Jeśli istniała jedna rzecz, z której Gryffindor był znany, to było to organizowanie imprez bez wyraźnego powodu. Ktoś zdał egzamin? Impreza. Lily skończyła książkę? Impreza! Lacerta nie mogła już zliczyć, ile razy weszła do pokoju wspólnego, w którym akurat trwała zabawa.
Tym razem sytuacja się powtórzyła, a impreza była dla Syriusza, który w jakiś cudowny sposób wymigał się od szlabanu u McGonagall.
— Wyglądasz na trzeźwą — powiedział Syriusz, kiedy Lacerta weszła do pokoju wspólnego, jednocześnie wciskając jej papierowy kubek do ręki.
Black podniosła go do nosa, aby rozpoznać substancję, jaką podarował jej brat i skrzywiła się lekko, kiedy zorientowała się, że wącha Ognistą Whisky.
— Wyglądasz na pijanego — odparła Lacerta i zaczęła odstawiać kubek, lecz Syriusz złapał ją za nadgarstek.
— Nigdzie się nie wybieram, dopóki się nie napijesz — wybełkotał, uśmiechając się do niej.
Lacerta westchnęła, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że chłopak i tak nie odpuści, po czym udała, że bierze łyk, nawet marszcząc nos, kiedy odkładała już kubek.
— Szczęśliwy?
— Bardzo! Rozkręcamy imprezę ludzie! — krzyknął, a jego słowa odbiły się echem w salonie, gdy pijani nastolatkowie powtórzyli jego okrzyk.
Black przewróciła oczami, gdy Syriusz dodatkowo się potknął i o mało nie wylądował jak długi na dywanie, po czym znalazła w tłumie Lupina, a widząc, co właśnie się działo, serce skoczyło jej do gardła.
Co prawda minęło kilka dni, od kiedy zneutralizowała działanie eliksiru Marleny i przez ten czas wyjątkowo ją pilnowała, ale teraz się zapomniała. Blondynka już rozmawiała z Remusem, trzymając w ręku pudełeczko z czekoladkami, po które sięgał chłopak.
Lacerta w sekundę znalazła się przy nich, czując, jak zepsuła Marlenie moment.
— Co tam? O czym gadacie?
— Eee... — Tylko tyle zdążyła wydukać blondynka.
— Rozmawialiśmy o ulubionych smakach bombonierek — wyjaśnił Remus.
— O, mogę jedną? — zapytała Lacerta, na co Marlena z paniką w oczach pokiwała niepewnie głową.
Black ucieszyła się, że mimo niewielkiego potknięcia udało jej się zrealizować początkowy plan. Otóż chciała przy Remusie zjeść czekoladkę nasączoną zneutralizowaną Amortencją, aby zobaczył na własne oczy, do czego jest zdolna jej współlokatorka. W zasadzie ten pomysł podsunął jej Regulus i sama stwierdziła "właściwie czemu nie?".
Lacerta wzięła czekoladkę do ust i już po chwili zerknęła na Marlenę, otwierając szerzej oczy, jakby zobaczyła coś najcudowniejszego na świecie. Oczywiście wszystko udawała.
— Cert, co ci jest?
— Mówił ci ktoś, że masz przepiękne oczy? — Lacerta zapytała Marlenę, a ta oblała się rumieńcem tak potężnym, że wyglądała jakby ktoś ją dopiero co kilkukrotnie spoliczkował.
W końcu po serii kilku kolejnych dość żenujących słów Lacerty, Marlena przyznała się, że dodała eliksir do czekoladek. Remus wziął swoją dziewczynę do Skrzydła Szpitalnego, gdzie dostała antidotum, choć niepotrzebnie, a następnie nagadywał na McKinnon, jak ona mogła coś takiego zrobić.
Od tamtej pory Marlena już dała sobie spokój. Nawet nie obdarzała Remusa czy Lacerty spojrzeniem, jako że było jej zwyczajnie głupio. Zresztą nie tylko jej. Lacerta stwierdziła po czasie, że mogła po prostu powiedzieć o wszystkim swojemu chłopakowi, a zamiast tego odwaliła całą tę szopkę. Sama nie miała pewności, co miało to na celu poza oczywistym ujawnieniem zamiarów McKinnon. Poczucie wyższości? W tym momencie Lacerta wręcz wystraszyła się, że chyba pomału nieświadomie zamienia się w typowego Blacka, miłośnika intryg, uwielbiającego niszczyć swoich wrogów.
CZYTASZ
Black and the Marauders • Remus Lupin
FanfictionNikogo nie zdziwi fakt, że Remus się zakochał. W końcu to nic nadzwyczajnego i takie rzeczy się zdarzają. Problem pojawia się, dopiero kiedy wychodzi na jaw, iż obiektem westchnień Remusa jest siostra jego przyjaciela, a jej rodzina od pokoleń tward...