#105

4.7K 297 37
                                    

Lily POV

Wyszłam wściekła z Wieży Astronomicznej. Co ten kretyn sobie myśli?! Najpierw budzi mnie w panice jak jakaś pięciolatka podczas koszmaru, a potem odpieprza takie coś. Ja naprawdę myślałam, że on się zmienia.. Ale nie, jest takim samym dupkiem jak na początku. Zeszłam ze schodów, prawdopodobnie wyglądając jak wściekła osa i zaczęłam iść przyspieszonym krokiem przez kolejne korytarze. Zeszłam przez niezliczoną ilość schodów aż dotarłam do tych prowadzących do lochów. Dlaczego ich Pokój Wspólny jest tak daleko od wszystkich ważnych miejsc w tym zamku? Przystanęłam na chwilę, no tak.. Jedno bardzo przydatne mi miejsce w tej chwili było w lochach.. Nie rozmyślając nad tym więcej, udałam się w stronę gabinetu profesora Snape'a. Przed drzwiami zatrzymałam się na chwilę i zerknęłam na zegarek. Była 7.18 tak więc byłam pewna, że Snape nie śpi. Zapukałam parę razy w drzwi i czekałam na jakąkolwiek reakcje. Gdy nie odpowiedziano mi, zapukałam jeszcze parę razy tyle, że głośniej. Usłyszałam po drugiej stronie jakiś trzask i kroki. Po chwili drzwi otworzyły się z łoskotem, a w nich stał profesor beznamiętnie patrząc na swojego przybysza, czyli mnie. 

-Panna Lily?- zapytał unosząc brwi, mówi tak na mnie od jakiegoś czasu by nie mówić do mnie po nazwisku. Na prawdę muszę się dowiedzieć co zaszło pomiędzy nim, a moim ojcem.

-We własnej osobie- mruknęłam wywracając oczami. Miałam szczerze gdzieś tu, że nie zachowuję się teraz jak należy- Potrzebuje pomocy profesorze. Mogę wejść?- Zapytałam wyciągając z siebie resztki dobrego wychowania by nie wprosić się i czuć się jak u siebie. Bez słowa wpuścił mnie do środka i usiadł za biurkiem, wskazując mi krzesło na przeciwko. bez słowa usiadłam i chwile popatrzyłam w oczy profesorowi. Na niektóre jego spojrzenia pierwszoroczniaki uciekały z płaczem. Naprawdę nie wiem dlaczego, ma naprawdę ładne oczy.- Jest szansa, że uda się opracować zaklęcie, które sprawi, że mój brat nie będzie dowiadywał się każdej mojej myśli?- zapytałam, na co uniósł brwi. 

-Samej na pewno n..- zaczął, ale mu przerwałam. 

-Ale z Panem już tak. 

-To bardzo złożona magia. Więź, która łączy Cię z Twoim bratem- mówiąc to skrzywił się- jest wyjątkowo silna i niespotykana. Nie tylko przez podświadomość, ale i w codziennym życiu- mówił przeciągając słowa jak to miał w zwyczaju. Na ostatnie zdanie mocniej zacisnęłam pięści.- Coś nie tak Panno Lily?- zapytał z wrednym uśmieszkiem, gdy odwróciłam wzrok walcząc by się tu zaraz nie popłakać. 

-Wiem o wszystkim- warknęłam widząc, że dobrze się bawi tym, że może nie jest pomiędzy nami tak kolorowo- Wiem o tym co Czarny Pan rozkazał Malfoyowi. Domyślam się, że w zabicie dyrektora nie wierzy sam Voldemort, a do zabicia mnie próbowałam go przekonać sama ja. Naprawdę Pan sądzi, że nie potrzebuje tego zaklęcia?- zapytałam z satysfakcją patrząc jak po jego twarzy przechodzi cień przerażenia natychmiastowo przykryty maską obojętności. Spojrzał na mnie podejrzliwie. 

-Będzie to miało związek z czarną magią- powiedział nie patrząc na mnie- to zaklęcie jest stosunkowo proste, ma podobne skutki co Confundus tyle, że nie potrzebna do jego użycia różdżka, a coś silniejszego.- powiedział w końcu patrząc mi w oczy- Musisz osobę, na którą rzucasz to zaklęcie bezgranicznie kochać, właśnie dlatego zaklęcie jest to zapomniane przez śmierciożerców. Trzeba z tym jednak uważać, mimo tego jak ładnie to może brzmieć w Twoich uszach to jest to dalej Czarna Magia. 

-Na czym ono polega?- zapytałam.

