Prolog - Toujours pur

14.8K 865 429
                                    

— Nie znoszę jej! — krzyknął chłopak o szarych oczach i czarnych włosach sięgających ramion, trzaskając za sobą drzwiami od pokoju, tak gwałtownie, że jeden z proporczyków Gryffindoru, wiszących najbliżej wejścia, przekrzywił się lekko na ścianie.

Jego wzburzenie aż dało się wyczuć aż na kilometr, gdy ciężkim krokiem skierował się ku swojemu posłaniu.

— O co teraz poszło? — zapytała dziewczyna o bladej cerze i równie czarnych włosach co jej brat, śledząc go przy tym wzrokiem. Chłopak rzucił się na swoje łóżko i westchnął głośno.

— A czy ona przez ostatnie lata potrzebowała jakiegoś powodu? — powiedział z grymasem wściekłości wypisanym na twarzy.

— W sumie racja — oznajmiła smutno, zamykając książkę, która pochłonęła ją od samego rana, po czym wstała z podłogi i usiadła obok swojego brata bliźniaka na łóżku. ― Odkąd trafiliśmy do Gryffindoru, jest jeszcze gorsza, a nie sądziłam, że to możliwe — dodała, uśmiechając się blado.

Chłopak zacisnął usta i pokiwał twierdząco głową. Nie dało się ukryć, że przez ostatnie cztery lata ich życie na Grimmauld Place nie było kolorowe i sielankowe, jak wszystkim mogło się wydawać. Ot szlachetny i starożytny ród Blacków nie był idealny, cóż za zaskoczenie! Przynajmniej nie musieli tutaj spędzać wiele czasu, jedynie dwa miesiące wakacji i nieszczęsne święta, więc jakoś dawali radę.

— Dobrze, że chociaż ty jesteś normalna — stwierdził Syriusz, podnosząc się na łokciach do pozycji siedzącej, po czym utkwił w brunetce swoje spojrzenie. — Inaczej już dawno temu oszalałbym w tym domu.

— To czyni nas dwoje — rzekła z uśmiechem, co jej brat natychmiast odwzajemnił.

Po tych słowach pomyślała o swoim młodszym bracie Regulusie i zrobiło jej się przykro. On zawsze był ulubieńcem rodziców i robił wszytko, co zarządzili. Zdecydowanie nie był typem buntownika, a gdy trafił do Slytherinu, rodzice (głównie matka) mało nie posiadali się z radości. Kiedyś ich relacje były w o wiele lepszym stanie, lecz ostatnimi czasy prawie w ogóle nie rozmawiali, mijając się bez słowa przy każdym spotkaniu. Lacertę już to męczyło.

— Na całe szczęście jutro Hogwart — oznajmił rozmarzonym tonem Syriusz, co wyrwało dziewczynę z rozmyśleń.

Uniosła brwi i uśmiechnęła się wrednie.

— Tęsknisz za Jamesem, braciszku? — zaczęła się z nim droczyć, jak to miała w zwyczaju. Syriusz zerknął w stronę siostry i parsknął śmiechem.

— Nie tak bardzo, jak ty — odgryzł się, a ta prychnęła oburzona. Widząc niezadowolenie Lacerty z obecnego tematu, zacmokał i z jeszcze większym uśmiechem na twarzy, dodał: — A no tak... przecież ty tęsknisz za Remusem.

Prawie natychmiast po tych słowach przywaliła mu poduszką w twarz.

— Nie wiem, o co ci chodzi — powiedziała, krzyżując ręce na piersi.

Lacerta! — Usłyszeli krzyk kobiety, dochodzący z salonu na dole.

— Chyba nasza szanowna rodzicielka coś od ciebie chce, siostrzyczko — rzekł Syriusz, zerkając w stronę drzwi od swojego pokoju.

— A już miałam nadzieję, że o mnie zapomniała — westchnęła ostentacyjnie, po czym wstała z łóżka i podniosła swoją książkę z podłogi. — No cóż... to byłoby zbyt piękne.

— Powodzenia — rzucił Syriusz, gdy szarooka otwierała drzwi.

Odwróciła się do niego i mruknęła ciche "dzięki", zgarniając swoje kruczoczarne włosy za ucho.

Black and the Marauders • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz