Lily POV
Dni nam mijały spokojnie, przez ostatnie miesiące. Do czasu. Był zwykły wtorek, nic nadzwyczajnego, pamiętam, że właśnie wtedy czytałam Proroka codziennego, terror, coraz więcej zaginięć, byłam przerażona. Odłożyłam gazetę, nie chcąc by nawet po lekcjach wszystkie moje mięśnie były napięte. Chciałam odpocząć i się rozluźnić. To był marzec, a ja chodziłam coraz lepiej, już samodzielnie. Zaczęłam robić ćwiczenia rehabilitacyjne, tym razem na równowagę, ból w nogach sprawiał czasem, że nie mogłam jej utrzymać. Mimo to nie poruszam się już z kulami, czasem na wózku, gdy ból jest nie do wytrzymania, lub po prostu nie chce mi się chodzić. Gdy Hermiona zalana łzami wbiegła do pokoju, właśnie zaczynałam robić kolejne powtórzenie któregoś ćwiczenia. Gdy na nią spojrzałam, serce mi stanęło, myślałam, że ktoś umarł, ze ktoś zaginął, że śmierciożercy wszczęli atak. Odrazu przerwałam czynność, którą do tej pory robiłam i podbiegłam do przyjaciółki. Nogi mnie bolały, ale w tej chwili strach paradoksalnie dawał mi siłę.
-Hermiona?! Co się stało?- zapytałam i przytuliłam ją mocno do siebie. Serce mi łomotało, nie wiedziałam jak mogę ją uspokoić, skoro sama nie mogłam się ogarnąć.
-R..Ron.. zossstttał otruty- wychlipiała. Serce mi stanęło, czułam krew buzującą w żyłach, każda oddzielna komórka mojego ciała na chwilę znieruchomiała. Chciałam zadać pytanie, ale bałam się odpowiedzi. Sama nie wiedziałam kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Żyje?- w końcu się odważyłam. Pokiwała głową, a po moim ciele przeszła ulga, ulga której nie da się opisać słowami.
-Ale jego stan jest bardzo słaby- Powiedziała ocierając łzy, ja również to zrobiłam.
-Idziemy- powiedziałam kategorycznie- jest w skrzydle szpitalnym?- zapytałam, a ona kiwnęła głową. Nie była zdolna nic więcej powiedzieć, dolna warga jej niebywale drgała, mnie jednak zastanawiała jedna rzecz.
-Gdzie Lavszmata?- Lavender Brown, nowa dziewczyna Rona. Nie mogę jednak powiedzieć, że coś ich łączy, bo bym skłamała. A więc czemu są razem? Strasznie to dziecinne, ale przez zazdrość. Nasza Hermiona bowiem, uwaga uwaga, poszła na randkę. Oczywiście nie chciała tam iść, ale została zaszantażowana. Jeden chłopak z Ravenclawu zobaczył jak rzucała Confundus na Cormaca podczas eliminacji do drużyny. Oczywiście randka była klapą, ale Hermiona nie mogła powiedzieć Ronowi, że rzucała Confundus, było by jeszcze gorzej, bo znając jego zaczął by jej narzucać, że w niego nie wierzy. Tak więc w taki sposób Ron dał szansę Lavender. Męczy się z nią biedaczek, ale nic na to nie poradzimy. Wbiegłyśmy do Skrzydła Szpitalnego. W środku była Ginny, Harry, George, Fred, wujek Artur, ciocia Molly, Dumbledore, Slughorn i Snape. Ron leżał nieprzytomny na łóżku. Podeszłam bliżej, a Dumbledore zadawał w tym czasie pytania Slughornowi.
-Dostałem w prezencie, sam miałem ją komuś dać- powiedział nauczyciel eliksirów.
-Komu?- zapytał Dumbledore.
- No.. No Tobie- odpowiedział i właśnie w tej chwili zainteresowałam się tematem.
-Ktoś chciał dać truciznę Profesorowi Dumbledorowi?- zapytałam podejrzanie, a w mojej głowie zaczęła rodzić się teoria, w którą chyba wolałam nie wierzyć.
-Na to wygląda- powiedział Snape przyglądając mi się uważnie.
-Śmiercionośna?- zapytałam pusto, wpatrując się w ścianę.
-Lily..?- zaniepokoił się Harry, który najwyraźniej już wyczuł, że coś jest nie tak.
-Kropelka zabiłaby wszystkich w tym pomieszczeniu, Pan Weasley miał niebywałe szczęście, że obok był Harry, bo inaczej..- zaczął, ale ja go nie słuchałam. Mój brat miał takie umiejętności do Eliksirów jak ja do robienia makijażu. To wszystko przez tą książkę. Nie wiem kto to Książe Półkrwi, ale niezły jest. Nie był to jednak czas na myślenie o typie z przed X lat. Bo właśnie wtedy zrozumiałam co zaszło.
-No co za..- warknęłam i wyszłam szybkim krokiem z pomieszczenia. Nogi mnie bolały i parę razy się potknęłam, ale nie zatrzymałam. W ręce trzymałam ródżkę, chciałam pójść do dormitorium, ale okazało się, że nie jest to konieczne. Spotkaliśmy się na korytarzu. Draco pieprzony Malfoy stał przede mną. Blady jak zawsze, ale byłam tak wściekła, że nie chciało mi się mu zbytnio przyglądać. Podeszłam do niego szybkim krokiem celując różdżką prosto na niego. Zaczął się cofać, aż w końcu uderzył plecami w ścianę. Wbiłam różdżkę w jego szyję i przycisnęłam z całej siły. W oczach chłopaka było przerażenie.
-Pojebało Cię?- wychrypiał, a ja jeszcze mocniej wbiłam różdzkę w jego gardło.
-Mogłeś go zabić!- krzyknęłam.- Nie tykaj się rzeczy, których nie rozumiesz, jak chcesz wykonać to pieprzone zadanie to zrób to do cholery, twarzą w twarz jasne?! Nie będę dłużej patrzyła jak na twoich durnych genialnych pomysłach cierpią inni ludzie! Albo się ogarniesz, albo sama pójdę do tego kretyna bez nosa i mu wszystko opowiem, chcesz tego?!- wrzasnęłam, a blondyn pobladł jeszcze bardziej. Pokręcił przecząco głową i przełknął ślinę. Z jego szyi zaczęły spływac cienkie stróżki krwi, co zmusiło mnie do opuszczenia różdżki.
- Jesteś nienormalna- fuknął chłopak łapiąc się za krwawiącą szyję.
-Jest wojna. Jesteśmy po przeciwnych stronach. Wybrałeś już po której stronie staniesz. Ja też wybrałam. Nie ma żadnej naszej przeszłości. Nic pomiędzy nami nie było, nie ma dla mnie różnicy czy jesteś Bellatrix Lestrange czy Draco Malfoyem. Jesteś wrogiem- powiedziałam po prostu i odeszłam. Powiedziałam co leżało mi na sercu od paru miesięcy. Nie pozwolę by ktokolwiek ranił dłużej moich bliskichAh trochę was tymi rozdziałami rozpieszczam ostatnio. Jakoś tak wena mnie wzięła😅 Wszystkim chłopakom naj naj naj!❤❤❤
CZYTASZ
Siostra Harry'ego Pottera
FanfictionA co jeśli Harry miałby siostre bliźniaczke? Harry od zawsze był dla Lily troskliwym starszym bratem. Tak, starszym bratem. Lily była przekonana, że jej ,,starszy brat" będzie jej do końca życia wypomniał to pełne 57 sekund. Harry i Lily mają...