Lily Pov
-Pisz codziennie- powiedział George i mocno mnie przytulił. W oczach miałam łzy, jest wojna. Nie chce nawet o tym myśleć, ale nigdy nie wiadomo czy dożyje się następnego dnia. Nie wiem czy ich jeszcze zobaczę. Tak, właśnie takie myśli dopadają mnie codziennie od początku wojny. Po prostu się boję, błagam samego Merlina żeby się już to skończyło. Po prostu mam dość.
-Będę- szepnęłam i go wypuściłam.
-Ty płaczesz?- zapytał Fred lekko rozbawiony, zresztą jak zwykle, on zawsze był rozbawiony. Otarłam kciukami łzy i lekko się zaśmiałam.
- Co ten szpital robi z ludźmi- powiedziałam i przetarłam oczy- Kto by pomyślał, że stanę się taka wrażliwa- Zaśmiałam się i mocno przytuliłam Freda, zaciskając powieki. Miałam w dupie, że moje słone łzy moczą jego koszulke. Bałam się o nich.
-Udusisz mnie Lola- zaśmiał się Fred, a ja się odsunęłam i automatycznie złapałam się o poręcz łóżka. George skwitował to niezadowolonym spojrzeniem.
-Lilka, Melody prosiła żebyś stała sama- powiedział z troską, a ja westchnęłam.
- Tak.. wiem. Będę się starać- wymusiłam uśmiech. W tej chwili do sali wbiegła Ginny.
-Lily! Musimy już iść, wszyscy na Ciebie czekają- powiedziała lekko zdyszana, ale ja musiałam się pożegnać z jeszcze jedną osobą.
-Melody!- krzyknęłam by zawołać dziewczynę, ale było to zbędne bo właśnie weszła do sali.
-Wszystko w porządku?- zapytała dziewczyna
-Dziękuję za wszystko- powiedziałam i przytuliłam ją lekko. Na prawdę ją bardzo polubiłam. Jest tylko nieco starsza. Mam nadzieję, że kontakt nam się nie urwie, świetna z niej dziewczyna.- Uważaj na siebie Mel- powiedziałam i się odsunęłam.
-A Ty rób ćwiczenia rehabilitacyjne- pogroziła mi palcem, a ja zasalutowałam teatralnie.
-Lily, pospiesz się- przypomniała o swojej obecności Ginny. Trzymajcie się, pomachałam chłopakom, wzięłam kule i dokuśtykałam do Ginny. Przeszłyśmy kawałek w ciszy, aż w końcu Ginny zapytała.
-Gotowa?
- Nie- powiedziałam szczerze z głupim uśmiechem. Obie się zaśmiałyśmy. Doszłyśmy do reszty, był tu wujek Artur, ciocia Molly, Hermiona, Ron i Harry.
-Gotowa?- zapytała ciocia, a Ginny spojrzała na mnie wymownie.
-Jak nigdy- powiedziałam z głupim uśmieszkiem, a dziewczyna mojego brata parsknęła śmiechem.
-Coś nie tak Ginny?- zapytał wujek Artur.
- Nie.. wszystko w porządku tato- Powiedziała, próbując powstrzymać kolejne wybuchnięcie śmiechem.
-Jak się tam dostaniemy?- zapytałam żeby zmienić temat, choć oczywiście wiedziałam jak.
-Przez proszek Fiuu..- powiedział zdezorientowany Ron. Był zdezorientowany, ponieważ dzisiaj dopytywałam się o to z dwadzieścia razy. Mrugnęłam do niego, a on załapał aluzje bo po chwili pokręcił głową rozbawiony. Szybko się ogarnęliśmy i znaleźliśmy kominek. Niestety, pomóc mi musiał Harry bo jeszcze nie mam wystarczająco dużo siły by sama to zrobić. Mieliśmy przenieść się do gabinetu Dumbledore'a, tak też zrobiliśmy.
Harry wylądował stabilnie na dwóch nogach, od razu gdy wyszlismy z kominka u Dropsa, dostał się też do nas Ron, więc dał mi kule bym mogła sama się poruszać. Dokuśtykałam do biurka w gabinecie i usiadłam na przeciw Dumbleodra. Nie widziałam go od 22 czy tam 23 grudnia, ale nie zmienił się za bardzo. W sumie to tylko wyglądał na bardziej zmęczonego. Pewnie przez klątwę w jego dłoni.
-Witaj Lily- uśmiechnął się do mnie serdecznie, pewnie jeszcze niedawno bym wywróciła na to oczami, ale muszę pamiętać, że to on wyciągnął mnie z tego bagna.
-Dzień Dobry Profesorze- powiedziałam i starałam się odwzajemnić uśmiech.
-Jak sie czujesz?- zapytał.
-Lepiej-odparłam krótko, rana nareszcie zaczęła się goić.
-Oj tak.. to dobrze to dobrze- Powiedziała wesoło i przysunął mi miskę z dropsami.
- Nie, dziekuje- powiedziałam. Kiedyś wzięłam jedną, są okropne, serio nie wiem jak można jeść coś takiego.- Dziękuję, że Pan mnie z tamtąd wyciągnął- powiedziałam po chwili ciszy.
-Ależ nie ma problemu- powiedział.
-Szkoda, że tak późno- mruknęłam, nie mogłam sobie darować. Dumbledore pomyślał chyba o tym samym bo się zaśmiał.
-Musiałaś się wykurować, nie było wcześniej takiej możliwości. W każdym razie cieszę się, że wróciłaś. Było pusto bez ciebie. Dziękuję, możesz już wrócić do swoich przyjaciół- powiedział, a ja z trudem wstałam- Ty Harry, zostań jeszcze na chwilkę proszę.- powiedział dyrektor, a ja opuściłam gabinet. Przed nim stała Ginny, Ron, Hermiona i mój wózek. Bez wahania podeszłam do wózka i opadłam na niego z ulgą.
-Lily miałaś więcej chodzić- Powiedziała Hermiona.
-Już mi na dzisiaj przygód wystarczy- powiedziałam.- Był u mnie Malfoy, dowiedziałam się, że wychodzę że szpitala i nareszcie wróciłam do domu. Dajcie mi na dzisiaj spokój- Zaśmiałam się i ruszyłam wózkiem. Było to dużo łatwiejsze zadanie niż jeszcze dwa tygodnie temu. Reszta szła za mną. Aż w końcu w oddali zobaczyłam kogoś kogo w sumie widywałam często, ale i tak się stęskniłam.
-Neville!- krzyknęłam, a wspomniany chłopak odwrócił się w moją stronę.
-Czyli to prawda!- krzyknął i podszedł do mnie szybkim krokiem. Przytulił mnie na powitanie i uśmiechnął się szeroko.-Po całej szkole chodzą plotki, że wróciłaś, ale byłem pewny, że to nie prawda. Jak się czujesz?
-Już gada o mnie całą szkoła?- Zaśmiałam się- W sumie to dobrze.
-Zawsze temat numer jeden. Nigdy się im nie znudzisz- zaśmiał się Ron.
- Nie mają w życiu nic innego do roboty- warknęła Ginny, morderczym wzrokiem patrząc na wszystkich, którzy oglądali mnie jak jakiś okaz w zoo.
-Spoko Gin, zostaw. To kretyni- Zaśmiałam się i ruszyłam dalej. Po drodze spotkaliśmy się jeszcze z Luną, Deanem, Seamusem, Colinem, Padmą, Parvati i paroma innymi osobami. Gdy wreszcie dotarłam do Pokoju Wspólnego, a tam zostałam powitana wiwatem, tylko jedno zdanie cisnęło mi się na usta.
-Nareszcie w domu!
CZYTASZ
Siostra Harry'ego Pottera
FanfictionA co jeśli Harry miałby siostre bliźniaczke? Harry od zawsze był dla Lily troskliwym starszym bratem. Tak, starszym bratem. Lily była przekonana, że jej ,,starszy brat" będzie jej do końca życia wypomniał to pełne 57 sekund. Harry i Lily mają...