Wieczór był przyjemny. O wiele chłodniejszy niż cały dzień, wiaterek powiewał delikatnie rozwiewając moje włosy. Siedzieliśmy we trójkę przy stole ustawionym na balkonie apartamentu cudem wynajętego przez Milana. Nigdy nie uczyłam się włoskiego, więc nie mam pojęcia, jak udało mu się przekonać właściciela lokum do przekazania kluczy kilku nastolatkom, ale ważne, że odniósł sukces. Mogliśmy raczyć się w milczeniu kolacją. Cisza przy posiłku nie była dla mnie niczym nowym, ale spożywanie posiłku z kimś, to zupełnie inna rzecz. W końcu każde z nas skończyło.
- Idę spać - oświadczyła Irene wstając z miejsca. - Będę nadrabiać sen stracony w domku Hermesa.
Milan zaśmiał się cicho. Powiódł wzrokiem za dziewczyną znikającą w głębi apartamentu. Westchnął cicho ponownie umieszczając spojrzenie na mojej osobie.
- A teraz szczerze, powiedz: czemu tu przyjechałaś? Nie chce mi się wierzyć, że to tylko potrzeba wakacji.
- Miałam dość.
- W obozie byłaś samotna. Ale świetnie szło ci wmawianie sobie, że w ten sposób jesteś szczęśliwa - na cholerę gadałam do kamienia?! - Nie wyjechałabyś ot tak. Wmawiałabyś sobie, że jest tak, jak być powinno.
Parsknęłam histerycznie. Czułam, jak palce z całej siły zaciskają się na krawędzi stolika.
- Nigdy nie wiesz, gdzie twoja granica, póki ktoś jej nie przekroczy - warknęłam.
Czułam, jak czarna plama rozchodzi się dookoła mnie. Zwisające z poręczy balkonu kwiaty ciemniały, więdły. Milan obserwował to w milczeniu, czekając, aż mi przejdzie. Policzyłam do dziesięciu, wzięłam głęboki oddech. Zniszczenia powoli cofały się. Wciąż liczyłam w myślach. Do pięćdziesięciu, stu, dwustu. Aż złość uleciała ze mnie całkowicie.
- Uderzyłem w punkt, prawda?
Obdarzyłam go piorunującym spojrzeniem. Nie było sensu odpowiadać. On już wiedział swoje. Najgorsze było to, że miał racje.
- Zatem powiedz, jaką tajemnicę skrywasz.
- To tajemnica nie bez przyczyny.
Wstał ze swojego miejsca i oparł się o barierkę balkonu. Skierował oczy gdzieś w dal i westchnął. Szybko się zmieniał. Z przestraszonego chłopaka, który siedział u mnie na łóżku i bał się poruszyć, stał się pewnym siebie i, niechętnie to przyznaję, całkiem czarującym, pewnym siebie młodzieńcem. Ta pewność siebie zaszła już tak daleko, że był gotowy wymuszać na mnie wyznanie sekretów.
- Jeśli chcesz zrobić coś głupiego, nie będę cię odwodzić.
- Głupia bym była, gdybym uwierzyła.
Zapadło milczenie. Obydwoje wpatrywaliśmy się w horyzont, jak znikają za widnokręgiem ostatnie promienie słońca. Powoli na niebie rysowały się kształty pierwszych gwiazd.
- Też racja - powiedział nagle.
- Mamy jasność - mruknęłam zbierając talerze.
Trzeba będzie je pozmywać, a ja z całą pewnością nie miałam ochoty na tę pracę. Ustawiłam więc piramidkę z naczyń i zaniosłam je wszystkie do zlewu. Wróciłam na balkon. Wiał przyjemny wiaterek, chciałam się nim napawać tak długo, jak tylko będzie to możliwe.
- Powiesz mi, jeśli obiecam ci pomóc?
Pokręciłam głową.
- Dlaczego?
Wpatrzył się we mnie. Nie podobało mi się to spojrzenie, było dziwnie ciężkie i przenikliwe. Niemalże takie, jak moje.
- Im mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie.
Parsknął. Odepchnął się od barierki i zwrócił się całym ciałem w kierunku krzesła, na którym siedziałam.
- Mam uwierzyć, że to dla mojego dobra?
- Wierz w co chcesz.
- Przynajmniej obiecaj, że nie zrobisz sobie krzywdy - westchnął w końcu. Powoli dawał za wygraną. Albo stwarzał pozory.
- Nie mogę obiecać.
- Ustaliliśmy już, że robisz coś głupiego i niebezpiecznego. Planujesz sprowadzić na świat destrukcję, chaos i śmierć?
Wręcz czułam, jak rozszerzają mi się źrenice. Serce zaczyna bić szybciej, a puls wariuje. Niby zdawałam sobie sprawę z tego, że Milan wie o mojej przeszłości. Sama w nieświadomości mu o niej opowiedziałam. Ale, cholera, czy musiał pytać się o to w tak bezpośredni sposób? W tej chwili miałam ochotę zrzucić go z balkonu. Powstrzymałam się ostatkiem woli.
- Lepiej udawaj, że nigdy o tym nie słyszałeś - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. - To będzie dla twojego dobra.
- Najpierw zadbaj o siebie. Nie chcę być twoją niańką. Ani patrzeć jak umierasz.
- Jeszcze słowo, a to ja będę podziwiać twoją śmierć - wyciągnęłam nóż z kieszeni spodni. Ostrze zalśniło niebezpiecznie w świetle księżyca.
Milan nie chciał dalej się kłócić. Zniknął za drzwiami mieszkania zostawiając mnie samą na balkonie. Wstałam z krzesła, podeszłam do barierki i oparłam się o nią czołem. Tak, ich przyjazd wszystko utrudnił. Będzie gorzej, niż myślałam, że może być.
Nie mogę przecież zawieść ojca. Nie chcę go rozczarować. Jest jedyną osobą, która we mnie wierzy. Przecież gdyby nie wierzył, nie powierzałby mi tak odpowiedzialnego zadania, jak dokonanie kradzieży w domu jednego z bogów olimpijskich. Hefajstos też podpisał się na moim medalionie. Czy etyczne było takie odwdzięczanie się mu za ratujący życie głos?
Uderzyłam pięścią w poręcz. Czy życie musi być pełne tak trudnych moralnie wyborów? W obozie wszystko było proste. W jakikolwiek sposób dokonać zemsty na tych, którzy robią mi krzywdę i szerzą plotki. Ale tutaj, w „zwykłym" świecie, motywacja ta jakoś blakła. Zrezygnowana wróciłam do salonu apartamentu. Zamknęłam za sobą szklane drzwi balkonowe i przeszłam do pokoju, w którym miałam spać.
Na jednym z dwóch łóżek siedziała Irene. Przed nią leżała otwarta książka, a ona na głos czytała jakąś formułkę.
- Ty nie miałaś spać?
Dokończyła inkantację, co wywołało wyjątkowo jasny błysk na jej dłoni. Z jej palców wystrzeliły świetliste iskierki. Wpatrywała się w nie przez chwilę. Jej oczy lśniły fascynacją. Wszystko znikło, gdy zacisnęła pięść.
- Musiałam rozregulować sobie godziny snu. Jet lag i te sprawy.
Pokiwałam głową. Sama też nie spałam z tego samego powodu.
- Skąd masz tę książkę?
- Właściwie to nie wiem - wyznała Irene zakładając kosmyk włosów za ucho. - Kilka dni temu pojawiła się pod moją poduszką kiedy spałam. Uczę się z niej magii.
- Widzę, że dobrze ci idzie - w mojej głowie powoli kiełkował pewien plan.
~~~
Poprzednio Bella, tym razem w mediach można odnaleźć Irene. Rysunek jeszcze mniej staranny niż poprzedni, ale podobają mi się jej włosy
CZYTASZ
The Daughter Of Hades - Córka Hadesa
Hayran KurguJak przez mgłę pamiętam ich twarze. Ponure, dostojne, pełne napięcia. Pamiętam jak głosowali, decydowali o moim losie. Mojrom dzięki, że dali mi żyć. Dali żyć tej, która miała zgładzić Olimpijczyków. Tej, która miała przynieść koronę ojcu skazanem...