-Gdy wypowiesz to zaklęcie w myślach, bo wypowiedzenie go na głos może sprawić pewne szkody- ciągnął- Osoba natychmiast zaprzestanie próby dostępu do Twojej podświadomości, a nawet jeśli zdobędzie jakieś informacje to natychmiastowo o tym zapomni. 

-Jest szansa, że mogę używać tego zaklęcia bezkarnie? W ogóle jest szansa, że pozowli mi Pan go użyć?- zapytałam, a on uniósł wysoko brwi. 

-Pytasz się mnie o pozwolenie?- zapytał już nawet nie próbując kryć zdziwienia. 

-A co, mam zapytać o pozwolenie tatusia?- warknęłam wytrącona z równowagi, w dodatku czyjąc, że moje oczy zaszkliły się. Zamrugałam parę razy- przepraszam- mruknęłam wiedząc, że powinnam się trochę bardziej opanować. 

-Wystarczy, że przewraca się w grobie na samą myśl, że jego córka rozmawia z Severusem Snapem- mruknął, na co uśmiechnęłam się pod nosem. 

-Tak.. to jest bardzo możliwe. Ale nie ważne- powiedziałam powtarzając sobie w duchu, że nie mogę się przy nim rozkleić.- Nauczy mnie Pan tego zaklęcia?- zapytałam, a ten westchnął. 

-Herbaty?- zapytał jakby wiedząc doskonale, że to trochę potrwa. Kiwnęłam głową na znak zgody, a po chwili przede mną stała filiżanka herbaty. Podziękowałam skinieniem głowy i wypiłam łyk naparu. Spojrzałam na profesora, który nad czymś zaciekle myślał- Twoja nauka trochę potrwa- powiedział.- Jeżeli się naprawdę przyłożysz to za cztery dni powinnaś mieć opanowane to do perfekcji- powiedział, a ja obiecałam sobie w duchu, że przyłożę się jak nigdy.-Umiesz rzucać zaklęcia niewerbalne?- zapytał. 

-Umiem, ale zdarza mi się nie opanować i coś powiedzieć- mruknęłam na co kiwnął głową.

-Zaklęcia niewerbalne na OPCM będą dopiero za dwa tygodnie o ile śmierciożercy wcześniej nie przejmą szkoły- powiedział, a ja skinęłam głową.- Wiesz, że każdy inny uczeń uciekłby teraz gdzie pieprz rośnie, gdybym mu to powiedział, a Ty zachowujesz się jakbyśmy rozmawiali o twoich ocenach?- powiedział, a po jego twarzy przeszedł cień rozbawienia, ale był on tak niezauważalny, że mogło mi się tak wydawać. 

-Powiedzmy, że już mnie to nie rusza- odpowiedziałam i zacisnęłam zęby- z chęcią sama bym wyszła im na spotkanie- warknęłam trochę za bardzo drżącym głosem, ale zaraz się opanowałam. 

-Może lepiej nie obecnej sytuacji- powiedział niezwykle spokojnie jak na niego.- Zacznijmy lepiej odrazu. Nie ma co zwlekać, a jeżeli Twój brat by się o tym dowiedział, z pewnością nie byłby tak opanowany jak Ty- mruknął, a ja wiedziałam, że ma rację.- zaczniemy od małego powtórzenia zaklęć niewerbalnych. Szybko wyjął różdżkę co odruchowo zrobiłam też ja. Pokiwał głową z uznaniem i rzucił niewerbalną drętwotę. Obroniłam się szybko cofając krok do tyłu.- spróbuj szybciej- powiedział spokojnie i rzucił e mnie zaklęciem, którego nie potrafiłam zidentyfikować. Uczyliśmy się tak, albo raczej ja się uczyłam, przez dwie godziny aż ani razu nie wymsnęło mi się żadne zaklęcie. 

-Było bardzo źle?- zapytałam.

-Do przeżycia- mruknął, a ja wiedziałam, że w jego ustach to jak naprawdę godna podziwu pochwała.- Zostajesz na święta w Hogwarcie?- zapytał, a ja kiwnęłam głową.- To dobrze. Ćwicz zaklęcia niewerbalne w wolnym czasie, przyjdź jutro o tej samej porze- powiedział, a ja jęknęlam w duchu. O 7? pojebało go?

-Dobrze profesorze- powiedziałam i wstałam- Ja już pójdę- mruknęłam i gdy miałam już otwierać drzwi wyjściowe, odwróciłam się i lekko uśmiechnęłam.- Dziękuję- powiedziałam i wyszłam nie czekając na odpowiedź.

Siostra Harry'ego PotteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz