30. Kręgosłup moralny

49 2 0
                                    


Pasmo ciemnych włosów, przykleiło się do jego czoła, pokrytego kroplami potu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pasmo ciemnych włosów, przykleiło się do jego czoła, pokrytego kroplami potu. Był zimny, niewzruszony, pozbawiony jakiejkolwiek emocji. Zbliżył się do niej, ale nic nie czuł. Zbliżył się do mnie, obiecał milczenie, ale nic więcej. Wiedziałam, że byłam naiwną i łatwą dziewczynką. Zostałam opluta, zdradzona, a na koniec przyszłam przeprosić i wręczyć mu swoją cnotę. Tak samo postąpiła Marie? Dostała karę za swoją naiwność?

      — Co jej mówiłeś? 

      Przechylił głowę, nie rozumiejąc, co miałam na myśli. 

      — Jakie kłamstwa jej opowiadałeś? — Nachyliłam się do niego, chciałam go zmusić do jakiejś reakcji.

      Prychnął, opuszczając wzrok. Uciekał od tematu. Pocierał palec po tunelu w płatku ucha i odsunął się ode mnie nieznacznie. 

     — Jakim cudem mówisz o tym tak zupełnie obojętnie. Nic dla ciebie nie znaczyła? — Naprężyłam się, czując kant blatu, wbijający się udo.

      Posłał mi ostre spojrzenie, które miało mnie ostrzec przed kontynuowaniem tego wątku. 

     — Przestań dramatyzować — mruknął.

     Podszedł do lodówki i wyjął z niej schłodzoną wodę. Wyciągnął ją w moim kierunku. Nie zareagowałam na ten gest, uporczywie się w niego wpatrując. Zignorował to i sam wziął łyk.

     — Samobójstwo to dla ciebie nic wielkiego? Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co czuła ta dziewczyna. Nie widziała żadnego rozwiązania, była na skraju... — Błądziłam wzrokiem po pomieszczeniu. Czułam ją tutaj. Czułam, że wypowiadam się w jej imieniu. 

     — Znowu widzisz tylko swoją prawdę. — Odłożył butelkę z impetem obok mojego uda. — Z góry założyłaś, że w ogóle mnie to nie ruszyło, a może rozbawiło? Nie pomyślałaś, że była to próba szantażu.

     — Gdzie wtedy byłeś? 

     — Byłem tutaj. Z Beccą — dodał po chwili.

     — Zabiłeś ją.

     Sekundę po wypowiedzeniu ostatniego słowa, moja głowa odskoczyła w bok. Złapałam boleśnie pulsujące miejsce. Wytrzeźwiałam. Macałam opuszkami palców kość policzkową, czując duszne powietrze, zimny metal blatu i jego przyśpieszony oddech. Podniosłam wzrok. Naprawdę przez moment pomyślałam, że jesteśmy równi, że liczy się z moim zdaniem. Rzeczywistość zweryfikowała, ponownie. 

     — Łatwo przychodzi ci ocenianie innych — wysyczał.

     Pocierał swój kark, krążąc. Siedziałam nieruchomo, patrzyłam na niego z urazą. Nie panował nad sobą. Pokrywał i pochłaniał go mrok. Słuchałam jego spowiedzi. Miałam tylko słuchać. Moje zdanie nikogo nie interesowało. Nie Blake'a, nie syna najbogatszego człowieka w Red Bank. Jakim prawem pomyślałam, że interesuje go moje zdanie?!

𝗡𝗶𝗰 𝗻𝗼𝘄𝗲𝗴𝗼Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz