Rozdział 12 - Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego

7.8K 648 390
                                    

Lacerta nie była wylewną osobą, nie lubiła się również nad sobą użalać, ani nie w głowie jej było latanie jak głupia za facetami. Na to ostatnie była zdecydowanie za dumna. Więc kiedy przez ostatnie miesiące Marlena i Remus zaczęli spędzać ze sobą więcej czasu niż zazwyczaj, brunetka zbywała to całkowicie, udając, że jej to zupełnie nie rusza. Aby nie zaprzątać sobie tym myśli, Black skupiła się na nauce do zbliżających się sumów, a czas wolny spędzała przeważnie z Lily i Dorcas, niekiedy z chłopakami (w szczególności podczas mijających pełni), ponieważ z nimi nie było szans na naukę.

Tego kwietniowego dnia szła dumnie przez korytarze na zajęcia z transmutacji, mijając po drodze śpieszących się uczniów.

— Witam państwa Longbottom — oznajmiła, uśmiechając się zadziornie, gdy przechodziła obok Franka i Alicji, którzy od jakiegoś czasu byli parą. Dziewczyna natychmiast spłonęła rumieńcem, a ciemnowłosy zachichotał.

Lacerta ruszyła przed siebie, aż dotarła pod salę McGonagall. Udało jej się zdążyć idealnie na styk, a zaraz za nią do sali weszła Alicja, która zajęła swoje stałe miejsce koło Mary. Brunetka zatrzymała się na środku sali i rozglądnęła. Wokół niej był istny harmider, jaki towarzyszył przy rozpakowywaniu się na początku każdej lekcji.

Wpatrzona w jeden punkt, a właściwie osobę, zastanawiała się do kogo się dosiąść, ponieważ za nic w świecie, nie chciała dzielić ławki z Marleną. Na nieszczęście Lacerty, wszyscy mieli już parę. McKinnon zerknęła w lewo na Remusa i do niego pomachała, co ten skwitował podobnym, lecz nieśmiałym gestem. Black spojrzała wymownie w sufit, po czym pokręciła głową.

— Nie rzucę w nią klątwy, nie rzucę. — Lacerta mamrotała pod nosem, krocząc w stronę blondynki.

Bez słowa usadowiła się na krześle obok dziewczyny i pośpiesznie wyjęła książkę oraz różdżkę. W połowie zajęć nauczycielka przechadzała się po klasie, sprawdzając, jak wszyscy sobie radzą. Akurat była na tyłach sali, gdy na ławce tuż przed Lacertą wylądowała złożona kartka. Dziewczyna rozejrzała się po obecnych w sali, aby wychwycić osobę, która mogła akurat zerkać w jej stronę w oczekiwaniu, aż rozwinie pergamin, lecz każdy był skupiony na swoim zadaniu. Z powrotem się odwróciła i rozwinęła karteczkę.

"O dziewiątej wieczorem na szczycie wieży astronomicznej. Przyjdź sama i nikomu ani słowa."

Lacerta przegryzła dolną wargę, zastanawiając się, kim mógł być autor tej wiadomości i czy rozsądne będzie pójście w wyznaczone miejsce w dodatku samej.


Wieczorem czekała ubrana na łóżku, obracając w ręku karteczkę z wiadomością. W końcu zebrała się w sobie i wstała. Sięgnęła po swoją bluzę, którą od razu włożyła i do jej kieszeni schowała różdżkę, a następnie wymknęła się z dormitorium. Po drodze musiała się ukryć za jedną ze zbroi, w innym wypadku wpadłaby wprost na Filcha, który akurat przechodził tym samym korytarzem, co Lacerta.

Po jakimś czasie udało jej się dotrzeć w umówione miejsce, lecz wchodząc po ostatnich stopniach wieży astronomicznej, zwolniła i wyjęła różdżkę z kieszeni, w razie, gdyby to całe tajemnicze spotkanie było jakąś pułapką.

Nagle ktoś wyskoczył tuż przed jej twarzą, więc automatycznie wycelowała różdżką prosto w gardło intruza.

— Kurde, siostra, zluzuj — wymamrotał Syriusz z uniesionymi rękami w geście poddania się oraz ze wzrokiem utkwionym w różdżkę, wbijającą mu się w skórę.

— Wybacz — mruknęła Lacerta, uśmiechając się przepraszająco. — Ostrożności nigdy za wiele, szczególnie w tych czasach. W końcu trwa wojna.

Black and the Marauders • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz