Pierwszy dzień tygodnia nie zaczął się dla mnie dobrze. Rano wstałam o wiele za późno niż powinnam przez co mój poranek nie wyglądał tak jak bym chciała. Byłam również bardzo zmęczona przez nieprzespaną noc. A same myśli o Matczaku mnie dobijały. Nie mogłam kompletnie wybić sobie go z głowy.
Miałam ogromne poczucie winy z tym co się stało. Nawet nie chciała bym wiedzieć jak Michał mógł się czuć kiedy nie było mnie w tym mieszkaniu. Najgorsze było to że ja naprawdę chciałam z nim porozmawiać i to wyjaśnić. Jednak nie miałam nawet jak. A nie chciałam się spotykać u niego.
Może i dobrze się stało. W końcu chciałam to zakończyć. Nie w taki sposób ale zawsze jakoś. Co ja w ogóle pierdole. Jak bym sobie nie wmawiała będę czuć te poczucie winny bo to ja tym razem zjebałam nie on. Nie ważne kto zawinił byłoby źle a mi się to nie podobało. Nasi przyjaciołom chyba też. W sumie to im się nie dziwie kto by chciał cały czas pocieszać swoje najbliższe osoby bo nie umieją się pogodzić. Jak my nawet nie umiemy normalnie ze sobą pogadać.
Najgorsze w tej relacji było to że kiedy sobie już go odpuszczałam to zawsze się łamałam w tym postanowieniu. Mimo to że umiałam sobie uświadomić że nie warto sobie zawracać nim głowy. Wystarczyło jego zwykłe "hej" i wszystko co budowałam przez długi czas psuło się. Ciągnęło mnie do niego i jak bardzo bym nie chciała o tym mówić to tak po prostu było. Nie umiałam tego zmienić. Zawsze przez to byłam na siebie zła ale jak ja mogłam zmienić swoje uczucia. Tak pięknych i silnych emocji nie dało się tak szybko pozbyć. Jak bym się starała to nie było to do zrobienia.
Byłam już blisko swojego domu. Dziś naprawdę czułam się przemęczona tymi wykładami. Miałam już dość studiów które wymagały ode mnie większego zainteresowania niż przedtem. Zaczęłam się już dawno zastanawiać się czy nie zmienić kierunku. Choć ja ostatnio zmieniłabym wszystko co mogłam. Nie podobało mi się to co mnie otaczało. Miałam już nawet tak dosyć wszystkiego że poprzesuwałam swoje wszystkie meble w pokoju. Dzięki czemu chociaż w nim czułam się o wiele lepiej.
Kiedy zobaczyłam przed swoimi drzwiami dobrze znanego szatyna nie wiedziałam co mam zrobić. Siedział na schodkach przed wejściem i wpatrywał się w telefon. Nawet mnie nie zauważył. Mimowolnie uśmiechnęłam się na jego widok. Myślałam raczej że długo się nie spotkamy. Było mi głupio po tej całej sytuacji. Niby to nie wydarzyło się nic takiego ale ja już taka byłam. Przejmowałam się wszystkim bardziej niż powinnam. Starałam się zwykle nie patrzeć na opinie innych bo raczej ona nie była jakaś najważniejsza. Jednak nigdy mi się nie udawało przez co często brałam wszystko do siebie. Co niekoniecznie dobrze na mnie wpływało ponieważ zwykle psuło mi to cały humor.
- Hej Michał - powiedziałam zwracając na siebie uwagę. - Wejdziesz do środka chyba musimy sobie wyjaśnić kilka spraw - on tyko pokiwał na moje słowa głową i wstał z miejsca w którym chwile temu jeszcze siedział.
Otworzyłam kluczem drzwi po czym weszłam z nim do domu. Zdjęłam buty i ruszyłam do salonu nie czekając na Matczaka. On wszedł za mną pomału do pomieszczenia.
- Chcesz coś dopicia albo czegoś innego? - zapytałam kiedy siadał na kanapie.
- Chciałbym jedynie z tobą porozmawiać bez żadnych kłótni czy czegokolwiek innego - oznajmił.
Tym razem ja mu nie odpowiedziałam usiadłam na przeciwko niego na jednym z foteli. Oparłam się lekko i w końcu na niego spojrzałam. Wiedziałam czego ode mnie oczekiwał wręcz doskonale. Jednak ja chyba nie byłam na to gotowa ani pewna żeby zrobić taki krok na przód. Może kiedyś ale nie teraz.
- Dlaczego rano cię nie było. Jeżeli nie chcesz się ze mną widywać to mi po prostu powiedz - powiedział z wyczuwalną pretensją.
- To nie tak. Ja naprawdę chciała bym się z tobą przyjaźnić. Jesteś jedną z najlepszych osób które poznałam ale na razie nic więcej - odparłam on odwrócił momentalnie wzrok.
Miałam ochotę się popłakać. Raniłam w tym momencie osobę którą kochałam całym sercem. A to wszystko było spowodowane strachem przed jego utratą. Choć szczerze to chyba właśnie w taki sposób to robię.
- Michał ja naprawdę cię uwielbiam - kontynuowałam. - Zdaje sobie sprawę że zrobiłam ci nadzieje. Jest mi strasznie głupio z tego powodu i żałuje. Ja po prostu nie jestem gotowa na jakikolwiek związek. Chciałabym żebyśmy się tylko przyjaźnili. Nic więcej i nic pomiędzy. Myślę że wyszłoby nam to na dobre.
On patrzył w okno. Mogłam sobie tylko wyobrazić co czuje ponieważ jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nie wiedziałam jak to wszystko się zakończy ponieważ dobrze znałam Matczaka. Raczej nie powiedziałby mi otwarcie w twarz co o tym myśli.
- No jeżeli tak uważasz. Możemy się tylko przyjaźnić - powiedział dosyć oschło.
- Jesteś zły? - zapytałam.
- Nie no co ty. Wiesz co muszę już iść. Może spotkamy się na tej domówce u Szczepana to pogadamy?
Pokiwałam lekko głową po czym westchnęłam. Chłopak wstał ze swojego miejsca i ruszył w kierunku wyjścia. Za chwilę usłyszałam trzaśnięcie drzwiami co oznaczało że musiał już wyjść. Nie zdobył się nawet na głupie pożegnanie. Czy ja byłam taka okropna?
Łzy natychmiast pojawiły mi się w oczach. Znowu wszystko psułam. Byłam beznadziejna. Miałam ochotę krzyczeć a zarazem płakać. Wszystko co złe zbierało się we mnie. Wracało do mnie to co mnie tak bardzo bolało. Przez co nie umiałam powstrzymać cieczy która leciała mi z oczu moczą bluzę. To tak cholernie bolało. Te emocje zabijające mnie od środka.
Jedyne na co miałam ochotę to napić się alkoholu i zapalić papierosa. Czy zawsze musiałam palić po kłótni albo jak się wkurwię lub jeszcze do wódki i wina? Prawie jak na tych filmach francuskich a ja nawet ich nie lubię.
Jak tam u was? Jakieś plany na piątek?
CZYTASZ
Emocje || Mata
FanfictionPola jest studentką z nie zbyt ciekawym życiem. Po ostatnim licealnym związku nie jest taka szczęśliwa jak była przedtem. Wiele razy próbuje zapomnieć o Michale ale on zawsze ją spotkając psuje wszystko co naprawiała. Czy kolejne spotkania z nim wyj...