Na piątkowych zajęciach z transmutacji piątoklasiści uczyli się zmieniać sowę w parę okularów. Lacercie szło całkiem dobrze, jeśli nie liczyć tego, iż okulary za każdym razem wychodziły jej pierzaste.
Westchnęła ciężko, spoglądając na swoją nieudolną pracę, a Marlena McKinnon, siedząca z brunetką w ławce, cicho zachichotała.
— No i co cię tak bawi? Twoja sowa nawet nie przypomina okularów — odgryzła się Lacerta, rzucając okiem na coś, co jeszcze przed chwilą radośnie pohukiwało. — Właściwie to nie wiem, czy cokolwiek przypomina — dodała z odrazą.
— A czy ja coś mówię? — Marlena zapytała pogodnie.
— Nie, ale twój śmiech mnie rozprasza — oznajmiła dziewczyna, po czym wycelowała różdżką w okulary i zmieniła je z powrotem w sowę.
— A wiesz, co mnie rozprasza? — McKinnon przeciągnęła swój głos, szturchając Black łokciem. — Remus.
To wystarczyło, żeby Lacerta poczuła lekkie ukłucie. Zmarszczyła brwi i odwróciła głowę w stronę Lupina, siedzącego w dwie ławki dalej w środkowym rzędzie. Ze skupieniem wypisanym na twarzy zamieniał pierzastego zwierzaka w parę błyszczących okularów. Spojrzała z powrotem na blondynkę z pytającym wzrokiem.
— Przed chwilą zrobił zabawną minę — dodała, wzruszając ramionami. — Tak mnie rozśmieszył, że nie mogłam skupić się na zaklęciu.
— Jest na to sposób. Przestań się odwracać w jego stronę, to nie będzie cię rozpraszał — stwierdziła oschle.
— Ale jesteś niemiła — mruknęła. — Masz te dni?
— Marlena... — Lacerta jęknęła, będąc już na skraju wytrzymałości.
— Panno Black. — Szarooka usłyszała głos McGonagall. — Proszę się zająć transmutacją, na plotki jest czas po zajęciach.
Niedługo później zabrzmiał dzwonek kończący dzisiejsze zajęcia. Ruszyli do Wielkiej Sali, a po obiedzie Lacerta pobiegła przyszykować się na wypad z Remusem. Chłopak czekał na nią w pokoju wspólnym gotowy do wyjścia.
Wyszczerzyła zęby, wdychając rześkie, październikowe powietrze. Tego dnia pogoda im sprzyjała. Żartowali przez całą drogę do Hogsmeade, a gdy dotarli do wioski, od razu weszli do Pubu pod Trzema Miotłami.
Mały bar zawsze w weekendy był zatłoczony przez uczniów Hogwartu, którzy przychodzili tu, aby odpocząć od nauki i w towarzystwie przyjaciół miło spędzić wolny czas. Tego dnia nie było inaczej.
— Może spróbuj znaleźć jakieś miejsce, a ja pójdę po piwa — oznajmił zielonooki, a Lacerta pokiwała głową, po czym ruszyła w głąb pomieszczenia.
Jakimś cudem udało jej się znaleźć wolny stolik na tyłach pubu. Zajęła miejsca, a po chwili wrócił Remus. Uśmiechnął się lekko, kładąc dwa duże kufle piwa kremowego na stół, po czym usiadł naprzeciwko dziewczyny.
— Spójrz, kto tu jest — oznajmiła brunetka, wskazując na Syriusza i Jamesa, którzy popijali ten sam napój, co oni, kilka stolików dalej. — Nie wiedziałam, że tu będą. — Lacerta wzięła wielki łyk piwa, patrząc, jak Remus macha do przyjaciół, po czym poszła za jego przykładem i zrobiła to samo.
— Ja też, nic mi nie mówili — powiedział, odwracając się z powrotem do Black i uśmiechnął się od ucha do ucha, po czym parsknął cicho.
— Co? — zmarszczyła brwi. — Tylko nie mów, że to ta pianka — dodała, wycierając usta.
— Tutaj, trochę zostało — powiedział, zbierając resztki pianki kciukiem.
— Dzięki — uśmiechnęła się niewinnie, podnosząc kufel do ust, a następnie wzięła kolejny łyk. Tym razem uważała, aby się nie ubrudzić.
CZYTASZ
Black and the Marauders • Remus Lupin
FanfictionNikogo nie zdziwi fakt, że Remus się zakochał. W końcu to nic nadzwyczajnego i takie rzeczy się zdarzają. Problem pojawia się, dopiero kiedy wychodzi na jaw, iż obiektem westchnień Remusa jest siostra jego przyjaciela, a jej rodzina od pokoleń tward...