Lily POV
Wyszłam wściekła z Wieży Astronomicznej. Co ten kretyn sobie myśli?! Najpierw budzi mnie w panice jak jakaś pięciolatka podczas koszmaru, a potem odpieprza takie coś. Ja naprawdę myślałam, że on się zmienia.. Ale nie, jest takim samym dupkiem jak na początku. Zeszłam ze schodów, prawdopodobnie wyglądając jak wściekła osa i zaczęłam iść przyspieszonym krokiem przez kolejne korytarze. Zeszłam przez niezliczoną ilość schodów aż dotarłam do tych prowadzących do lochów. Dlaczego ich Pokój Wspólny jest tak daleko od wszystkich ważnych miejsc w tym zamku? Przystanęłam na chwilę, no tak.. Jedno bardzo przydatne mi miejsce w tej chwili było w lochach.. Nie rozmyślając nad tym więcej, udałam się w stronę gabinetu profesora Snape'a. Przed drzwiami zatrzymałam się na chwilę i zerknęłam na zegarek. Była 7.18 tak więc byłam pewna, że Snape nie śpi. Zapukałam parę razy w drzwi i czekałam na jakąkolwiek reakcje. Gdy nie odpowiedziano mi, zapukałam jeszcze parę razy tyle, że głośniej. Usłyszałam po drugiej stronie jakiś trzask i kroki. Po chwili drzwi otworzyły się z łoskotem, a w nich stał profesor beznamiętnie patrząc na swojego przybysza, czyli mnie.
-Panna Lily?- zapytał unosząc brwi, mówi tak na mnie od jakiegoś czasu by nie mówić do mnie po nazwisku. Na prawdę muszę się dowiedzieć co zaszło pomiędzy nim, a moim ojcem.
-We własnej osobie- mruknęłam wywracając oczami. Miałam szczerze gdzieś tu, że nie zachowuję się teraz jak należy- Potrzebuje pomocy profesorze. Mogę wejść?- Zapytałam wyciągając z siebie resztki dobrego wychowania by nie wprosić się i czuć się jak u siebie. Bez słowa wpuścił mnie do środka i usiadł za biurkiem, wskazując mi krzesło na przeciwko. bez słowa usiadłam i chwile popatrzyłam w oczy profesorowi. Na niektóre jego spojrzenia pierwszoroczniaki uciekały z płaczem. Naprawdę nie wiem dlaczego, ma naprawdę ładne oczy.- Jest szansa, że uda się opracować zaklęcie, które sprawi, że mój brat nie będzie dowiadywał się każdej mojej myśli?- zapytałam, na co uniósł brwi.
-Samej na pewno n..- zaczął, ale mu przerwałam.
-Ale z Panem już tak.
-To bardzo złożona magia. Więź, która łączy Cię z Twoim bratem- mówiąc to skrzywił się- jest wyjątkowo silna i niespotykana. Nie tylko przez podświadomość, ale i w codziennym życiu- mówił przeciągając słowa jak to miał w zwyczaju. Na ostatnie zdanie mocniej zacisnęłam pięści.- Coś nie tak Panno Lily?- zapytał z wrednym uśmieszkiem, gdy odwróciłam wzrok walcząc by się tu zaraz nie popłakać.
-Wiem o wszystkim- warknęłam widząc, że dobrze się bawi tym, że może nie jest pomiędzy nami tak kolorowo- Wiem o tym co Czarny Pan rozkazał Malfoyowi. Domyślam się, że w zabicie dyrektora nie wierzy sam Voldemort, a do zabicia mnie próbowałam go przekonać sama ja. Naprawdę Pan sądzi, że nie potrzebuje tego zaklęcia?- zapytałam z satysfakcją patrząc jak po jego twarzy przechodzi cień przerażenia natychmiastowo przykryty maską obojętności. Spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Będzie to miało związek z czarną magią- powiedział nie patrząc na mnie- to zaklęcie jest stosunkowo proste, ma podobne skutki co Confundus tyle, że nie potrzebna do jego użycia różdżka, a coś silniejszego.- powiedział w końcu patrząc mi w oczy- Musisz osobę, na którą rzucasz to zaklęcie bezgranicznie kochać, właśnie dlatego zaklęcie jest to zapomniane przez śmierciożerców. Trzeba z tym jednak uważać, mimo tego jak ładnie to może brzmieć w Twoich uszach to jest to dalej Czarna Magia.
-Na czym ono polega?- zapytałam.
-Gdy wypowiesz to zaklęcie w myślach, bo wypowiedzenie go na głos może sprawić pewne szkody- ciągnął- Osoba natychmiast zaprzestanie próby dostępu do Twojej podświadomości, a nawet jeśli zdobędzie jakieś informacje to natychmiastowo o tym zapomni.
-Jest szansa, że mogę używać tego zaklęcia bezkarnie? W ogóle jest szansa, że pozowli mi Pan go użyć?- zapytałam, a on uniósł wysoko brwi.
-Pytasz się mnie o pozwolenie?- zapytał już nawet nie próbując kryć zdziwienia.
-A co, mam zapytać o pozwolenie tatusia?- warknęłam wytrącona z równowagi, w dodatku czyjąc, że moje oczy zaszkliły się. Zamrugałam parę razy- przepraszam- mruknęłam wiedząc, że powinnam się trochę bardziej opanować.
-Wystarczy, że przewraca się w grobie na samą myśl, że jego córka rozmawia z Severusem Snapem- mruknął, na co uśmiechnęłam się pod nosem.
-Tak.. to jest bardzo możliwe. Ale nie ważne- powiedziałam powtarzając sobie w duchu, że nie mogę się przy nim rozkleić.- Nauczy mnie Pan tego zaklęcia?- zapytałam, a ten westchnął.
-Herbaty?- zapytał jakby wiedząc doskonale, że to trochę potrwa. Kiwnęłam głową na znak zgody, a po chwili przede mną stała filiżanka herbaty. Podziękowałam skinieniem głowy i wypiłam łyk naparu. Spojrzałam na profesora, który nad czymś zaciekle myślał- Twoja nauka trochę potrwa- powiedział.- Jeżeli się naprawdę przyłożysz to za cztery dni powinnaś mieć opanowane to do perfekcji- powiedział, a ja obiecałam sobie w duchu, że przyłożę się jak nigdy.-Umiesz rzucać zaklęcia niewerbalne?- zapytał.
-Umiem, ale zdarza mi się nie opanować i coś powiedzieć- mruknęłam na co kiwnął głową.
-Zaklęcia niewerbalne na OPCM będą dopiero za dwa tygodnie o ile śmierciożercy wcześniej nie przejmą szkoły- powiedział, a ja skinęłam głową.- Wiesz, że każdy inny uczeń uciekłby teraz gdzie pieprz rośnie, gdybym mu to powiedział, a Ty zachowujesz się jakbyśmy rozmawiali o twoich ocenach?- powiedział, a po jego twarzy przeszedł cień rozbawienia, ale był on tak niezauważalny, że mogło mi się tak wydawać.
-Powiedzmy, że już mnie to nie rusza- odpowiedziałam i zacisnęłam zęby- z chęcią sama bym wyszła im na spotkanie- warknęłam trochę za bardzo drżącym głosem, ale zaraz się opanowałam.
-Może lepiej nie obecnej sytuacji- powiedział niezwykle spokojnie jak na niego.- Zacznijmy lepiej odrazu. Nie ma co zwlekać, a jeżeli Twój brat by się o tym dowiedział, z pewnością nie byłby tak opanowany jak Ty- mruknął, a ja wiedziałam, że ma rację.- zaczniemy od małego powtórzenia zaklęć niewerbalnych. Szybko wyjął różdżkę co odruchowo zrobiłam też ja. Pokiwał głową z uznaniem i rzucił niewerbalną drętwotę. Obroniłam się szybko cofając krok do tyłu.- spróbuj szybciej- powiedział spokojnie i rzucił e mnie zaklęciem, którego nie potrafiłam zidentyfikować. Uczyliśmy się tak, albo raczej ja się uczyłam, przez dwie godziny aż ani razu nie wymsnęło mi się żadne zaklęcie.
-Było bardzo źle?- zapytałam.
-Do przeżycia- mruknął, a ja wiedziałam, że w jego ustach to jak naprawdę godna podziwu pochwała.- Zostajesz na święta w Hogwarcie?- zapytał, a ja kiwnęłam głową.- To dobrze. Ćwicz zaklęcia niewerbalne w wolnym czasie, przyjdź jutro o tej samej porze- powiedział, a ja jęknęlam w duchu. O 7? pojebało go?
-Dobrze profesorze- powiedziałam i wstałam- Ja już pójdę- mruknęłam i gdy miałam już otwierać drzwi wyjściowe, odwróciłam się i lekko uśmiechnęłam.- Dziękuję- powiedziałam i wyszłam nie czekając na odpowiedź.
CZYTASZ
Siostra Harry'ego Pottera
FanfictionA co jeśli Harry miałby siostre bliźniaczke? Harry od zawsze był dla Lily troskliwym starszym bratem. Tak, starszym bratem. Lily była przekonana, że jej ,,starszy brat" będzie jej do końca życia wypomniał to pełne 57 sekund. Harry i Lily mają...