33. Czas adwentu

66 4 3
                                    

Od kiedy spadł pierwszy śnieg coś się zmieniło

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Od kiedy spadł pierwszy śnieg coś się zmieniło. Świat ucichł. Problemy i dramaty szkolne zostały schowane do szafki, by wyjąć je z powrotem gdy świąteczna atmosfera opadnie. Nie czułam zbliżających się świąt. Nie oglądałam jak opętana świątecznych filmów po raz enty. Nie miałam na to ochoty i czułam wewnętrzne wyrzuty, że tego nie pragnę, że coś niezwykłego ucieka mi przez palce. 

     Codziennie mijałam zdjęcia Marie. Codziennie oglądając je, czułam dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa. Od kilku dni nie spotkałam jednak ich autora. Blake zaczął swój sen zimowy, olewał lekcje i oceny, zupełnie ignorował fakt, że to nasz ostatni rok i skrajnym głupstwem było folgowanie sobie w tej kwestii. 

     Przeciskałam się przez ludzi opuszczających szkolną szatnię. Mijając rząd szafek elity, mój wzrok uciekł w ich kierunku. Zawsze do nich pędził. Rebecca powolnie zaplatała śnieżnobiały szal wokół swojej szyi w skomplikowany supeł. 

     Stanęłam wyprostowana obok i uśmiechnęłam się krzywo. Spojrzała na mnie niemal natychmiast. Jej twarz nie zmieniła wyrazu. 

     — Twoja sukienka. — Wyciągnęłam plastikową torbę mechanicznie. 

     Zaczepiła na niej wzrok i po chwili przekierowała go na moją twarz. Usta nawet jej nie drgnęły, gardziła mną. 

     Wzięła torbę i zajrzała do środka, po czym beznamiętnie wrzuciła ją do szafki. 

     — Chciałam cię przeprosić — powiedziałam. — Wiem, że trochę namieszałam w waszej relacji. Nie miałam złych intencji. 

     Nie czułam, by istniał powód, bym to ja ją przepraszała. Nie po tym, co usłyszałam od Blake'a. Chciałam jednak wejść w okres adwentu z czystym sumieniem. W jej głowie byłam winna, byłam największym grzesznikiem Red Bank.

     Rebecca uśmiechnęła się kpiąco, pokazując ile znaczyły dla niej moje przeprosiny. 

     — Przeprosiłaś mnie już kiedyś. — Oparła dłonie na biodrach. — Potem wskoczyłaś mu do łóżka. Daruj sobie. Ładne słówka nie ukryją twojego brudnego wnętrza. 

     Nie mogłam spodziewać się innej reakcji, przyjęłam ją z pokorą i gotowa byłam odejść. 

     — Kontaktował się z tobą? — spytała chłodno. 

     Usłyszałam jednak w jej głosie desperację, czyżby zerwali? Znowu?

     — Nie. A... Powinien? Coś się stało? 

     Pokiwała głową i minęła mnie, zupełnie ignorując postawione pytanie. 


     Zadzwoniłam do niego dopiero po lekcjach, wracając zaśnieżoną drogą obok parku. Odebrał po krótkiej chwili zachrypniętym głosem, jakby telefon przebudził go z długiego snu. 

𝗡𝗶𝗰 𝗻𝗼𝘄𝗲𝗴𝗼Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz