Rozdział 8 - Mały futerkowy problem

9K 654 323
                                    

Po zakończonym spotkaniu u profesora Slughorna Severus postanowił odprowadzić Lily i Lacertę pod portret Grubej Damy, oraz ku zdziwieniu brunetki, pożegnał się z nią. Dziewczyny weszły do pokoju wspólnego, gdzie już od progu usłyszały Pottera.

— Cześć, Evans! — zawołał James, gdy tylko zobaczył burzę rudych włosów.

— Daj mi spokój! — fuknęła Lily, po czym szybkim krokiem ruszyła po schodach do pokoju, zostawiając go zdezorientowanego.

— Ślicznie wyglądasz — oznajmił Lupin, lustrując Lacertę spojrzeniem. — Jak było na spotkaniu?

— Dzięki — odparła brunetka, szczerząc zęby w uśmiechu. — Trochę nudno. Lily zagadała się z Severusem...

— Ten Smark mnie denerwuje — prychnął James.

— ...a Regulus zamienił ze mną kilka zdań — kontynuowała swoją wypowiedź, lecz tym razem to Syriusz prychnął z pogardą. — A jak wam minął czas? — zapytała, podchodząc do Remusa, który siedział na brzegu kanapy, po czym przycupnęła tuż obok chłopaka na podłokietniku.

— Jakoś zleciało — odparł Syriusz. W tym czasie Lupin chciał wstać, aby zrobić miejsce jego siostrze, lecz ta go zatrzymała, jako że nie planowała siedzieć z nimi do późna.

— Siedź — mruknęła. — I tak zaraz idę do pokoju.

— Zawsze możesz wygodnie usiąść na moich kolanach, Cert, jeśli masz ochotę — rzekł James, uśmiechając się zalotnie.

— Będę miała to na uwadze — rzekła, spoglądając na okularnika z politowaniem.

— Za niedługo pełnia i Luniek nie chce, abyśmy mu towarzyszyli po ostatnim — powiedział Syriusz ze skwaszoną miną. — Myśleliśmy, że może ty mu przemówisz do rozsądku.

Brunetka spojrzała na Lupina, który teraz patrzył morderczym wzrokiem na jej brata.

— Jakby coś się stało Lacercie lub któremuś z was, nigdy bym sobie tego nie wybaczył — syknął. — Nie chcę jeszcze raz ryzykować.

Łapa chciał już coś odpowiedzieć, lecz Lacerta zaczęła do niego gestykulować, dając mu do zrozumienia, aby chwilowo odpuścił. Postanowiła pomału uświadamiać Remusa, iż nie uwolni się od nich tak łatwo.


Druga pełnia w tym roku szkolnym zbliżała się wielkimi krokami, czego skutki odczuwał już Lupin. Otóż był on przez ten czas wrakiem człowieka, lecz obecność Lacerty jakoś mu to wynagradzała.

— Cert, tak się zastanawiam... — zaczął Remus, a szarooka podniosła na chłopaka pytający wzrok. — Nie mówiliście nic o towarzyszeniu mi przy pełni już od jakiegoś czasu, więc zgadzacie się, aby nie iść, czy jest to jakaś dywersja?

Brunetka uśmiechnęła się półgębkiem, po czym rzekła:

— Idziemy, ale zanim coś powiesz, pamiętaj, że nie po to staraliśmy się zostać animagami, aby sobie teraz odpuścić.

Lupin zacisnął usta w wąską linię i się nie odezwał. Nawet nie musiał nic mówić, aby Black domyśliła się, co o tym myśli. Chłopak poprawił się na łóżku, podsuwając poduszkę nieco wyżej, a następnie się o nią oparł, a Lacerta przybliżyła się do niego, po czym uśmiechnęła się uroczo, ukazując równe zęby.

— Tym razem będzie lepiej Remi — oznajmiła. — Na pewno.

Chciał w to uwierzyć, ale jego pesymistyczna strona nieco przeważała w tej kwestii, lecz szybko przestał o tym myśleć. Nie, kiedy Lacerta była tak blisko. Nie mógł oderwać od niej oczu, a jej obecność sprawiała, że serce waliło mu jak oszalałe. Niewiele myśląc, złapał ją za dłoń i pogładził kciukiem jej wierzch. O dziwo Black nie wyrwała dłoni, za to uśmiechnęła się pod nosem i spuściła wzrok, zgarniając kosmyk włosów za ucho.

Black and the Marauders • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz