8. Przyzwoita zmiana

111 8 0
                                    


Tej nocy nie mogłam spać

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tej nocy nie mogłam spać. Przewracałam się na łóżku, drażniła mnie każda odstająca fałdka pościeli i zbyt twarda poduszka. Byłam bliska odejścia od zmysłów, więc żeby się uspokoić, sięgnęłam po dziennik, lężący na metalowej etażerce. Mój łapacz koszmarów. Opisywałam wszystko, co wydarzyło się tego dnia, a potem analizowałam jak wiersze na lekcji litearatury. 

   Przyszłam do szkoły wcześniej, nie mogąc znieść ciszy panującej w domu. Dotychczas upajałam się spokojem, chwilami sam na sam z moimi myślami. Teraz cisza mnie atakowała, wymierzała ciosy natrętnymi pytaniami, niepewność wbijała szpony w mózg, energia roznosiła mnie, krzycząc: więcej. Siedziałam na ławce w szatni i zapisywałam różne scenariusze dalszej rozmowy  z Blake'iem. Powinnam była z nim flirtować, podziwiać kunszt jego fotografii, a może zaprzeczyć jego bezczelnym sugestiom, jakobym była głupią dupą? Wpatrywałam się w zabazgrane strony dziennika i czekałam, aż Rebecca zjawi się w szkole, by wybawić mnie od  smętnej samotności. Pojawiła się, ale nie sama, była z Arią. Uśmiechnęła się szeroko na mój widok, a ja wstałam, by powitać ją uściskiem. Aria jak zwykle żuła gumę, zadzierając podbródek wysoko i nawet na mnie nie patrzyła. Jej wzrok wbijał się w mój dziennik. Odruchowo schowałam go do torby. 

   —Kochana, wszystkiego najlepszego z okazji dziewiętnastych urodzinek! — Wręczyła mi złoto—czarną torebkę, a ja nie kryłam zaskoczenia. 

   Byłam cholernie zaskoczona, bo ja sama nie pamiętałam o swoich urodzinach. Nigdy ich nie obchodziłam, bo nie miałam z kim. Nigdy nie dostałam urodzinowego prezentu, a teraz nawet to się zmieniło. Pierwszy dzień października zaskoczył mnie nad wyraz pozytywnie. Rebecca spełniała pragnienia, które nawet w mojej świadomości nie zdążyły wybrzmieć. Była sentymentalna.

   — Becca... Skąd wiedziałaś? — Przyjęłam torebkę i od razu zerknęłam do środka, skąd uroczo mrugał do mnie satynowy materiał.

   —  No co? Sama mi nie powiedziałaś, to facebook mnie poinformował. 

   Patrzyłam to na nią, to na Arię, nawet ona wymusiła krzywy uśmiech. 

   — Dziękuję. Naprawdę nie wiem, jak wam dziękować.

   — Chryste wyluzuj, dziewczynko, to tylko prezent — mruknęła drwiąco Aria. 

   Wpatrywałam się w nie rozanielona, aż postawna sylwetka rozłączyła je i otoczyła swoimi długimi ramionami. Siwa czupryna przylegająca ciasno do głowy, kolczyk w wąskiej wardze i elegancka czarna marynarka. To zabójcze połączenie sygnowało tylko jedną osobę — Kane'a. 

   — Ty ciulu! — Aria wtuliła się w klatkę piersiową Kane'a i odskoczyła od niego jak oparzona. — Pieprzony ciulu! Ja do ciebie pisałam, kurwa, myślałam, że coś ci się stało!

   Rebecca skrzyżowała swój wzrok z jego oczami i jedynie cmoknęła go w policzek. 

   — Chciałem... — Zaczął niskim, opanowanym głosem. — Żebyś miała czas  zatęsknić, Ario. 

𝗡𝗶𝗰 𝗻𝗼𝘄𝗲𝗴𝗼Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz