Rozdział 36 - Wściekłość Syriusza

3.3K 308 352
                                    

I'm running out of teardrops,
let it hurt till it stops

— Myślisz, że zakończysz sprawę, bo mnie opierdzielisz na osobności? — zapytał na wstępie Syriusz zaraz po wyjściu na zewnątrz.

Lacerta spojrzała na niego zmęczona całą sytuacją. Ostatnie co chciała to jakieś kłótnie i inne nieprzyjemne sytuacje.

— Chcę ci wyjaśnić sprawę, zanim rzucisz się na niego z pięściami. — oznajmiła spokojnie. — Nie chcę, abyście się kłócili, a tym bardziej bili. To nie zmienia zupełnie naszej przyjaźni.

Syriusz spojrzał się na siostrę krzywo, ale nie skomentował tej części jej wypowiedzi. On już wiedział, co zrobi.

— O co poszło?

— Chodzi o ostatnią pełnię, znowu się obwinia. Myśli, że jak mnie od siebie odepchnie to już nic mi się nie stanie, tak mocno w skrócie.

— Idiotyczne — prychnął. — Co on nie myślał na początku o tym, jak zaczęliście się ze sobą spotykać? Nagle do niego dotarło? Już mógł nic nie zaczynać.

— Syriusz, proszę cię, nie nakręcaj się dodatkowo.

Chłopak westchnął ciężko i nic więcej nie powiedział. Nie chciał bardziej denerwować siostry i postanowił załatwić sprawę nico inaczej i później, bez Lacerty w pobliżu.

Wrócili do zamku i w grobowej ciszy udali się na śniadanie, tak jak zamierzali wcześniej. Atmosfera była tragiczna. 

Po śniadaniu udali się na zajęcia, gdzie trochę uciekli myślami od zerwania, jako że musieli robić ogrom ćwiczeń i zadań, a wieczorem jak zwykle Lacerta udała się do Slughorna na kolejne próby tworzenia eliksiru.

— Panno Black! — Slughorn zawołał za Lacertą pod koniec dodatkowych zajęć. Kiedy dziewczyna się odwróciła, kontynuował. — Za miesiąc urządzam małe przyjęcie w Klubie Ślimaka. Mam nadzieję, że się panna zjawi.

— Oczywiście profesorze, będę.

— Możesz przekazać zaproszenie też Pannie Evans. Dostaniecie jeszcze listy, ale chciałem się upewnić, że będziecie. — Uśmiechnął się uprzejmie.

— Lily też nie odpuści, powiem jej.

Tymczasem, kiedy Huncwoci znaleźli się w swoim pokoju, a jako ostatni wszedł Remus, Syriusz spojrzał na niego morderczym wzrokiem. Lupin liczył się z jego reakcją, co prawda z początku o tym nie myślał, ale po wszystkim przypomniało mu się, że Lacerta ma przecież nieco nadopiekuńczego brata.

— Możecie nas zostawić na moment? — Syriusz zwrócił się do Jamesa i Petera, a ci nie wiedzieli zbytnio jak zareagować. Z jednej strony rozumieli, że jest to sprawa bardziej między nimi, lecz też nie chcieli zostawiać Remusa samego.

— Spokojnie, możecie iść — odezwał się Remus do chłopaków.

Ostatecznie wyszli niechętnie z pokoju.

— Co ty odpierdalasz, Remus? — zaczął Syriusz bez zbędnych ceregieli.

— Staram się ochronić twoją siostrę — odparł obojętnie Remus, przechodząc na drugi koniec pokoju, gdzie znajdowało się jego łóżko, lecz na nim nie zasiadł. Stali przed sobą, gotowi na konfrontację.

— A kto powiedział, że to twoje zadanie?

— A kto powiedział, że ciebie to dotyczy? — odpyskował Remus, mając serdecznie dość tego, że Black tak się go uczepił. — To sprawa między mną, a Cert.

Black and the Marauders • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz