11.

1.3K 51 20
                                    


Moje życie w ostatnim czasie było straszne monotonne. Chodziłam na wykłady. Wracałam do domu w którym się uczyłam. A na koniec chodziłam spać żeby następnego dnia wstać zrobić to samo. Była to trochę moja wina ponieważ od ostatniego zdarzenia unikałam imprez czy jakichkolwiek wyjść. Po ostatnim straciłam chęć do czegokolwiek nie związanym z moim domem.

Przez jakiś czas nawet zastanawiałam się czy nie rzucić tych studiów. Nie czułam się w nich dobrze lecz to raczej kwestia przyzwyczajenia. Ten pomysł jednak szybko zniknął mi z głowy. Miałam chociaż jakieś zajęcie na codzienni. Gdybym nie musiała się uczyć to pewnie całymi dniami leżała bym w łóżku nie robiąc kompletnie nic. Nie miała bym motywacji do niczego.

Byłam zmęczona tygodniem który dłużył mi się jak nigdy. Cieszyłam się że w końcu jest sobota i będę mogła trochę odpocząć. Choć znając dziewczyny nie będzie mi to dane. Zaraz pewnie wyciągną mnie na jakąś imprezę. Na co w ogóle dzisiaj nie miałam ochoty. Miały one za to jakiś dar do przekonywania ponieważ nawet kiedy najbardziej mi się nie chciało udawało im się mnie wszędzie gdzie chcą zaciągnąć. Jak można się domyślić kończyło się to porannym bólem głowy i żałowaniem podjętej decyzji.

W domu nikogo nie było. Moi rodzice pojechali na jakiś wyjazd służbowy. A mi dzisiaj odpowiadało to jak nigdy. Mogłam sobie spokojnie samej spędzić poranek. Nie musiałam się w końcu nigdzie śpieszyć.

Miałam bardzo dobry humor. Uśmiech nie mógł zejść mi z twarzy. Sama nie miałam pojęcia czym było to spowodowane ale nie chciałam żeby to się zmieniało. Zeszłam na dół gdzie postanowiłam zrobić sobie na szybko jakieś śniadanie. Miałam ochotę pochodzić trochę po Warszawie. Zostały za pewne ostatnie chwile podczas których tak pięknie świeci słońce i ogólnie jest w miarę ciepło.

Gotowałam wodę na herbatę kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam brwi ponieważ nie umawiałam się z nikim na dzisiaj a moi przyjaciele raczej rzadko przychodzili bez zapowiedzi. Ruszyłam w kierunku z którego pochodził dźwięk. Pociągnęłam lekko za klamkę. Zobaczyłam Michała a mój uśmiech z twarzy znikł momentalnie.

- Mogę wejść? - zapytał mnie po chwili.

- Jeżeli już tu jesteś to raczej tak - westchnęłam.

Poszłam do kuchni nie czekając na szatyna. Zjawił się on zaraz po tym jak woda w czajniku się zagotowała.

- Chcesz zjeść ze mną śniadanie bo miałam właśnie robić? - spytałam.

- Tak jasne - odpowiedział wpatrując się we mnie.

Po przygotowaniu wszystkiego postawiłam talerz przed szatynem. Na co uśmiechną się do mnie lekko. Nie odzywaliśmy się do siebie w ogóle. Było trochę nie zręcznie. Ja jednak spodziewałam się tego od samego początku widząc go w moich drzwiach. Nie chciałam się na nim zbytnio skupiać ani denerwować. Miałam zjeść spokojnie śniadanie zamiast się stresować. Od tego w końcu były inne dni niż sobota.

Po skończonym posiłku zabrałam nasze talerze. Wsadziłam je od razu do zmywarki. Usiadłam z powrotem przed szatynem i w końcu spojrzałam mu w oczy. Były naprawdę ładne. Zawsze nie umiałam oderwać od nich wzroku. On chyba też bo również tak jak ja wpatrywał się we mnie.

- A więc co cię tu do mnie sprowadza? - przerwałam cisze między nami która trwała już dłuższy czas.

- Pola ja chce ci to wszystko wyjaśnić. Nie chciał bym się z tobą kłócić bo nie ma to sensu. Zależy mi i to cholernie - oznajmił.

- No dobrze to mów.

Chłopak odwrócił ode mnie wzrok. Wyglądał jakby sam się zastanawiał co ma powiedzieć. Mnie to wszystko męczyło tak bardzo że miałam dosyć.

- Michał - powiedziałam przez co znowu na mnie spojrzał. - Może odłóżmy tą rozmowę na później. A teraz udalibyśmy że jest wszystko dobrze - był zdziwiony tym co powiedziałam. W sumie to sama byłam. Raczej nie spodziewałam się że tak po prostu mu to powiem.

- No dobrze jak uważasz - powiedział zaskoczony. Było po nim widać że nie wie co zrobić w takiej sytuacji.

- Masz ochotę pochodzić ze mną po Warszawie. Ostatnio nigdzie nie wychodziłam ale dzisiaj jest ładna pogoda.

- Tak jasne - uśmiechną się do mnie lekko co odwzajemniłam.

Po nie długim czasie stałam przed drzwiami czekając na Matczaka. Jak zawsze wychodził ostatni. Opowiadał mi co ostatnio się u niego działo. A ja przysłuchiwałam się jego historiom.

Kiedy w końcu wyszliśmy postanowiliśmy pójść do ogrodów saskich. Lubiłam te miejsce jednak nie często w nim bywałam. Pewnie to dlatego że głównie spędzałam czas na schodkach albo na polu mokotowskim. A przez to miałam mniej czasu żeby tu przychodzić. W końcu głównie tam spotykałam się ze znajomymi.

- Tęskniłem za tobą - powiedział przez co spojrzałam na niego.

Na twarzy pojawił mi się lekki uśmiech. Nie sądziłam że Matczak mi coś takiego powie. Znowu poczułam się jak dawniej. Kiedy nie kłóciliśmy się i było między nami dobrze. Tak bardzo chciałam żeby było jak dawniej.

- Ja też - odpowiedziałam dalej na niego spoglądając.

Uśmiechną się szeroko na moje słowa i z powrotem wbił we mnie swój wzrok. Szliśmy tak jeszcze kawałek kiedy poczułam jak szatyn łapie mnie za rękę.

- Idziemy do sklepu a potem na schodki? - spytał.

- Jasne ale pijemy wiśniówkę - powiedziałam na co lekko się zaśmiał.




Jak tam u was?

Emocje || MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz