Lily POV
Odlecieli. Pożegnałam się jeszcze z Georgem, Ronem, wujkiem Arturem, Hermioną, Remusem, Billem i Tonks, no i odlecieli. Patrzyłam tępo na niebo, na którym nie było ich już widać i walczyłam z pokusą by nie złapać pierwszej lepszej miotły i za nimi polecieć. Ale to nie możliwe i jedyne co by to zrobiło to tylko zaszkodziło.
-Lily? Chodź do środka.- Ginny złapała mnie pod ramię i zaprowadziła w stronę Nory. Usiadłyśmy na kanapie i nie odezwałyśmy się ani jednym słowem obserwując wskazówki na zegarze Weasleyów, które pokazywały na wujka Artura, Rona i bliźniaków na ,,Śmiertelnym Zagrożeniu". Przełknęłam ślinę, ale nic nie powiedziałam. Na górze w pokoju miałam już przygotowane mnóstwo eliksirów od przeciwbólwych zaczynając od dyptamu, koncząc na eliksirze na rany otwarte. Różne maści i takie tam, gdyby coś się stało, choć wolałam nie musieć ich używać. Patrzyłam na swoje ręce i wijącego się węża na moim placu, czyli pierścionek od Malfoya. Uśmiechnęłam się pod nosem, wspominając tamte czasy. Zagryzłam mocno wargę i spojrzałam na krzatającą się Molly. Robiła to tak szybko i agresywnie, że ledwo to rejestrowałam. Ginny natomiast przykryła się kocem i oparła głowę o zagłówek kanapy zamykając oczy. Wiedziałam, że oprócz czterech braci i ojca, strasznie martwi się o Harry'ego i Hermionę. Zresztą ja też się o nich wszystkich bardzo bardzo boję. O Malfoya też, bo nie wiem co się u niego dzieje. Kontakt nam się kompletnie urwał od ataku śmierciożerców na Hogwart i nie wyglądało na to by miało się coś w tej kwestii zmienić. Westchnęłam cicho i wstałam z miejsca, podchodząc do Molly. Bez słowa zaczęłam pomagać jej ogarniać kuchnię. Wolałam robić cokolwiek niż siedzieć bezczynnie w miejscu. Nienawidzę tego uczucia. Inni ryzykują swoję życie za mojego brata, a ja choć jestem jego siostrą to nie mogę zrobić kompletnie nic, bo przecież jeszcze nie skończyłam SIEDEMNASTU lat. To jest tak bardzo wkurwiające, że hit. Ta kuchnia czystsza już być nie mogła, ale dalej ją szorowałyśmy jak jakieś wariatki. Ginny chyba liczyła w myślach żeby się uspokoić, a ja co chwile zerkałam na okno upewniając się, że nikt się nie pojawił.- Harry i Hagrid powinni już tu być...- wymamrotała. (UWAGA!! Tak wiem, że w książce Hagrid i Harry wylądowali najpierw u rodziców Tonks; trochę to zmodyfikowałam)Spojrzałam na okno, nic się nie działo. Kompletna cisza, zaczynała doprowadzać mnie do szału. Było mi raz gorąco, raz zimno, ale ciągle drżałam. Zdjęłam sweter po kolejnym napadzie gorąca i zostałam w czarnej podkoszulce na ramiączkach i spodniach.
Wtedy usłyszeliśmy huk i coś co brzmiało jak ryk porządnie zgwałconego silnika.
Podbiegłam do okna, to był Harry i Hagrid. Czułam się jakbym miała zemdleć od tej ulgi. Ginny zerwała się z miejsca zaplątując w koc i upadając boleśnie na ziemie. Parsknęłam śmiechem i pomogłam jej wstać. Wybiegłyśmy z Nory, gdzie od razu trafiłam w ramiona brata.
-Nigdy więcej nie zgodzę się na coś takiego.-wysapałam w jego ramię, a ten przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej.
-Odsuń się od niej!- jakby znikąd pojawił się Remus i wycelował w Harry 'ego różdżkę, odpychając go ode mnie mocno.
-Zwariowałeś Remusie?- spojrzałam na niego zaskoczona.
-Ktoś nas zdradził.-wysapał.- Jakie stworzenie widziałeś gdy po raz pierwszy...- zaczął pytanie, ale przerwa, patrząc na rozgrywającą się przed nami scenę. Ginny złapała Harry'ego za koszulkę i przyciągnęła mocno do siebie łącząc ich usta w pocałunku. Uśmiechnęłam się szeroko, to było tak bardzo urocze nooo... Dopiero po chwili się odsunęła, ale nie wyglądała na speszoną czy coś w tym stylu. Ja to bym pewnie uciekła. Zresztą, ostatnio tak przecież zrobiłam, gdy pocałowałam Freda w Zakazanym Lesie.
-To Harry.- mruknęła tylko i nie patrząc już na niego, zaczęła odchodzić. Mój brat wyglądał jakby powstrzymywał się przed rzucenien na nią, ale w końcu zrezygnował. Pewnym ruchem złapał ją za rękę i obrócił mocno w swoją stronę. Patrzyli sobie w oczy, a ich usta dzieliło kilka centymetrów, jednak nie zrywali kontaktu wzrokowego. Remus zrezygnował ze sprawdzania czy to Harry, było to wyraźnie widać, a ja rozejrzałam się dookoła.
-George, co się stało?!- krzyknęła jego matka, a ja patrzyłam na jego zwisające ucho z przerażeniem. Pobiegłam na górę po eliksiry i maści i od razu, razem z Molly się nim zajęłyśmy. Widziałam przez okno jak Hermiona, Ron i Harry się przytulają, a także przybycie Artura i Freda. Przełknęłam śline i poczułam cholernie dużą ulgę. Molly spojrzała na mnie, a w jej oczach dostrzegłam prośbę. Kiwnęłam głową porozumiewawczo i wyszłam z domu. Miałam całe ręce w zaschniętej krwi Georga, ale nie zwracałam na to większej uwagi. Fred uśmiechnął się do mnie lekko, a na jego policzkach natychmiast pojawiły się te urocze dołeczki. I jak ja mu mam teraz powiedzieć, że jego brat bliźniak miał wypadek? Było małe zamieszanie, ale nie zwracałam na to zbyt wielkiej uwagi. Chowałam ręce za plecy i zastanawiałam się jak mu to delikatnie przekazać.
-Wszystko okej?- zapytał rudzielec, gdy podszedł bliżej. Przewiercał mnie wzrokiem na wskroś, co wywołało na moich plecach dreszcz. Fred jednak uznał to chyba za oznakę tego, że mi zimno bo natychmiast zdjął z siebie szarą bluzę, identyczną jak ta Harry'ego i położył mi ją na ramionach.
-Tak... Wszystko okej... dzięki...- mruknęłam kompletną nie prawdę co od razu zauważył.
-Co się stało?- zapytał marszcząc brwi.
-George...- niespecjalnie pokazałam swoją zakrwawioną dłoń. Fred spojrzał na nią i natychmiast wszedł do Nory. Popędziłam za nim. Wbiegł do kuchni i uklęknął przed leżącym na kanapie bliźniakiem.
-No i jak sie czujesz?- zapytał, przyglądając się mu.
-Jak... oduchowiony...- uśmiechnął się słabo. Zmarszczyłam brwi. Fred rozejrzał się i popatrzył na wszystkich po kolei.
-Co mu jest? Ukradli mu mózg?- zapytał.
-To on coś takiego miał?- zapytała szeptem Ginny, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
-Od-ucho-wiony, łapiesz Fred? Od-ucho-wiony.- zaśmiał się, a ja pokręciłam głową z niedowierzaniem. Ten to nawet w takiej chwili żartuje.
-Jest tyle żartów o uszach, a ty wyjeżdżasz z jakimś oduchowionym? Żałosny jesteś.- Fred parsknął śmiechem.
-I tak jestem przystojniejszy od Ciebie.- uśmiechnął się George głupkowato. Pokręciłam głową z rozbawieniem i do nich podeszłam. Trzeba było natychmiast opatrzeć ranę, nie było czasu do stracenia. Położyłam rękę na ramieniu Freda.
-Zajmę się nim.-powiedziałam, a on kiwnął głową i wstał. Uśmiechnął się szelmowsko, skradł mi buziaka w policzek i uciekł. Uśmiechnęłam się do siebie jak pies do jeża i zaczęłam opatrywać ranę Georga.
-Lecisz na mojego braciszka, prawda?- zapytał, a ja zakasłałam teatralnie i zignorowałam pytanie. Jego wzrok był jednak tak natarczywy, że w końcu zdecydowałam się odpowiedzieć.
-Masz pięciu braci George.-zbyłam go.
-A ty jednak pomyślałaś o tym najmniej przystojnym.- zaśmiał się.
-Zdecydowanie nie uważam Freda na najmniej przystojnego.- wymsnęło mi się. George uśmiechnął się zwycięsko.
-Widzisz? Czyli to o nim pomyślałaś.-wywróciłam oczami.
-George... O czym ty do mnie mówisz w ogóle? Ja mam chłopaka...- westchnęłam.
-Chłopak nie ściana, można przesunąć.-Wyszczerzył się do mnie. Popukałam się kilka razy w czoło by wyrazić dezaprobatę, gdy do pomieszczenia wpadł Bill.
-Moody nie żyje...
CZYTASZ
Siostra Harry'ego Pottera
FanfictionA co jeśli Harry miałby siostre bliźniaczke? Harry od zawsze był dla Lily troskliwym starszym bratem. Tak, starszym bratem. Lily była przekonana, że jej ,,starszy brat" będzie jej do końca życia wypomniał to pełne 57 sekund. Harry i Lily mają...