Rozdział 2 - Młode Wilki

11.1K 808 762
                                    

Lacerta przeskakiwała po dwa schodki, starając się dotrzeć do wieży Gryffindoru najszybciej, jak to było dla niej możliwe. Miała bowiem nadzieję, iż tam znajdzie osobę, którą zawzięcie szukała po zamku od dwudziestu minut. Wpadła przez dziurę w portrecie i zbywając zdziwione spojrzenia Gryfonów, ugięła się wpół, podpierając się na kolanach i wzięła kilka głębokich wdechów.

— Remus! — zawołała w stronę chłopaka, gdy odsapnęła. Zielonooki spojrzał na dziewczynę znad książki z niepokojem wypisanym na pociętej bliznami twarzy.

— Coś się stało? — zapytał nieco oszołomiony, odkładając lekturę na stolik przed sobą.

— Tak! Chodź, musisz to zobaczyć! — Lacerta oznajmiła podekscytowana. — No rusz się, reszta czeka na dole!

Remus wstał i razem z brunetką opuścił pokój wspólny. W towarzystwie chłopaków, którzy czekali na nich w sali wejściowej, wyszli z zamku pod peleryną-niewidką, należącą do Jamesa, aby nikt ich nie zobaczył. Otóż na dworze robiło się już ciemno i chłodno (gdy wiatr mocniej zawiał, Lacerta zaczęła żałować, że nie wzięła czegoś ciepłego, aby na siebie zarzucić), a wiadome jest, iż wałęsanie się po nocach poza pokojem wspólnym jest zabronione.

— Powie mi ktoś, po co idziemy do lasu? — zapytał Lupin wciąż nieświadomy tego, co przyjaciele chcieli mu za chwilę pokazać.

— Zaraz się dowiesz — rzekł James, uśmiechając się konspiracyjnie.

Gdy dotarli do lasu, James ściągnął z nich pelerynę i położył ją na ziemi. Remus spojrzał na swoich przyjaciół pytająco, czekając na wyjaśnienia.

— Udało nam się — odezwał się Syriusz z dumą w glosie.

— Będziemy mogli pomagać ci przy twoim małym futerkowym problemie — dodał James, gdyż wyjaśnienia Syriusza nie powiedziały nic konkretnego Remusowi.

— Przemieniliście się? — zapytał zielonooki, wyraźnie zszokowany.

— Tak, zajęło nam to jedyne trzy lata — mruknął Peter, co reszta skwitowała cichym parsknięciem śmiechem.

— To co, zaczynamy?

Dziewczyna spojrzała na chłopaków, a oni skinęli twierdząco głowami, a następnie całą czwórką skupili się przemianie i już po chwili, przed Remusem stały cztery różne zwierzęta. Chłopak nie mógł uwierzyć, że poświęcili na to tyle lat, lecz w końcu im się udało. Jego przyjaciele natychmiast zaczęli się wygłupiać pod postacią zwierząt i Lupin przyznał w duchu, iż widok czarnej pantery goniącej psa o równie czarnej sierści oraz przyglądającemu się temu jelenia i szczura wyglądał komicznie. Nie trwało to długo, gdyż w chwilę później przemienili się z powrotem w ludzi.

— Nieźle, co? — zapytał James, poprawiając swoje okulary.

— To jest... niesamowite — wykrztusił Lupin zgodnie z prawdą, a na jego twarzy malował się szczery uśmiech.

— O tak, to jest świetne — zawtórowała mu Lacerta.

— Szczególnie że z Syriusza to teraz dosłownie pies na baby — wtrącił James, szturchając szarookiego łokciem, na co Lacerta przewróciła oczami, a Peter zachichotał.

— Żart słaby, ale trochę prawdziwy — stwierdził Syriusz.

— Po prostu nie znasz się na żartach, Kundelku — oznajmił Potter, podnosząc pelerynę z ziemi.

— Kundelku? Dobra ksywka, prawda, Piesiu? — zaśmiała się ze swojego brata i poczochrała mu włosy, dbając o to, aby jak najbardziej się poplątały.

Black and the Marauders • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz