Rozdział 23 - Czekoladowe babeczki

5.4K 490 447
                                    

— Jedzenie jest pyszne, pani Lupin — powiedziała Lacerta, po czym starała się nie zadławić wielką porcją posiłku, jaką wepchała sobie do ust. Było tak dobre, że nie umiała zwolnić.

— Cieszę się, że ci smakuje, kochanie. — Hope uśmiechnęła się ciepło do brunetki.

— Więc — odchrząknął Lyall — jak się poznaliście?

Lacerta momentalnie spojrzała na Remusa z rozbawieniem, gdyż samo wspomnienie ich pierwszego spotkania zawsze wpędzało go w zakłopotanie. Chłopak ostrzegł Black swoim wymownym spojrzeniem, aby nie zaczynała tej historii, po czym sam się odezwał.

— Oczywiście w Hogwarcie — powiedział. — Ale jesteśmy w tym samym domu, więc nie było to niczym niezwykłym. To był prosty, bardzo normalny dzień...

— Wpadł na mnie pierwszego dnia szkoły na korytarzu przed salą od transmutacji i złamał mi nadgarstek — wtrąciła Lacerta, starając się nie śmiać. Hope wymsknęło się głośne "Och!" i zakryła usta, ale widząc luźną reakcję Lacerty na samo zdarzenie, w jej oczach dało się dostrzec cień rozbawienia, prawdopodobnie znając niezdarność jej syna. — Ale pani Pomfrey szybko naprawiła szkody. Pamiętasz, jak Syriusz wtedy panikował? — zwróciła się do zielonookiego.

— Oczywiście, głównie dlatego, że był na mnie wściekły — mruknął Remus, bawiąc się jedzeniem.

— Ciekawa historia — oznajmił z lekkim uśmiechem jego tata. — Lacerto, powiedz mi... czy widzisz, gdzie ten związek zmierza?

— Lyall! — Hope delikatnie uderzyła swojego męża w ramię. — Nie możesz o to tak po prostu zapytać! Gdzie twoje maniery?

— W porządku, naprawdę — mruknęła Lacerta, uśmiechając się ciepło. — Nie mam w zwyczaju wybiegać daleko przyszłość, ale z całą pewnością chciałabym mieć w niej Remusa.

— W takim razie pewnie wiesz o... — Na moment mężczyzna urwał wypowiedź i zerknął na swojego syna.

— Wiem o likantropii, jeżeli o to panu chodzi.

— I mimo to...

— Tato, ona jest moją dziewczyną — przerwał mu Remus, wyraźnie akcentując słowo „dziewczyna". — Doskonale zdaje sobie ze wszystkiego sprawę i mimo że tyle razy mówiłem jej oraz naszym przyjaciołom, że zadawanie się ze mną jest niebezpieczne, zbywali to. Naprawdę nie musisz jej tak wypytywać.

Lupin wyglądał na zirytowanego, choć starał się to ukryć, w czym nieznacznie pomogły jego przydługie jasnobrązowe kosmyki opadające na twarz, za którymi mógł się schować. Po tej krótkiej przemowie, jaką wygłosił, zapadła chwila ciszy, a pan Lupin odchrząknął.

— Wybacz, Lacerto, nie chciałem, aby moje pytania zabrzmiały, jakbym był z góry uprzedzony do waszego związku — rzekł Lyall, lecz brunetka ujrzała niepewność w jego oczach. — Po prostu troszczę się o syna.

— Nic nie szkodzi, to zrozumiałe. Kocham Remusa i to nie jego wina, że cierpi na tę przypadłość, ale z całą pewnością nie zmienia ona tego, jak go postrzegam. — Spojrzała na Lupina, który podniósł na nią wzrok i wpatrywał się w jej szare oczy z zaciekawieniem. — To uroczy, opiekuńczy, inteligentny chłopak, dla którego uciekłam od uprzedzonej co do czystości krwi rodziny, żebyśmy mogli być razem. — Lacerta złapała Lupina za dłoń, leżącą na stole i pogładziła kciukiem jej wierzch. — Pamiętaj o tym następnym razem, jak nazwiesz się potworem. Dla mnie jesteś po prostu Remusem, a nie jakimś wilkołakiem.

Słowa Lacerty najwidoczniej uspokoiły Lyalla i widząc, jak dwoje nastolatków na siebie patrzyło, uśmiechnął się do swojej wzruszonej żony i złapał ją za rękę.

Black and the Marauders • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz