#122

4.5K 272 63
                                    

Lily POV's

Otworzyłam oczy, ale od razu tego pożałowałam, oślepiająca biel sprawiła, że z powrotem je zamknęłam, a po chwili ponownie, tym razem powoli otworzyłam, by przypadkiem nie oślepnąć. Szybko usiadłam przypominając sobie co się wydarzyło, nie zwracałam uwagi na ból w moich żebrach. 

-Panienka nareszcie wstała!- ucieszyła się Pani Pomfrey i  nim zdążyłam coś odpowiedzieć wlała mi do ust jakiś gorzki płyn. Skrzywiłam się i odkaszlnęłam parę razy. 

-Długo tu jestem Pani Pomfrey?- zapytałam zachrypniętym głosem. Nie znoszę szpitali, ani nic szpitalopodobnego, więc jak najszybciej chciałam opuścić to pomieszczenie. Miałam tylko nadzieje, że nie leżę tu już z tydzień, bo nie znoszę, gdy mam jakąś lukę w życiu, albo co gorsza nauce. 

-Oh nie kochanieńka, jesteś tu- zerknęła na zegar na ścianie- dwie godziny. Złamałaś sobie aż trzy żebra, i skręciłaś nadgarstek! Profesor Dumbledore jest strasznie nie rozważny pozwalając wam grać w takie brutalne gry!- zaczęła narzekać, a ja postanowiłam w spokoju to przeczekać i grzecznie pić każdy eliksir, który mi poda. 

-Będę mogła dzisiaj wyjść?- zapytałam błagalnie, gdy przyjęłam wszystkie okropne lekarstwa.  Kobieta spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem, niczym roentgen sprawdzając, czy słuszne będzie mnie wypuszczać. Uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową. 

-Tak, sądze, że kości wystarczająco się zregenerowały.- na te słowa odetchnęłam z ulgą.- zero treningów quidditcha przez CO NAJMNIEJ tydzień!- pogroziła mi palcem, a ja zrobiłam minę męczennika. 

-Ale Pani Pomfrey.. Pani na pewno rozumie, ja muszę bardzo pilnie trenować! Musimy wygrać puchar quidditcha z tymi idio.. znaczy się ze Ślizgonami. 

-A właśnie, że nie rozumiem. Jedyne co daję ta gra to seria okropnych kontuzji z jeszcze gorszymi powikłaniami. I nawet nie próbuj się ze mną targować! Nie i koniec kropka.- pogroziła mi ponownie palcem, gdy chciałam już dać ciętą ripostę. Doszłam do wniosku, że wykłócanie się z tą kobietą jest bezsensownie. Bo delikatnie mówiąc jest uparta jak Niuchacz. 

-No dobrze..- mruknęłam niepocieszona. Ostatnie co chciałam widzieć to puszący się Cormac McLaggen, którego Harry pewnie weźmie w zastępstwie. 

-Miałaś wcześniej jakieś problemy z nadgarstkiem?- zapytała Pani Pomfrey, a ja zerknęłam na mój lewy nadgarstek, który pulsował bólem. 

-Tak, miałam kontuzje w tamtym roku- powiedziałam, a Pani Pomfrey wzniosła ręce w geście, prawdopodobnie, pomsty do nieba. 

-Okrutna gra, która przynosi same poważne kontuzje!- uniosła głos- Niech ja sobie tylko porozmawiam z tym Dumbledorem- mruczała pod nosem, zmieniając mi opatrunek, nadgarstek nie wyglądał za dobrze. 

-Nastawiłam Ci go, ale są powikłania. ZERO Quidditcha, przez tydzień, codziennie przychodzisz do mnie na zmianę opatrunku, nawet nie próbuj sama nic z tym ruszać!- po raz kolejny pogroziła mi palcem, a ja zaczęłam się zastanawiać czy to jest jakiś jej tik, czy coś takiego.- Jeżeli Ci się pogorszy, zabronię quidditcha do końca semestru- powiedziała, a ja spojrzałam na nią z czystym oburzeniem. 

-Tak nie można!- krzyknęłam. 

-Najważniejsze jest ZDROWIE- powiedziała i podała mi czyste szpitalne ubrania. Oznaczało to, że mój strój od Quidditcha się prawdopodobnie rozerwał na strzępy, lub Pani Pomfrey musiała go rozciąć. Niby można rzucić reparo, ale ma to to do siebie, że strój quidditcha słabo znosi rzucanie na niego zaklęć, nie jest wtedy tak w dobrym stanie, strój powinien być opływowy,  a ja jako zawodnik na pozycji pałkarza, muszę mieć strój w wyśmienitym stanie. Westchnęłam, zapisując sobie w myślach żeby zamówić nowy strój w sklepie z rzeczami tego typu. Wstałam z łóżka szpiatalnego i skierowałam się do toalety. Miałam na sobie tylko bielizne, a na to długą szpitalną koszulę w kolorze turkusu. Zdjęłam ją i wyrzuciłam do śmietnika ponieważ była jednorazowa. Spojrzałam na nowo nabyte ubranie. Był to zwykly biały t-shirt z małym wyblakłym napisem ,,Gryffindor" pody pół-kołnierzykiem. Spodnie również były białe i trochę przyluźne, z małym napisem z nazwą mojego domu, na dole prawej nogawki. Niesamowicie stylowo- pomyślałam z lekkim rozbawieniem i ubrałam strój, po czym założyłam swoje adidasy, wyrzucając jednorazowe klapki do kosza. Spojrzałam w lustro nad umywalką, wyglądałam trochę jak trup, byłam blada, lekkie wory pod oczami dodawały mi upiorności, a zmierzwione włosy wcale nie dodawały uroku. Westchnęłam i spróbowałam rozczesać niesforne kosmyki palcami. Niestety jedyne co uzyskałam to jeszcze większą szopę na głowie. Zrezygnowana wyszłam z łazienki w jakże cool outficie, Ginny z pewnością się z niego pośmieje. Pożegnałam się z Pomfrey i wyszłam na korytarz. Zegarek wskazywał, że jest godzina 19.47, czyli na spokojnie zdążę zjeść kolacje. Jeśli się pospieszę to zdążę zjeść ją z przyjaciółmi, bo zwykle chodzimy na kolacje na 19.30., niby o 19.45 moglibyśmy już skończyć jeść, ale z Ronem w paczce spędzamy tam czas mniej więcej do 20.00. Uśmiechnęłam się na wyobrażenie przyjaciela wcinającego tonę kurczaków. Przyspieszyłam kroku, mimo pobolewania w żebrach i przeszywającego bólu nadgarstka. Szłam szybkim krokiem i gdy miała skręcić w prawy korytarz wpadłam na kogoś i upadłam z impetem na ziemie. Idealnie na mój lewy, skontuzjowany nadgarstek. 

Siostra Harry'ego PotteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz