Rozdział 51

4.4K 120 7
                                    

Perspektywa Sary

Około trzeciej w nocy obudził mnie płacz dzieci. Michele nie było koło mnie. Miałam się podnieść i iść po butelke by nakarmić dzieci ale drzwi się otwarły i do pokoju z butelkami wszedł mój mafiozo.

-A ty się gdzie wybierasz?

-Po butelki

-A pamiętasz co się umawialiśmy jak chodziłaś w ciąży?

-Nie

-Ja miałem wstawać w nocy do dzieci

-A racja. Było coś takiego.

-A właśnie. Miałem się ostatnio pytać. Czemu nie karmisz piersią?

-Mam za mało pokarmu by wykarmić dwójkę. Już w szpitalu mi to mówili. Jeszcze w czerwcu miałam mleko teraz nie mam.

-A rozumiem

-Dobra. Ty karmisz, ja idę spać. Dobranoc

Odwróciłam się do niego plecami i zasnęła.

Rano znowu miałam pobudkę, tylko tym razem to był Michele, który kłucił się z kimś po włosku. Otworzyłam oczy i podniosłam głowę aby zrojentować się gdzie jest mój chłopak. Leżał koło mnie i rozmawiał z kimś przez telefon.

-Wyspać się nie dadzą. Nie którzy są wredni.-powiedziałam po polsku i odwróciłam się do niego plecami nakrywając głowę kołdrą

Wyprostowałam nogi aby lepiej schować się pod kołdrą

-Sara

-Co?-Spojrzałam na niego wystawiając głowę

-Za co to?-Zapytał wstając z podłogi

-Za.... Nie dałeś mi spać-pokazałam mu język i spowrotem przykryłam głowę kołdrą

-Dlatego zwaliłaś mnie z łóżka?

-Dokładnie a teraz cicho. Chcę spać

-Przepraszam, będę ciszej rozmawiać

Gdy spowrotem otworzyłam oczy dzieci spały. Spojrzałam na godzinę na wyświetlaczu telefonu. Było po dwunastej. Podniosłam się.

-Wyspałaś się?

-Tak. Nie pracujesz?-Odwróciłam się w jego stronę

-Paracowałem. Na laptopie

-Coś ciekawego?

-To co zawsze

-Narkotyki, alkohol, długi?

-Dokładnie. Chodźmy coś zjeść

-Co?

-Co chcesz?

-Płatki z mlekiem

-To chodź

-Będzie ktoś jechał do sklepu?

-Ja później. Bo muszę kupić mleko dla dzieci a co?

-Chcę zrobić sobie pierogi ruskie i potrzebuje mąki, jajek, ziemniaków, cebuli i sera białego

-Możesz jechać ze mną

-Super. To chodź, zjem i jedziemy bo nad pierogami mi trochę zejdzie

-Dobrze

-To ja się ubiore a ty możesz mi przygotować moje płatki

Wstałam z łóżka i udałam się do garberoby. Ubrałam na siebie spodnie w moro z wyższym stanem i bluzę z bajki "król lew". Wyszłam z sypialni i udałam się do jadalni.

-Jadę za chwilę z Sarą do sklepu. Mam próbę przypilnujesz chwilę dzieci?-Usłyszałam głos Michele

-Jasne. Kupisz mi wodę?

-Oczywiście, że kupimy-Odezwałam się do Emi

Podeszłam do Michele i złożyłam pocałunek na jego ustach a potem usiadł obok aby zjeść późne śniadanie.

-No wreszcie. Kiedy ślub?-zapytała

-W ten sam dzień co wasz tylko musimy to jeszcze z Carlo ustalić

-Wypraszam sobie. Jaki ślub? Nie oświadczyłeś mi się a bez pierścionka nie ma obrączki

-Spokojnie. Kupię ci pierścionek.

-Zamówię sobie. W końcu sam mówiłeś, że nie wiedzą, że się rozwiedliśmy

-Dobrze. Możemy się tak umówić

-Super. Kocham cię

Wyciągnęłam telefon i przeglądałam strony z pierścionkami

-O proszę. Jakie wyznania-zaśmiał się Carlo

-Musimy ustalić datę ślubu. Zarówno twojego jak i mojego

-Dobrze

-Namysliłam się. Chcę poprzedni pierścionek. Masz go jeszcze?

-Mam tak samo jak obrączki.

-To dobrze. Jedziemy do sklepu?-zapytałam odsuwając pustą miskę

-Jasne. Carlo, chcesz coś?

-Nie, dzięki

Gangster z Sycylii 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz