Do imprezy Halloweenowej pozostały niespełna dwa dni. Nic nie wskazywało jednak na to, by ojciec Blake'a planował wrócić do Toronto. Plany elity zdawały się sypać jak zamek z piasku. Choć starałam się skupić na rozmowie Arii i Rebecci, nie byłam w stanie. W głowie wciąż odtwarzałam scenę sprzed hostelu. Aria zachowywała się tak naturalnie, tak beztrosko. Zagryzała wargę, kręciła głową, nerwowo poprawiała włosy. Zupełnie jakby ryzyko odwołania imprezy było jej jedynym zmartwieniem. Z trudem przychodziło mi pojąć, by kobieta zupełnie bez żalu oddawała swoje ciało, swoją intymność wzamian za pieniądze.
— Ten stary pryk zawsze potrafi wyczuć dobry moment — burknęła, odchylając się na krześle. Wymownie spojrzała w sufit, zadzierając spiczasty podbródek. — Akurat kiedy potrzebowałam chilloutu. Akurat! Chuj mu w dupę!
Dzięki Rebecce i Arii mogłam spędzać przerwę śniadaniową w szkolnej kafejce. Mogłam czuć się ważna, bo przynależałam do grupy. Mogłam przeklinać wraz z nimi ojca Blake'a. Mogłam plotkować o brzydkiej figurze dziewczyny, z którą nigdy nie zamieniłam zdania. Mogłam robić to, co raptem kilka miesięcy temu wydawało się spełnieniem moich pragnień. Pragnień o przynależności, szacunku, uwadze.
— Ari, kiedy ty nie potrzebujesz chilloutu? — Rebecca posłała Azjatce ironiczny uśmieszek, po czym przeciągle ziewnęła, zasłaniając usta dłonią.
Aria wzruszyła ramionami i wzięła długi łyk kawy. Fajki, alkohol, kawa, te trzy słowa streszczały jej styl życia. Pomijając rekreacyjne wizyty u piercera.
— Aria, ładny kolczyk. Podoba mi się — zaczęłam ostrożnie.
Aria skupiła na mnie wzrok ciemnych oczu. Przez moment, czułam, że chce mnie nim przestrzelić, przez moment żałowałam.
— Dzięki — bąknęła.
— Skąd taki pomysł? Widzę, że lubisz piercing — kontynuowałam, próbując zaskarbić sobie jej przychylność.
Aria nie mogła być wredną suką i niczym więcej. Ludzie, którzy budują wokół siebie twarde mury, zwykle mają ku temu powód. Chciałam rozwiać moje domniemania, jakoby na te wszystkie drogie ciuchy i kolczyki zarabiała własnym ciałem. Choć nigdy nie ukrywała, że mną gardzi, nie życzyłabym jej tak podłej pracy. Aria była członkinią elity — bieda się jej nie imała, brak perfekcji się jej nie imał. To był po prostu absurd.
— Lubię ból. A to? — Złapała okrąg przebijający jej nos. — To tylko ozdoba. Pamiątka po bólu. — Wyszczerzyła się. Zapewne liczyła, że wywoła tymi słowami mój lęk.
— Pomyślałam o tym, że może ty wyręczyłabyś Blake'a w organizacji. Jak wygląda twoja relacja z rodzicami, zgodziliby się? — Nie odrywałam wzroku od jej twarzy.
Delikatnie uniosła brwi, zaskoczona albo propozycją albo tak śmiałym wejściem z nią w konwersację.
— Nie mieszkam z rodzicami — odparła szybko.
CZYTASZ
𝗡𝗶𝗰 𝗻𝗼𝘄𝗲𝗴𝗼
Teen FictionChoć rude włosy wyróżniają ją z tłumu, nie ma ognistego charakteru. Nie ma drogich ubrań i wypracowanego stylu. Nie prowadzi opiewającego w obserwujących Instagrama. Nie ma jej na długich listach gości imprez liceum w Red Bank. Nie ma tego, co dla e...