Rozdział 58

3.9K 118 12
                                    

Perspektywa Michele

Powrót do domu zajął nam faktycznie dwa dni tak jak się spodziewałem. Sara wzięła Wiktorię a ja Coltona i razem zeszliśmy z pokładu jachtu.

-Dzisiaj zrobię sobie pierogi.

-Nie sądzę-odrzekłem patrząc na złote audi stojące na podjeździe-Ja pierdole, tylko nie to

-Co?-zapytała zdezeorietowana

-Tym złotym autem jedzi mój dziadek, Frederico. Ten co był w szpitalu i nie mógł być na naszym ślubie

-Mówisz tak jakbyś go nie lubiał

-To nie o to chodzi. Dziadek jest dość specyficzny. Czasami mam wrażenie jakby żył w średniowieczu

-Uważa, że kobieta ma prać, sprzątać, rodzić, zajmować się domem i dziećmi oraz gotować?

-I wybaczać każdą zdradę. Wiesz świat mafijny różni się trochę od innego świata. Wiesz o co mi chodzi?

-Tak. Chodź.

Otworzyłem przed nią drzwi do domu. Weszliśmy do środka udając się odrazu do salonu gdzie napewno jest mój dziadek. Nie pomyliłem się. Był tam razem z Carlo i Emilią, która nie wyglądała na zachwyconą.

-Witaj dziadku-odezwałem się wchodząc wgłąb pomieszczenia i usiadłem na kanapie obok niego.

Sara zrobiła to samo siadając obok mnie z dziećmi na rękach.

-To jest Sara, narzeczona. Chłopak to Colton a dziewczynka to Wiktoria

Dziadek wie, że rozwiodłem się z Sarą ale nie mówiłem mu o swoich dzieciach

-Dzień dobry

-Dzień dobry-odparł z pogardą-powiec chociaż, że to twoje dzieci

-Moje i zawsze będę

Nie poznałem jeszcze bardziej wkurwiajacej osoby

-Chociaż tyle, że ją wychowałeś, że zajmuje się dziećmi. W końcu baby od tego są

No wkurwia jak nic

-Ojciec też je powinien wychować. No chyba, że woli zabawiać się z kochankami i zabijać ludzi

To drugie zdanie wyszeptałem trochę ciszej aby dziadek nie słyszał

-Chce Pan coś do picia?-zapytała Sara

-W rodzinie Morrone kobiety nie odzywaj się jeżeli im się nie pozwoli

-Zawsze mówiłeś, że kobiety mają zajmować się domem. Więc odpowiedz jej na pytanie

-Nie będę rozmawiał z kobietą

Pewnie przez jego podejście jego żona go zostawiła gdy tata miał trzy lata.

-Gdzie idziesz?-zapytałem gdy Sara się podniosła

-Zrobić obiad dla dzieci

-Daj mi je i idź

-Nie może zrobić obiad trzymając je na rękach?

-Dziadek przestań. Jak ma ugotować obiad trzymając dwójkę dzieci na rękach?

-Ja sobie z waszym ojcem dawałem radę

-Ale tata miał trzy lata a moje dzieci mają cztery miesiące

-Dobra, zmieńmy może temat-odezwał się Carlo

-Jak poznałeś Sarę?

-Kazałem ją porwać

-Niczym ojciec.

-Powiedzmy. Ja kazałem ja porwać z ciemnej uliczki a tata mamę porwał osobiście z galerii przez co go szukali i prawie wsadzili do kicia

-Ty też tam wylądowałeś

-I wyszłem z braku dowodów

Już mam dość tej rozmowy.

-Kiedy ślub?

-Trzeciego października

-Wpadnę

No jeszcze tego mi brakowało, żeby mi szopki na weselu odstawiał

-Daj mi je. Obiad gotowy

-Pomogę Ci-podniosłem się i razem z
Sarą wyszliśmy z salonu

-Dzięki. Przyszłaś w najlepszym momencie

-Miałeś rację. Twój dziadek faktycznie jest specyficzny

-I to bardzo

-Przyjdzie na nasz ślub?-zapytała podając mi zupę dla Coltona

-Niestety tak

-Nie zadowolony?

-Owszem. Mam nadzieję, że nie zostanie zbyt długo bo nie wytrzymam z nim

-Lubiliście się kiedyś?

-Nie

-A o co ci chodziło z kochankami i zabijaniem?

-Ojciec odwalał takie chece

-Stąd wziął się Carlo

-Wolę nie wiedzieć ile mam jeszcze rodzeństwa, o którym nie wiem

-Gadałeś już z Paolą o sukienkę dla mnie i Emi?-zmieniła temat

-A właśnie. Zapomniał bym. Umówiłem was na jutro. Masz wolny dzień, zaopiekuje się dziećmi

-Dziękuję-uśmiechnęła się

Gangster z Sycylii 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz