#168

2.6K 197 633
                                    

Fred Weasley POV (Na życzenie :D)

- Fred!- usłyszałem krzyk Georga i wychyliłem głowę zza kanapy.

-Hmm?- mruknąłem zamyślony.

- Fred kretynie! Pomóż mi!- krzyknął jeszcze raz, a ja wywróciłem oczami, wstałem z kanapy i poszedłem w stronę jego krzyków. Rzecz jasna w naszym mieszkaniu jak zawsze był syf. I lubimy ten syf, więc nikt nie ma prawa go sprzątać pff.. (Mama za nic w świecie nie może tego pojąć).

-Masz różdżkę, wiesz o tym?- zaśmiałem się i wziąłem od niego dwa kartony jakiś wynalazków do naszego sklepu, które usiłował jakoś wciągnąć na górę. Oczywiście pięć naraz. Cały George...

- Sugerujesz, że nie jestem w stanie wnieść tych pudeł bez magii?- zapytał wychylając głowę zza trzech pozostałych kartonów.

- Nie sugeruje tylko wyraźnie to mówię, przecież bez moich silnych ramion nie dałbyś rady.- prychnąłem z rozbawieniem, a on zaryzykował tylko po to żeby pokazać mi środkowego palca. Chwile później ciężkie pudła go przeciążyły co poskutkowało jego spadnięciem ze schodów na sam dół. Wybuchnąłem śmiechem, nie mogąc się powstrzymać.- Ty cholerna Sierotko Marysiu... chodź bo spóźnimy się na spotkanie GD.- mruknąłem, ale George na dole, ani razu się nie odezwał, ani też nie poruszył. Nie widziałem jego twarzy, bo zasłaniał ją karton, ale byłem pewny, że robi sobie ze mnie jaja.- George to naprawdę nie jest zabawne...- mruknąłem.- żarty na poziomie pierwszoro...- przerwałem widząc ciemnoczerwoną kałużę tworzącą się obok mojego brata. Odstawiłem kartony na podłogę i szybko zbiegłem po schodach.- George?!- krzyknąłem i podniosłem już pusty karton z jego głowy. Wyszczerzył się w moją stronę i parsknął śmiechem.

-Przestraszyłeś się braciszku?- zapytał wesoło, a ja zerknąłem na fałszywą krew obok niego.

-Kretyn.- mruknąłem i zdzieliłem to po głowie. Parsknął śmiechem, a ja pomogłem mu wstać. 

-Mamy jeszcze dużo czasu do spotkania GD.- powiedział i zaczął znowu ręcznie zbierać nasze wynalazki z powrotem do kartonów. Zaśmiałem się i jednym machnięciem różdżki sprawiłem, że wszystko wróciło na swoje miejsce.

-Zostało piętnaście minut Georgie... Zanim dostaniemy się do Hogsmeade do Arberfortha, a potem...- zacząłem, ale od razu się zaśmiał.

-Śpieszy Ci się żeby zobaczyć Lily, no nie..?- szturchnął mnie łokciem, a ja spiorunowałem go wzrokiem i wszedłem po schodach na górę.- No okej, czaję. Wiem, że to drażliwy temat, ale chyba nie zaprzeczysz, że na nią lecisz?- zapytał, wyprzedzając mnie bym nie mógł iść dalej.

- Nie zaprzeczę.- mruknąłem, a on uśmiechnął się szeroko.- Tylko... Cholera to jest coś zupełnie innego.- pokręciłem głową, marszcząc brwi. Mój bliźniak widząc, że podjąłem temat, pozwolił mi wejść do kuchni, gdzie bez słowa zacząłem robić nam żarcie. Jak ja jestem głodny to i on jest głodny, więc nawet nie pytam go czy chce coś zjeść, bo jest to pewne. Takie to trochę dziwne, jakby się zastanowić...

-W jakim sensie, zupełnie coś innego?- zapytał, gdy ja smarowałem kanapki z szynką, majonezem.

-Sam nie wiem... Po prostu.. To nie jest tak jak było z chociażby Angeliną...- wywróciłem oczami na samo wspomnienie.- Na Angelinę leciałem, ale to nie było to co z Lily.-mówiłem, mając wrażenie, że żadne z wypowiedzianych przeze mnie zdań, nie miało najmniejszego sensu.

-Czy ty sugerujesz, że z Lily może coś bardziej na serio?- zapytał mnie George i usiadł przy stole, uważnie mnie obserwując.

-Może...- mruknąłem i oparłem się o blat, patrząc w sufit.- I tutaj kończą się dobre wiadomości i zaczynają złe.- mruknąłem.

Siostra Harry'ego PotteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz