mnie jakby bardziej, przypominając o lepkiej krwi, bólu i tym bezdusznym „jak w masło" wypowiedzianym zimnym głosem Belli. Ciało nie chciało dać jej wybaczyć.
- Zostałaś opętana - Irene wyręczyła mnie w tym ciężkim obowiązku. Jakiś czar migał między jej palcami, jakby w formie groźby, zabezpieczenia na wypadek, gdyby Bella chciała coś jeszcze wywinąć.
Jakby chciała nas pozabijać.
- Oh.
Mimowolnie sięgnęła rękoma w górę, by naciągnąć kaptur mocniej na twarz. Pęta skutecznie jej to uniemożliwiły.
- Wszystko już w porządku?
Nie poznałem własnego głosu. Chciałem ją pobić, podeptać, zniszczyć. Siła rozsadzała mnie od środka, miecz ciążył przy pasie, bezużyteczny łuk błagał o użycie. A jednak głos pozostawał łagodny.
Pokiwała powoli głową. Blask uszedł z palców Irene. Wierzyła jej. Więc ja też musiałem.
- Tak - odpowiedziała w końcu. Ona z kolei brzmiała normalnie. Ten sam wypłukany z emocji głos, te same czarne oczy. Teraz już jakby mniej czarne.
Rozwiązałem ją. Mimo wahania, mimo obrzydzenia, chwyciłem za pęta z obrzydliwej skóry potwora piekielnego i rozdarłem supły.
Bella usiadła powoli, jakby obolała. Obmacała wszystkie swoje kończyny, sprawdziła, czy noże nadal są w kieszeniach. Pomyślałem, że głupio zrobiłem nie zabierając jej ich. Gdyby nie była tak otępiała, pewnie mogłaby jakoś po nie sięgnąć i mnie zabić.
Chciałem jej zaufać, ale nie mogłem. Nie po tym, co się stało.
- Kto to był? - Irene pytała nieśmiało. - Ten, kto cię opętał.
Córka Hadesa wymownie rozciągnęła usta w kreskę. Nie musiała nic mówić.
Zdradzona przez ojca, wykorzystana, pozostawiona sama sobie. Każdy inny zatopiłby ostrze w jej piersi. Ale nie my. Banda wyrzutków pozostawionych na własne łaski.
CZYTASZ
The Daughter Of Hades - Córka Hadesa
FanfictionJak przez mgłę pamiętam ich twarze. Ponure, dostojne, pełne napięcia. Pamiętam jak głosowali, decydowali o moim losie. Mojrom dzięki, że dali mi żyć. Dali żyć tej, która miała zgładzić Olimpijczyków. Tej, która miała przynieść koronę ojcu skazanem...