6.

1.6K 58 47
                                    

Patrzyłam na Michała który nie wyglądał za dobrze. Miał rozcięty łuk brwiowy z którego sączyła się krew. Lekko podbite oko też na nic dobrego nie wskazywało. Nie miałam pojęcia co mógł zrobić tym razem ani nawet kiedy. Z Januszem przecież nie rozmawiałam jakoś długo.

Byłam przerażona bo nie wiedziałam co mam zrobić w takiej sytuacji. Matczak też nie wydawał mi się spokojny. Chodził po pokoju co chwile wycierając nerwowo krew. Spoglądał na mnie wyczekując mojej jakiejkolwiek reakcji.

Ja nie zamierzałam się na niego denerwować. W końcu nie byliśmy już razem. Za to miałam ochotę się popłakać widząc go takiego poobijanego. Nie chciałam mu pokazywać jak bardzo boli mnie jego widok w takim stanie. Próbowałam się opanować co jak na razie szło mi na prawdę dobrze.

- Szczepan zostawisz nas na razie samych? - spytałam odwracając się w jego stronę.

On tylko kiwnął na zgodę głową. Zamknął drzwi do pokoju. Usiadłam na łóżku które stało w pokoju i znowu zaczęłam tępo wpatrywać się w szatyna.

- Opatrzył ci to ktoś w ogóle? - odezwałam się po chwili.

- Nie - odpowiedział. - Hania tylko zdążyła przynieść apteczkę - wskazał głową na przedmiot leżący na jednej z szafek.

Westchnęłam lekko i postanowiłam zrobić to czego moi przyjaciele nie zrobili. Matczak usiadł w moje wcześniejsze miejsce a ja wyjęłam potrzebne mi rzeczy. Polałam wacik wodą utlenioną a chłopak przyglądał się moim ruchom.

Kiedy skończyłam usiadłam obok niego. Nie odzywaliśmy się do siebie przez dłuższy czas. Wydawało mi się to naprawdę dziwne. Michał zawsze mówił dużo a dzisiaj milczał jak nigdy. Denerwowałam się coraz bardziej. Szczególnie że nawet nie wiem jak to się wydarzyło.

- Przepraszam - powiedział na co ja zmarszczyłam brwi.

- Nie przepraszaj mnie bo nie jestem na ciebie zła. A po za tym to twoje życie więc ja nie powinnam się w to w ogóle wtrącać. Jeżeli chcesz możesz mi opowiedzieć co tu się wydarzyło a jeżeli nie to trudno.

- Tak na prawdę to nic takiego się nie stało - zaczął.

- Jak to nic. Czy ty widziałeś jak wyglądasz.

- Wiem Pola i naprawdę nie musisz się denerwować. Po prostu pokłóciłem się z takim chłopakiem. Nie mieliśmy od początku dobrych stosunków ze sobą i dlatego tak wyszło.

Było to dla mnie naprawdę zadziwiające. Nie chciało mi się wierzyć w to że to dlatego chłopak był tak poobijany. Matczak raczej zwykle omijał takie sytuację. Po za tym on nigdy nie używał siły jako rozwiązanie problemu. Z drugiej strony nie było przecież powodu by miał mnie okłamywać. Nie byliśmy już razem. To było jego życie i decyzje.

- No dobrze przecież może zdarzyć się każdemu. Wracasz do domu czy zostajesz? - zapytałam.

- Wrócę chcesz iść ze mną?

- Mogę tylko musze znaleźć dziewczyny i im powiedzieć - oznajmiłam po czym wstałam z miejsca kierując się do drzwi. - Spotkajmy się na dworze.

Wyszłam nie czekając na odpowiedź. Zeszłam z powrotem na dół. Było tu jeszcze więcej osób. Udałam się w stronę salonu mając nadzieję że je tam zobaczę. Tak jak myślałam siedziały na kanapie pijąc coś z chłopakami. Krzysiek siedział koło Natki i coś jej opowiadał. Za to Hania wypijała kolejnego szota z Andrzejem i Frankiem.

- Ej dziewczyny nie będzie wam przeszkadzało jak wrócę już do domu? - spytałam bo wiedziałam że nie było to najlepsze z mojej strony.

- Nie no spoko tylko przyjedź tu jutro jak wstaniesz bo Krzysiek przenocuje nas z Hanią - powiedziała Natalia.

- To miłego wieczoru wam życzę - uśmiechnęłam się lekko po czym poszłam w stronę wyjścia.

Na podwórku było chłodno. Usiadłam na ławkę i czekałam na szatyna. Sama już nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Nie miałam powodu żeby chłopak miał mnie okłamywać więc dla czego czułam że jest coś nie tak. Może byłam trochę przewrażliwiona. Nie lubiłam takich sytuacji zawsze mnie przerażały. Byłam naprawdę słaba w takich momentach. Poczułam jak łzy zbierały mi się do oczu. Miałam dosyć. Za dużo ostatnio działo się w moim życiu a ja sobie już nie radziłam. Bałam się tak bardzo. W końcu mogło się stać coś o wiele gorszego. Przejmowałam się tym wszystkim najbardziej ale taka już byłam.

Kiedy względnie się opanowałam usłyszałam że ktoś w końcu wyszedł. Spojrzałam na szatyna który również jak ja nie wyglądał na zadowolonego.

- Idziemy? - zapytał.

Pokiwałam tylko głową na jego słowa. Po chwili szliśmy razem w stronę domu Michała. Było naprawdę spokojnie w tej okolicy. Lubiłam chodzić po Warszawie wieczorami. Te miasto wydawało mi się wtedy kompletnie inne.

- Zimno jest załóż ją - powiedział do mnie Matczak.

Wystawiał on w moją stronę swoją bluzę. Tak szczerze nawet nie zauważyłam kiedy ją ściągną. Wzięłam od niego ubranie. Nałożyłam ją na siebie i musiałam przyznać że musiałam na prawdę śmiesznie w niej wyglądać. Była na mnie o wiele za duża ale i ciepła. Poczułam po chwili jak szatyn łapie mnie za rękę. Uśmiechnęłam się lekko na ten gest. Uwielbiałam tego chłopaka.

- Zostaniesz u mnie na noc? - spytał mnie kiedy byliśmy już na jego osiedlu.

- Jasne. A jak u twoich rodziców?

- Dobrze jak zwykle. Ucieszą się jutro jak cię zobaczą. Szczególnie że nie przepadali za moimi dziewczynami z którymi przychodziłem do domu. A ciebie wyjątkowo lubią.

Poczułam się trochę zawiedziona. Myślałam raczej że on też nie spotykał się z nikim jak ja przez ten czas. Wiem że nie powinnam w ogóle o tym myśleć w końcu nie byliśmy już razem. Przecież mógł sobie ułożyć życie z kimś innym niż ja. Szczerze to nadal się nie przyzwyczaiłam się do sytuacji w której się znajduję.




Jak tam mija wam piątek?

Emocje || MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz