Następnego dnia.
Dostałam list od rodziców. Prosili mnie o pilne spotkanie z nimi i dostałam 2 dni wolnego od szkoły. Profesor Dumbledore nie miał nic przeciwko tak samo jak prof.Minewra Mcgonagal. Wstałam i ubrałam się. Hermiona jeszcze spała więc ja po cichu starałam się szykować do wyjścia, lecz to się nie udało ponieważ spadła mi torebka i jak zwykle musiała się obudzić.-Gdzie wychodzisz Eve?-szybko Hermiona wstała z łóżka nie wiedząc co się dzieje. A ja jej odpowiedziałam:
-Mam 2 dni wolne od szkoły. Muszę pilnie się spotkać z rodzicami. Uprzedzając twoje pytanie tak procesorowie wszystko wiedzą.-widziałam, że Hermiona się uspokoiła. Widać, że bardzo się o mnie boji i troszczy. Wybiła godzina 7 rano. Postanowiłam powoli wyrusza w drogę, lecz Hermiona mnie zatrzymała szepcząc mi do ucha.
-Uważaj. Wiesz sama kim są twoji rodzice, masz tu na wszelki wypadek bransoletkę, która zawsze mi przynosiła szczęście. Teraz pora na ciebię.- byłam w szoku. Branzoletka była wysadzana bursztynami, co przykuło moją uwagę.
-Dziękuję.- Podziękowałam jej a ona z daleka krzykeła.
-Tylko wracaj szybko. Bo będę tęsknić.-widać, że Hermiona uważała mnie za przyjaciółkę od serca,i ja też. Zeszłam na dół do dorminatorium gdzie spotkałam Harrego i Rona. Już wiedzieli co się kryje, ponieważ jak zwykle prof.Dumbledore musiał pewnie Harremu o wszystkim powiedzieć a Harry powiedział Ron'owi.
- Cześć chłopaki.- Uściskałam ich mówiąc - Muszę już iść przepraszam. - myślałam, że pójdę bez żadnych pytań, lecz się myliłam znowu.
-Eve to prawda, że idziesz... się spotkać z rodzicami? - pyta Ron aby się upewnić.
-Niestety tak. Jednakże muszę się dowiedzieć wkońcu prawdy i wyjaśnić kilka spraw.- już powoli z każdym słowem się denerwowałam na myśl spotkania, ponieważ nie ukrywam zawsze byli wredna nawet dla własnej córki co mnie to zawsze dziwiło.
-Dasz radę. Uważaj na siebię.- widziałam lekkie zmartwienie u Harrego a nagle dodał- może chcesz abym poszedł z tobą. Ja jestem chłopakiem a ty dziewczyną i lepiej aby mi się coś stało niż tobie.
-Przepraszam Cię Harry. Wiem, że się o mnie boisz lecz muszę to załatwić sama twarzą w twarz. - Widać było jak Ron i Harry bardzo się o mnie martwili. Mosiałam już powoli wyruszać więc pożegnałam się z nimi. W drodze do mojego rodzinnego domu byłam bardzo spięta oraz bardzo zła. Chciałam wkońcu dowiedzieć się cała prawdę i tylko prawdę. Choć to może być najgorsza prawda to zawsze prawda. Byłam coraz bliżej domu rodzinnego, aż w pewnym momencie ujrzałam fragment mojego domu zza drzewa. Gdy wyjechaliśmy do posiadłości "willi" czułam jak mój brzuch zaczyna szaleć. Weszłam do środka ściągając mój ciemnozielony płaszcz. Moje czarne szpilki wbiły się w nowy kolor ściany tak samo ja jeansy i bluzka. Weszłam głębiej aż nagle ujrzałam moją matkę i ojca.
- Witaj Eve - rodzice witają mnie z uśmiechem i chcą mnie przytulić, lecz ja oddałam się i kładąc ręce na stół.
- Nie podlizujcie się. Dlaczego staliście się śmierciożercami? DLACZEGO ciągle mnie OKŁAMUJECIE? Mieliśmy mówić sobię prawdę tak?- widziałam, że rodzice zaczęli szukać jakieś wymówki.
- Ale córciu kochana - odpowiada ojciec.
-Nie ma żadnego "ALE", a i od kiedy używacie słowo "KOCHANA" czyżby wasze wymówki się nie spisały. - zaśmiałam się. Matka się powoli zaczęła denerwować, aż nagle wstała.
-Zrobiliśmy to dla naszego dobra. - odpowiada z płaczem.
-Aha czyli nie dla mojego a dla waszego dobra? - zaśmiałam się - Czyli ja już się nie liczę i mnie mogą zabić tak? - coraz bardziej stawała się napięta atmosfera.
-Nie o to nam chodziło. Zrobiliśmy to dla ciebie, mnie i dla matki rozumiesz? - ojciec zaczyna unosić głos, co mnie to zdenerowało.
-Aha to tak się bawicie. Ja wolę zginąć z godnością i z czystym sumieniem niż żyć jako słudzy dla Voldemorta. Skończyłam już rozmowę z wami. Zawiodłam się na was.-rozpłakałam się. Wyszłam z salonu i skierowała się w stronę wyjścia. Ubrałam marynarkę i chciałam wyjść, lecz z dala usłyszałam głosy matki :
-Wybacz nam. To nie miało wyjść. Zostań proszę! - rodzice chcieli odzyskać tym słowom zaufanie, lecz znałam już bardzo dobrze takie teksty, więc po prostu wyszłam. Poprosiłam lokaja o zawiezienie mnie z powrotem do Hogwartu. W drodzę lokaj Smith powiedział do mnie w prost :
-Dobrze postąpiłaś i nie daj się sobą manipulować. Przyjadę za tydzień po ciebie i opowiem Ci wszystko o tym co się dzieje - widać,że lokal chciał mi pomóc.
-Dobrzę- uśmiechnęłam się i nagle zauważyłam, że dotarliśmy na miejsce. Przed wyjściem dostałam kartkę z numerem telefonu do lokaja abym miała świeże informacje na temat rodziców. Jego numer telefonu był bardzo dziwny a dokładniej :
001 001 001
Ale nie wynikałam. Skierowała się w stronę ogromnych drzwi do bramy Hogwartu.
CZYTASZ
Possessive story of my life | Draco Malfoy(+18) [ZAWIESZONE]
Science FictionRozpoczyna się kolejny rok szkolny. W tym opowiadaniu główną bohaterką jest Gryffonka o czystej krwi która nosi nazwisko Black.Dziewczyna nigdy nie była spokrewniona z rodziną Black'ów którą zapewne wszyscy znacie tylko jest to dość spotykane częst...