#169

2.5K 196 402
                                    

Lily POV

-Muszę lecieć.- powiedział Fred, gdy pomagał mi zbierać zapas lakierów. Zerknęłam na niego, nie wiedząc za bardzo jak się zachować.- Obiecałem mamie, że odgnomie jej ogród.- wywrócil oczami, a ja uśmiechnęłam się lekko.

-Miło z twojej strony.- mruknęłam i zamknęłam ostatni słoik z lakierem. Wzruszył ramionami.

-Obiecała mi za to ciasteczka.- wyszczerzył się w moją stronę, a ja parsknęłam śmiechem. Po chwili spojrzałam na niego i uniosłam jedną brew z rozbawieniem.

- Czyli tak łatwo cię przekupić? Dobrze wiedzieć.- posłałam mu złośliwy uśmiech. Oparł się rękami o blat, na przeciwko mnie i zmrużył oczy z rozbawieniem.

-Bardziej podobają mi się twoje sposoby.- uśmiechnął sie przeciągle, a coś w jego spojrzeniu sprawiło, że zaczerwieniłam się lekko.

Szlag.

Przecież jeszcze ostatnio mogłam powiedzieć, że prawie nigdy się nie rumienie. Cholerka.

-Leć. Nie każ się martwić biednej Molly.- mruknęłam. ,,Cioci Molly" zabrzmiałoby dziwnie, no nie? W sensie nazywam ,,ciocią" mamę chłopaka, z którym nie umiem określić relacji, ale zdarza się nam zachowywać trochę eeee.... inaczej niż przyjaciele. Ciocia od dawna namawia mnie na mówienie do niej po imieniu, więc z tego skorzystałam. I na pewno wyszło lepiej niż ciocia. O niebo lepiej. Harry zresztą też nie mówi już na cio.. znaczy.. na Molly ciociu. To by było takie trochę niezręczne...

Fred najwyraźniej nie zauważył mojego nagłego odkrycia i mętliku w głowie, bo uśmiechnął się lekko i skinął głową. Przytulił mnie na pożegnanie, a ja przymknęłam oczy, opierając czoło o jego ramię. No dobra może to nie był niewinny, przyjacielski i szybki przytulas na pożegnanie, ale nie mam wpływu na to, że koszule Freda są takie wygodne, okej?

Wygodne koszule?

Poważnie Lily?

Aż się na sobie zawiodłam. Powaga.

W końcu wypuściłam Freda z uścisku, a on mrugnął do mnie i zasalutował niedbale w ramach pożegnania. Parsknęłam cichym śmiechem i pomachałam mu, opierając się o ścianę i przyglądając jak jego sylwetka znika za obrazem. Z cichym westchnięciem podeszłam do stolika z napojami i nalałam sobie wina do lampki. Byłam w pomieszczeniu sama, jak mi się, oczywiście, tylko wydawało. Usiadłam przy stoliku z masą pergaminów i jęknęłam niezadowolona przypominając sobie o kolejnym wypracowaniu z zaklęć. Z ostatniego dostałam P, ale to tylko dlatego, że Malfoy mi pomógł. A w zasadzie to praktycznie napisał ze mnie. Akurat w kwestii pomocy przy zaklęciach był niezawodny, to mu trzeba było przyznać. Odłożyłam pergamin na wypracowanie, notując w głowie żeby poprosić Draco o pomoc i zabrałam się za wypracowanie z eliksirów dla Slughorna.

-Lily... Możemy porozmawiać?- nawet nie zdążyłam zacząć pisać, gdy usłyszałam niepewny głos nad sobą i podniosłam wzrok. Spojrzałam na Georga lekko zaskoczona. Odłożyłam pióro na stolik i skinęłam głową z lekką koncentracją.

- Emm.. Jasne George.. Siadaj.- wskazałam na miejsce obok siebie. Usiadł na drugim końcu kanapy i spojrzał na mnie z niepewnością, jakby nie wiedząc czego się po mnie spodziewać. Miałam ochotę mu powiedzieć, że nie gryzę, ale się powstrzymałam.

-Chyba domyślasz się o kim chce porozmawiać, prawda?- zapytał, unosząc delikatnie brew, a ja nerwowo przełknęłam ślinę. Wzięłam ze stolika lampkę z winem i upiłam łyka alkoholu. Chyba za dużo ostatnio pije, wypadałoby przestać...

-Myślę, że nie jest trudno się domyślić.- mruknęłam po chwili ciszy i odstawiłam naczynie.

- Nie zrozum mnie źle Lily, to co dzisiaj zrobiłaś było przebiegłe i jestem strasznie z ciebie dumny.- uśmiechnął się lekko.- Ale to nie jest rozwiązanie na dłuższą metę i ty o tym wiesz.

Siostra Harry'ego PotteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz