16. Szczera rozmowa? ~ Milan

281 24 5
                                    

Nikt nie wiedział, gdzie ona jest. Nie było jej też w pawilonie, na polanie, na arenie ani nawet w trzynastce. A reakcje innych herosów na pytania o Bellę były niemalże obrzydliwe. Nie musieli jej lubić. Ale mogli zachować minimum szacunku, a nie od razu wyzywać od dziwaków i poddawać pod wątpliwość moje chęci odnalezienia jej. Ja chciałem tylko jej podziękować. Podziękować za ratunek. Byłem jej to winien. Ale nie było co tłumaczyć każdemu po kolei, po co szukam córki Hadesa.

Tylko Irene zwykłym tonem odpowiedziała, że nie wie gdzie ją znaleźć. Pisała spokojnie list do domu, tak jak większość obozowiczów. Ostatni raz widziały się na grece. A później Bella zniknęła.

Dotarłem na plażę. Cudowne słońce, woda musiała być całkiem ciepła. Ale nie po to tu przyszedłem. Na kocach opalały się córki Afrodyty, ktoś inny pływał. Jakiś gość czytał książkę, pewnie dziecko Ateny. A później zobaczyłem ją. Skulona siedziała w miejscu, gdzie plaża stykała się z lasem. Patrzyła w fale, podrzucała nóż. Czynność ta przychodziła jej tak łatwo, że nawet nie spoglądała na ostrze. Mimo to, nie raniła się. Łapała rączkę na czas. Wzięła mnie zazdrość. Za jej koordynację, panowanie nad rękoma i płynność ruchów. Musiałem chodzić jeszcze dość pokracznie, bo opalające się dziewczyny patrzyły na mnie dziwnie. Odmachałem im ręką. Zaśmiały się i wróciły do smarowania kremem do opalania.

- Hej. Ciężko cię znaleźć.

- Nie lubię być „znajdowana".

Miała apatyczny głos. Wciąż patrzyła w wodę. Usiadłem obok. Złapała lekko nóż i schowała go do kieszeni. W drugiej ręce trzymała czarną kopertę. Może też pisała listy do domu? A może wysyłała je jakimś rytuałem prosto do Hadesu? Chociaż nie, nie mogła kontaktować się ze swoim boskim rodzicem. Mówiła kiedyś, że ma on absolutny zakaz zbliżania się do niej.

- Chyba wolałem być kamieniem. Wtedy przynajmniej do mnie mówiłaś.

Parsknęła pustym śmiechem.

- Masz przecież swoje rodzeństwo. Z nimi możesz rozmawiać.

- Ktoś jest zazdrosny?

Musiałem użyć bardzo kpiącego tonu, bo obrzuciła mnie tym świdrującym, nieprzyjemnym spojrzeniem. Przeszedł mnie dreszcz. Było w niej coś strasznego. Zwłaszcza w jej sposobie patrzenia na mnie. Czułem się jak cel jakiegoś ataku. Ofiara. Świadoma, że coś nastąpi, ale nieświadoma kiedy.

- Nie - zaprzeczyła spokojnie. Głos miała pusty, obojętny. - Nie chcę, by brali cię za dziwaka. Irene już tak traktują. Bo zadaje się ze mną.

- Myślisz, że...?

- Tak jest - jakby czytała mi w myślach. Wiedziała, że zapytam o to, czy tak mówią o jej... przyjaciółce? Właściwie kim one dla siebie były?

- W takim razie mogę być dziwakiem. 

Wzruszyłem ramionami. A przynajmniej wykonałem taki ruch, który wzruszeniem ramion miał być. Coś nieprzyjemnie strzeliło mi w łopatkach. Potrzebowałem ruchu, jakiejś rozgrzewki. To ciało nie chciało działać poprawnie. Nie po pięciu latach spędzonych jako kamień.

- Nie chcesz być dziwakiem. Masz jeszcze szanse wtopić się w obóz. Może okazać się być fajnym.

- A co z tobą? I z Irene?

- Damy radę.

- Nie, nie chce tak!

Spojrzała na mnie zdziwiona. Może też trochę urażona, że nie dostosowuję się do jej porządku rzeczy? Że łamię zasady „jej" świata?

- Polubiłem cię. Wydajesz się być sympatyczna. Nie chce wybierać między tobą i Irene, a resztą. Jestem wam wdzięczny za ratunek.

- Słuchaj - jej oczy lśniły niebezpiecznie. A teren dookoła zaczął tracić kolory, ciemnieć. Liście z drzew ponad nami zaczęły opadać. - Ja jestem niebezpieczna. Destrukcyjna.

- Wiem! Ale nie musisz taka być!

Nie miałem pojęcia, co właściwie robię. Ale czułem, że robię tak, jak powinienem. Ona była samotna, nieszczęśliwa, a nie niebezpieczna. Chociaż niebezpieczna też. Na siłę chciała być odpychająca, przerażająca. Patrzyła na mnie w ten charakterystyczny sposób. Ciarki raz po raz przechodziły po moim kręgosłupie. Ale wytrzymałem jej wzrok. W końcu westchnęła. Liście przestały spadać. Chyba się uspokajała.

- Nie umiem być inna.

- Nie umiesz, czy nie chcesz?

Tego musiało być już za wiele. Chyba przekroczyłem tę cienką granicę. Poderwała się momentalnie z miejsca. Zacisnęła dłoń na swojej kopercie, a drugą sięgnęła po jeden z noży. Przeleciał tuż obok mojego ucha. Wbił się w piasek kawałek dalej. Chyba jednak była niebezpieczna. Impulsywna.

- Słuchaj - wycedziła przez zaciśnięte zęby. - Idź lepiej pograj na lirze. Albo pośpiewaj, postrzelaj z łuku. Cholera, nie wiem, co dzieciaki Apolla robią w wolnym czasie. Ale daj mi święty spokój!

Wzdrygnąłem się. Chyba jeszcze nigdy nie słyszałem jej używającej takiego tonu. To nie była złość. Tylko furia. Rozżalenie? A może dziwnie wyrażony smutek? Kazała mi odejść. Sygnał był jasny. Nie było co negocjować. Jeśli chciała być sama, jej wola. Nigdy nie ucieknie w ten sposób od wyobcowania.

Podniosłem się z piasku. Zachwiałem się, ale utrzymałem się na nogach. Wciąż nieprzyzwyczajonych do chodzenia. Odwróciłem się, już miałem iść. W ziemię wbity był jej nóż. Schyliłem się niezdarnie, podniosłem go.

- Łap.

Złapała. Z wyjątkową wprawą. Godną pozazdroszczenia.

- Dzięki.

Czy ona...? Tak, chyba uśmiechnęła się jednym kącikiem ust. Trwało to ułamek sekundy. Może to tylko przywidzenie?

~~~
No tak, jestem ponownie.
Mam nadzieję, że kogoś ucieszą te dwa nowe rozdziały.
Ktoś tu jeszcze żyje?
W każdym razie, zmotywowałam się do napisania rozdziałów. Chciałabym jakoś „regularniej" je wrzucać. Z motywacją gorzej, c'est la vie.

W ogóle, jak podoba się Wam nowa okładka?

The Daughter Of  Hades - Córka HadesaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz