Rozdział 33 - Krwawy księżyc

3.3K 302 318
                                    

𝑾𝒉𝒐 𝒘𝒊𝒍𝒍 𝒇𝒊𝒙 𝒎𝒆 𝒏𝒐𝒘?
𝑫𝒊𝒗𝒆 𝒊𝒏 𝒘𝒉𝒆𝒏 𝑰'𝒎 𝒅𝒐𝒘𝒏?
𝑺𝒂𝒗𝒆 𝒎𝒆 𝒇𝒓𝒐𝒎 𝒎𝒚𝒔𝒆𝒍𝒇
𝑫𝒐𝒏'𝒕 𝒍𝒆𝒕 𝒎𝒆 𝒅𝒓𝒐𝒘𝒏

Remus przebudził się wczesnym rankiem pierwszego dnia stycznia. Był już pewny, że widoku śpiącej obok niego nagiej Lacerty nie uda mu się wyrzucić ze swych myśli ani tego, jak zeszłej nocy cicho mruczała jego imię. Nie było na to cienia szans.

Obrócił się na bok i objął brunetkę w pasie, przyciągając do siebie i całując w głowę. Lacerta się lekko przebudziła.

— Dzień dobry — mruknęła. — Jak się spało?

— Póki co najlepsza noc, jaką miałem okazję przeżyć — odparł z uśmiechem, po czym odgarnął swoje jasnobrązowe włosy z twarzy.

Lacerta przewróciła się na drugi bok, przodem do Remusa i wtuliła się w niego.

— Najlepsza powiadasz? — mruknęła pod nosem, co Lupin skwitował cichym "yhmm".

W cudownych humorach wrócili do Hogwartu na nowy semestr nauki. Teraz mieli dodatkowe zajęcia z teleportacji, na które zapisali się w mgnieniu oka jeszcze przed przerwą świąteczną.

Pokonując setki schodów, udało im się dotrzeć do portretu Grubej Damy, a kiedy weszli do środka, ujrzeli kilku uczniów z różnych roczników, a wśród nich, przy oknie znajdował się Syriusz (nie dość ze skacowany, to siedział, patrząc gdzieś w pustkę przed sobą za oknem).

— Co się działo w tego Sylwestra, że tak dumasz? — zapytała Lacerta, zajmując miejsce naprzeciw niego.

— Miłość się stała — wtrącił James, który pojawił się (przynajmniej dla Black) zupełnie znikąd, aż przez moment zaczęła kwestionować jakość swojego wzroku, skoro go tutaj nie widziała.

— Nie denerwuj mnie, debilu — warknął Syriusz, odwracając się w stronę okularnika i rzucając mu mordercze spojrzenie.

Potter parsknął śmiechem, widząc przyjaciela w podobnej sytuacji, jeśli chodzi o życie miłosne, jak on sam, po czym poklepał go po ramieniu, chcąc dodać trochę otuchy.

— Co, ta Gillan dała ci znowu kosza? — spytała Lacerta, wzdychając. 

— Oj nie, nie... — mruknął pod nosem, a na jego twarzy pojawił się zwycięski uśmiech. — Przeciwnie. Po prostu mam przed sobą trudny wybór. W tej szkole jest za dużo pięknych kobiet, mówię wam, człowiek nie wie, co ze sobą zrobić.

Lacerta wywróciła oczami i chcąc uniknąć słuchania o dziewczynach, ulotniła się z pokoju, ciągnąc za sobą Remusa.

Wracając do szkoły, powrócili do normalności. Kolejne miesiące minęły, a wraz z nimi kolejne pełnie spędzone w Zakazanym Lesie. Po owym Śmierciożercy nie było śladu, lecz Huncwoci nie odważyli się iść tam pod ludzką postacią. Tylko podczas pełni, tylko w towarzystwie Remusa i tylko pod postacią zwierząt — złota zasada. Myśl o tym, że mają u boku wilkołaka, wzbudzała w ich sercach nie lada przypływ odwagi.

Dość często Remus i Lacerta wymykali się na "schadzki" w przeróżne zakamarki zamku. To, że byli już po pierwszym razie wiedziały tylko Lily i Dorcas, którym Lacercta wygadała się niemal od razu po powrocie do szkoły. Spadła na nią lawina pytań; jaki Remus jest w łóżku? Gdzie to zrobili? Kiedy? A nawet wypytywały o szczegóły, lecz nie na wszystko Lacerta odpowiedziała. Czerwieniąc się jak burak, zbyła te najbardziej niewygodne pytania, a dziewczyny nie drążyły.

Natomiast oczywiste było, że Remus nie przyznał się chłopakom o upojnej nocy z Lacertą w jego rodzinnym domu. Głównym powodem był nie kto inny jak Syriusz; chyba zszedłby na zawał, jakby usłyszał, co zrobili (innym były głupkowate pytania, jakie mogliby mu zadawać przyjaciele; oczami wyobraźni widział Jamesa pytającego się, czy pozycja "na wilkołaka" bardzo różni się od tej "na pieska"). Chociaż każdy domyślał się, że jeśli jeszcze do niczego intymnego między nimi nie doszło, prędzej czy później dojdzie, jedynie Syriusz żył w bańce wyparcia, ale nikt nie kwapił się, aby go z niej wyciągać. Póki było spokojnie i miło nie było sensu tego rujnować.

Druga połowa roku szkolnego zapowiadała się przebiegać dość zwyczajnie i nawet tak było przez kilka miesięcy, aż do dnia, kiedy Syriusz, Lacera oraz Regulus nie dostali wiadomości o stracie jednego z członków rodziny. Zmarł ich wujek Alphard. Strasznie to nimi ruszyło. W końcu należał do tej nielicznej grupy "normalnych" Blacków. Ku zdziwieniu Lacerty i Syriusza, wuj Alphard zostawił im w spadku cały swój majątek.

Niestety, wiadomość o jego śmierci oraz wola z testamentu dotarła do nich na tyle późno, że nie uczestniczyli w pogrzebie, jako że nikt z rodziny nie trudził się, aby ich powiadomić, że wujek umarł. Z drugiej strony nie byli pewni, czy nawet by się na niego wybrali, zważając na to, że byłaby tam ich rodzina, która z pewnością nie chciałaby ich widzieć. W końcu zostali wydziedziczeni, a po testamencie Alpharda, rodzeństwo Black stwierdziło (a Regulus później potwierdził, gdy Lacerta go zapytała), że on również został wypalony z drzewa genealogicznego na Grimmauld Place 12.

Cóż, nie mogli nic z tym zrobić. Co się stało, to się nie odstanie, jak to mawiają. Jakoś przebrnęli przez żałobę, a fortunę, jaką dostali w spadku podzielili na pół, tak jak było zapisane w ostatniej woli wuja, i w pierwszej  kolejności postanowili poszukać jakiegoś mieszkania, aby nie narzucać się już państwu Potter (co w trakcie roku szkolnego było niesamowitym wyzwaniem, dlatego stwierdzili, że poszukania przełożą na wakacje).

W połowie kwietnia ostatnie płatki śniegu zamieniły się w ciepłe deszcze. Wokół Hogwartu zaczęło się zielenić, lód na Czarnym Jeziorze już stopniał, a śnieżne zaspy przy Zakazanym Lesie kurczyły się z każdym dniem. Wyglądało na to, że znów powtórzy się stary coroczny cud; nadchodziła wiosna. Wtedy też wszystko zaczęło się jeszcze bardziej sypać. 

Wyczekiwali czwartej pełni w tym roku, a eliksir, który miał w teorii pomóc Remusowi złagodzić objawy przemiany i pozwolić zachować swój umysł podczas pełni, wciąż był na etapie badań. Lacerta razem z profesorem Slughornem byli jeszcze zdecydowanie daleko od sukcesu (jeśli w ogóle taki miał kiedykolwiek nadejść), w związku z tym, każda pełnia była nadal ryzykowna. Niby Remus rzadko atakował przyjaciół, kiedy byli pod postacią zwierząt, lecz zdarzało się to. Bywały pełnie, kiedy był o wiele agresywniejszy, niż w innych miesiącach. Taką pełnią była właśnie ta dzisiejsza.

Kiedy Remus wyszedł z zamku eskortowany do Bijącej Wierzby przez panią Pomfrey, błonia były skąpane w srebrzystym blasku kwietniowego księżyca. Dopiero coraz słabsze światło i długie niebieskie cienie, a także księżyc, który wynurzył się właśnie sponad drzew na skraju lasu — po raz pierwszy w tym roku zwiastował ciepłą pogodę: wielka pomarańczowa tarcza, nie zimna i biała — sprawiły, iż Huncwoci wraz z Lacertą zorientowali się, że nadchodziła pora, aby wyjść z zamku. W końcu zapadał zmrok.

Będąc pod peleryną-niewidką wyminęli się z Panią Pomfrey, wracającą do Hogwartu i migiem znaleźli się w tunelu prowadzącym do Wrzeszczącej Chaty. W czasie w jakim zajęło im dojście do celu, Remus był już pod postacią wilkołaka; połowa mebli w pokoju była połamana i porozrzucana we wszystkie strony.

Lupin był wyjątkowo agresywny tej nocy. Mimo wszystko na moment się uspokoił i jego przyjaciele błędnie myśleli, że już będzie dobrze.

Nie było.

Wystarczyła chwila na zewnątrz chaty, aby kilka nietoperzy przeleciało obok Remusa. Z jakiegoś powodu rozwścieczyło go to i po raz kolejny stał się agresywny dla wszystkich i wszystkiego wokół siebie. Wiatr ucichł. Nocną ciszę nagle rozdarł przeszywający dźwięk. Gdyby Lacerta mogła teraz krzyczeć, jej głos zostałby zagłuszony wyciem i warczeniem, które wznosiło się coraz wyżej, przechodząc w mrożący krew w żyłach skowyt.

Wilk biegł ku niej na dwóch łapach, po drodze taranując biednego Jamesa. W ognistych promieniach księżyca jego kudłata sierść miała barwę płomieni, oczy świeciły niczym zielone reflektory. Lacerta odwróciła się, by uciec, lecz nagle chwyciły ją kościste łapy, w powietrzu rozeszła się woń krwi. Remus rzucił panterą jak zabawką, a ta niefortunnie uderzyła głową o kamień i to ostatnie, co dziewczyna zapamiętała z tej nocy.

Black and the Marauders • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz