My head is haunting me and my heart feels like a ghost
I need to feel something, 'cause I'm still so far from home☾
— Po pierwsze: wyrzuć ze słownika to "Evans". Ona ma imię. Zresztą już ci to mówiłam wielokrotnie — oznajmiła Lacerta, pakując rzeczy na wycieczkę.
Huncwoci i reszta szykowali się na wyjazd pod namioty. Umówili się na niego jeszcze w szkole i teraz przeszli do realizacji planów. W międzyczasie, podczas pakowania, Lacerta zlitowała się nad Jamesem i postanowiła mu pomóc z Lily, która o dziwo przyjęła zaproszenie na wypad. Może przekonał ją fakt, że Dorcas też miała się pojawić, a Lacerta obiecywała, że będzie super i James na pewno nie będzie upierdliwy.
Potter usiadł na brzegu łóżka Black i notował (a właściwie bazgrał sobie po stronie i słuchał, zapisując wyrwane z kontekstu słowa jak na przykład "imię").
— Po drugie: eee, kurde właściwie nie wiem co jeszcze. Po prostu nie bądź taki jak zwykle.
— Czyli jaki? — James zmarszczył brwi z oburzenia i zerknął na brunetkę spod byka.
Lacerta się zmieszała.
— Noo... taki... no wiesz.
— Nie wiem, Cert — burknął James, krzyżując ręce. — Proszę, oświeć mnie.
Dziewczyna wrzuciła swoją koszulkę do torby i zerknęła na okularnika. Otworzyła już usta, chcą coś powiedzieć, lecz z opresji uratował ją Syriusz, który niespodziewanie wszedł do pokoju.
— Bambi, bierzesz gitarę? — zapytał Black, stojąc z dłonią na klamce od drzwi, a w drugiej trzymając za gryf gitarę akustyczną.
— Jakie Bambi? Kiedy wy się oduczycie przekręcać mój pseudonim? I tak, biorę. — James wstał z łóżka, zupełnie zapominając o rozmowie z Lacertą (która odetchnęła z ulgą) i ruszył za Syriuszem do swojego pokoju. — I nie dotykaj mojego cacka!
— Dotykasz mój motocykl, to ja mogę twoją gitarę! — Lacerta usłyszała swojego brata w oddali, a potem oboje zniknęli z zasięgu jej słuchu.
☾
— Bawcie się dobrze i uważajcie na siebie! — zawołała za nimi Euphemia, kiedy James, Syriusz i Lacerta zarzucili na siebie plecaki i złapali się za ręce, w celu wspólnej teleportacji w ustalone miejsce.
— Zawsze uważamy, pani mamo! — zawołał do niej Syriusz na sekundę przed teleportacją.
W następnym momencie ogarnęła ich ciemność i przez chwilę towarzyszyło im uczucie napierania czegoś na nich ze wszystkich stron, a zaraz po tym poczuli grunt pod stopami i uderzenie rześkiego porannego powietrza. Byli na miejscu, zaraz przy wejściu do lasu gdzieś w południowej Anglii.
— Zaprosiłem koleżankę, mam nadzieję, że to nie problem — odezwał się Syriusz.
— Skąd. — Lacerta machnęła ręką. — To ktoś, kogo znamy?
— Eee... nie wiem. Amelia Collins, coś wam świta?
Nim zdołali odpowiedzieć, w oddali ujrzeli blondynkę w towarzystwie Lily i Dorcas, które już zdążyły się zapoznać, a teraz żywo o czymś dyskutowały. Wszystkie ubrane na wycieczkę po lesie z plecakami leżącymi na trawie.
— Hej, Ev... — James nie dokończył wypowiedzi, bo Lacerta zamachnęła się lekko i uderzyła go w głowę. — Lily. Hej, Lily.
Rudowłosa o dziwo mu pomachała, mówiąc ciche "hej". Niby zwykła odpowiedź, a mimo to James był cały w skowronkach. Chociaż raz obeszło się bez prychnięcia, czy wywracania oczu.
CZYTASZ
Black and the Marauders • Remus Lupin
FanfictionNikogo nie zdziwi fakt, że Remus się zakochał. W końcu to nic nadzwyczajnego i takie rzeczy się zdarzają. Problem pojawia się, dopiero kiedy wychodzi na jaw, iż obiektem westchnień Remusa jest siostra jego przyjaciela, a jej rodzina od pokoleń tward...