Od wielu dni mróz dawał w kość, szczególnie podczas zajęć opieki nad magicznymi stworzeniami, które zawsze odbywały się na dworze. Również lekcje w cieplarni w te chłodne dni nie należały do tych ulubionych Lacerty, bo nawet jeśli w pomieszczeniu było znośnie, to mimo wszystko musiała tam jakość dojść, co tyczyło się wychodzeniem z zamku i z powrotem. Na całe szczęście nie musiała długo tego znosić, gdyż zbliżały się święta i miała wracać do Londynu ze swoimi braćmi. James wyszedł ze skrzydła szpitalnego na kilka dni przed wyjazdem, więc Black nie musiała się już więcej o niego martwić.
— To do zobaczenia za jakiś czas — mruknęła Lacerta, żegnając się na peronie z Remusem. Objęła go, lecz czuła, że chłopak stał się nieco bardziej zdystansowany.
— Nie pozabijajcie się tam — zażartował, po czym odszedł ze swoim kufrem w stronę swoich rodziców znajdujących się gdzieś w tłumie uczniów i ich bliskich.
Lacerta rzuciła za nim ostatnie spojrzenie, po czym pożegnała się z Jamesem i Peterem, a następnie odnalazła wzrokiem Regulusa.
— Chodźmy — powiedziała, łapiąc Syriusza za rękaw, oraz drugą ręką za kufer, na którym leżała Misty.
— Nawet mnie nie ciągnij w jego stronę. — Chłopak zatrzymał się w półkroku i spojrzał na swoją bliźniaczkę, jakby kompletnie postradała zmysły. — Może i jesteście znowu kochającym się rodzeństwem, ale ja nie mam zamiaru rozmawiać, ani przebywać obok tego...
— Zamieniłam z nim dosłownie kilka zdań. Poza tym będziemy razem jechać samochodem do domu, debilu, więc i tak będziesz z nim przebywać, a może odstąpię ci nawet miejsce w środku, abyś mógł być bliżej młodszego braciszka.
Syriusz jedynie prychnął w odpowiedzi i chcąc nie chcąc, powlókł się za bliźniaczką. Lacerta uśmiechnęła się niepewnie w stronę Regulusa, który z lekkim zaskoczeniem to odwzajemnił, dopiero gdy zerknął na swojego starszego brata, jego twarz natychmiast przybrała wyraz pogardy.
Przynajmniej się nie pozabijali, pomyślała Lacerta, bacznie obserwując swoich braci.
Nie musieli długo szukać rodziców w tłumie, gdyż już po niecałej minucie ujrzeli ich stojących przy ścianie. Orion poprawiał swoją szatę, a Walburga patrzyła właśnie z niesmakiem na grupkę ganiających się dzieci.
Przywitali się z nimi i przez resztę drogi prawie ze sobą nie rozmawiali, aż dotarli na Grimmauld Place, gdzie ich skrzat Stworek, ozdabiał już dom świątecznymi ozdobami.
☾
Lacerta zatrzasnęła drzwi od sypialni, a jej serce waliło jak oszalałe przez gniew, jaki teraz ją ogarniał. Nie mogła już tego znieść — nie chciała. Nie obchodziło ją, że to Boże Narodzenie, po prostu nie potrafiła spędzić jeszcze jednej nocy w tym przeklętym domu. Znosiła uprzedzenia swojej rodziny, na temat czystości krwi, a nawet potrafiła przez większość czasu nie reagować, gdy szykanowali ją i Syriusza za brak poparcia tych poglądów, ale kiedy rodzice zaczęli obrażać ich dom oraz przyjaciół, nie mogła tego znieść. Wstała z miejsca i ruszyła do swojego pokoju, jeszcze zanim przyszli goście. Wolałaby spędzać święta samotnie niż z rodziną.
Chwyciła za walizkę i zaczęła wrzucać do niej swoje rzeczy, tak gwałtownie, jak to było możliwe. Nie miała pojęcia, dokąd iść i czy w ogóle miała taki zamiar, ale musiała coś zrobić, a pakowanie wydawało się jej dobrym pomysłem. Nagle zamarła, gdy rozległo się pukanie do jej pokoju.
— Tak?
Była wręcz pewna, że to któryś z rodziców, więc lekko się zdziwiła, widząc Regulusa otwierającego drzwi od jej sypialni. Młodszy brat uniósł brwi, gdy wszedł do jej pokoju i ruszył przez bałagan spowodowany pakowaniem się Lacerty, która wlepiła w niego wzrok, wciąż nie mogąc uwierzyć, iż jej młodszy brat sam z siebie do niej przyszedł, a nawet wszedł do pokoju, aby najprawdopodobniej o czymś pogadać.
CZYTASZ
Black and the Marauders • Remus Lupin
FanfictionNikogo nie zdziwi fakt, że Remus się zakochał. W końcu to nic nadzwyczajnego i takie rzeczy się zdarzają. Problem pojawia się, dopiero kiedy wychodzi na jaw, iż obiektem westchnień Remusa jest siostra jego przyjaciela, a jej rodzina od pokoleń tward...